Trwająca od ośmiu lat wojna rosyjsko-ukraińska pod koniec lutego obrała nowy, najbardziej drastyczny do tej pory tor. 24 lutego, ok. godz. 4 rano czasu polskiego wojska rosyjskie dokonały inwazji na niepodległą Ukrainę. Cały świat z niepokojem patrzy na to, co dzieje się w Europie Wschodniej. Mało kto spodziewał się, że w XXI w. może dojść do kolejnej otwartej wojny z udziałem supermocarstwa.

Cywilne samoloty nie latają już nad Ukrainą

Oficjalnie strony konfliktu są dwie (niektórzy uwzględniają także Białoruś), ale pozostałe kraje i Unia Europejska od kilku dni wspierają Ukraińców, między innymi nakładając sankcje na agresorów. Te najbardziej dotkliwe dla Rosjan mają dotyczyć finansów, w tym odcięcia od międzynarodowej organizacji SWIFT. Rosja jest również wykluczana na wielu innych polach, w tym sportowym czy kulturalnym. Eskalacja wojny wpłynęła też na ruch lotniczy nie tylko w Europie, ale również na całym świecie.

Jeszcze przed inwazją Rosjan niemiecka linia lotnicza Lufthansa odwołała loty do Kijowa i Odessy. W tym samym czasie skandynawskie linie lotnicze SAS również wstrzymały połączenia do ukraińskiej stolicy. Po ataku Rosjan przestrzeń powietrzna Ukrainy została całkowicie zamknięta dla cywilnego ruchu lotniczego.

Zmiany w europejskim ruchu lotniczym

Samoloty unikają nie tylko terytorium Ukrainy. Coraz więcej krajów w Europie zamyka swoją przestrzeń powietrzną dla Rosji. W pierwszej kolejności decyzje podjęły: Austria, Bułgaria, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Irlandia, Litwa, Łotwa, Mołdowa, Niemcy, Polska i Wielka Brytania. Do Rosji nie latają LOT, Lufthansa, KLM oraz AirBaltic. W odpowiedzi supermocarstwo stosuje identyczne kroki. Analitycy ruchu lotniczego porównują sytuację do okresu zimnej wojny, kiedy przestrzeń powietrzna nad Syberią była zamknięta dla europejskich linii cywilnych.

Co najmniej do 13 marca loty do Europy Zachodniej odwołała rosyjska linia lotnicza S7. Aerofłot do tej pory nie wprowadza zmian w siatce połączeń, wyjątkiem są odwołane połączenia do Wielkiej Brytanii. Skomplikowały się siatki połączeń, ale też trasy. Rosyjscy przewoźnicy obsługujący połączenia przykładowo do Francji, musieli lecieć przez Turcję. Jeszcze w miniony weekend samolot z Moskwy do Budapesztu leciał przez Łotwę, Bałtyk, Niemcy i Austrię.

Zmiany odczują również Europejczycy wybierający się do Azji. Loty będą dłuższe średnio o 1,5-2 godziny. Połączenia będą też znacznie mniej dochodowe. Przede wszystkim jest ich mniej niż przed pandemią. Azjatyckie kraje dopiero otwierają się na zagranicznych turystów. Samoloty spalą też więcej paliwa niż dotychczas.

Niebo nad Unią Europejską nie dla Rosjan

W niedzielę Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, ogłosiła, że Unia Europejska zamyka przestrzeń powietrzną dla Rosji. Zakaz obejmuje samoloty należące do Rosji, zarejestrowane w Rosji i kontrolowane przez Rosję oraz prywatne odrzutowce oligarchów. Nowe prawo od razu odczuli pasażerowie rosyjskich samolotów lecących do Nowego Jorku oraz Cancun. Maszyny zostały zawrócone na lotniska w kraju.

Zamknięcie przestrzeni powietrznej nad UE wpływa nie tylko na połączenia z Rosji do krajów wspólnoty, ale również do Obwodu Kaliningradzkiego. Jeszcze kilka dni temu samoloty leciały najkrótszą możliwą trasą nad Litwą. Kolejne loty są już zaplanowane nad Zatoką Fińską.

Zmiany w siatkach połączeń to kolejny cios w rosyjską gospodarkę. Szacuje się, że Aerofłot może stracić łącznie 82 mln dolarów. Olbrzymia kwota dotyczy tylko jednego miesiąca i zaledwie 10 rynków zagranicznych. Rosyjski przewoźnik stracił też wieloletnich partnerów: drużynę piłkarską Manchester United i amerykańskie linie lotnicze Delta Airlines.