Miód koniecznie chełmiński, półtora łokcia mąki i na proch zmielone przyprawy, w tym pieprz, od którego piernik wziął nazwę. Składniki te trzeba dobrze wymieszać, a potem minimum 12 tygodni w dębowej beczce przechowywać. Dopiero wtedy ciasto nadaje się na przygotowanie oryginalnego przysmaku Torunia. Kiedyś mistrzowie zaczyn robili po urodzinach córki i chowali go aż do jej zamążpójścia. Na szczęście w Żywym Muzeum Piernika (ul. Rabiańska 9) nikt nie musi czekać trzech miesięcy, by własnoręcznie wypiec piernik. Po wyrobieniu składników pod okiem mistrza i wiedźmy (czyli tej, co wie, np. do czego służą zioła) chowa się je, a na stół wjeżdża ciasto zrobione przez wcześniejszą grupę. Zabawy jest sporo i dla dzieci, i dla ich rodziców, bo mistrz i wiedźma nie ominą nikogo. Jedni ucierają goździki z imbirem i cynamonem na proch, inni przesiewają mąkę, a jeszcze inni odmawiają 50 zdrowasiek. Tyle dokładnie czasu pierniki w piecu muszą leżeć. Każdy wychodzi z Żywego Muzeum Piernika ze swoim pachnącym dziełem i sporą dawką wiedzy. Bez gablot, tabliczek „nie dotykać” i przydługich opowieściach przewodników.

METR NAD ZIEMIĄ
Toruń to miasto, którym rządzą dzieciaki. Takie przynajmniej ma się wrażenie podczas spaceru po rynku czy bulwarach nad Wisłą. Większość kręcących się po nich osób nie osiągnęło 1,20 m wzrostu i w dość entuzjastyczny sposób reaguje na to, co stoi na ich drodze. Na przykład na mosiężnego Filusia, psa pana Filutka, w pysku trzymającego kapelusz. Na zastygłe w metalu żaby, które skryły się przy budkach z kwiatami. Czy osiołka u zbiegu Żeglarskiej i Szerokiej. Plus jest taki, że można się na niego wdrapać, pogłaskać i zrobić sobie zdjęcie. Nikt nie krzyczy, że to zabytek, że nie wolno. Toruń to miasto dla ludzi, a może lepiej by powiedzieć dla dzieci. Te szybciej od dorosłych zauważają też Piernikową Aleję Gwiazd, czyli płyty w kształcie katarzynek z podpisami znanych osób. Pomysł ten nie wziął się z Los Angeles, ale z przedwojennej tradycji robienia zdjęć znanym torunianom w tym właśnie miejscu.
Patrzenie pod nogi w Toruniu nie sprawdza się jedynie podczas wizyty w planetarium (ul. Franciszkańska 15). Tu trzeba zadrzeć głowę do góry, by na ogromnej kopule zobaczyć, jak gwiazdy układają się w znaki zodiaku, dowiedzieć się, gdzie szukać Drogi Mlecznej czy jakie kolory królują w kosmosie. Choć samo miejsce trochę trąci myszką (niewiele zmieniło się od mojej ostatniej wizyty kilkanaście lat temu), to na dzieciach wielkie statki kosmiczne i zbliżające się planety i tak robią wrażenie. Nawet jeżeli nie do końca rozumieją przesłanie samego filmu. No bo nie ukrywajmy, że astronomia dla większości małolatów (i szczerze mówiąc, nie tylko) to czarna magia.

GOTYK NA DOTYK

Dużo lepiej niż ze zrozumieniem heliocentrycznej wizji wszechświata dzieci radzą sobie ze średniowiecznymi walkami rycerskimi, strzelaniem z łuku czy wybijaniem monet. Tego wszystkiego mogą spróbować w toruńskim zamku krzyżackim (ul. Przedzamcze 3) w trakcie „żywych lekcji historii”. Najlepszą reklamą miejsca jest chyba reakcja jednego z uczestników „bitwy krzyżackiej”: – Mamo, dlaczego my nie mieszkamy w średniowieczu? – pytał, zanosząc się płaczem.
Takiej reakcji można się też spodziewać w Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie pod Toruniem (ul. Szkolna 31). Brzmi poważnie? To pozory. Można tu nauczyć się własnoręcznie czerpać papier, zobaczyć, jak działają stare prasy drukarskie, czy wykaligrafować swój inicjał gęsim piórem. Wszystko to w murach malowniczego XIII-wiecznego kościoła, zabytku klasy zero, który w latach 20. został zdesakralizowany.
Problem z Toruniem jest taki, że przez liczbę atrakcji można zapomnieć o najważniejszej toruńskiej przyjemności: degustacji oryginalnych pierników. Ta jest obowiązkowa. Dla wszystkich. Niezależnie od wieku.




TORUŃ - NO TO W DROGĘ

 

Jeżeli planujesz wizytę w Muzeum Piśmiennictwa w Grębocinie, warto przyjechać tu samochodem. 

Najlepiej starą część Torunia zwiedzać na piechotę. 

Tanio: Fort IV w autentycznym forcie pruskim. Pokoje urządzone na wzór koszar. Ceny od 21 zł/os. www.fort.torun.pl

Drożej: Hotel 1231. Naprzeciwko zamku krzyżackiego. Z klasą. www.hotelesolaris.pl

Tanio: Róża i Zen (ul. Podmurna 18), przyjemna knajpka z babcinym klimatem.

Drożej: Madame Chocolat (ul. Szczytna 3) pyszne ręcznie robione pralinki i belgijska czekolada pitna o smaku... piernika.

Oficjalnie Muzeum Piśmiennictwa jest w soboty zamknięte, ale telefonicznie można umówić się na indywidualne warsztaty.

W muzeum piernika w czerwcu panują tłumy (czyt. wycieczki szkolne). Szczególnie w tygodniu. W lipcu robi się kameralnie.