Tanzania to jeden z najbardziej fascynujących krajów Czarnej Afryki. Wiem, brzmi jak tanie hasło reklamowe, ale tak faktycznie jest! Poza legendarnym szczytem Kilimandżaro, oferuje znakomite parki narodowe, na czele z ogromnym Serengeti, w których podziwiać można Wielką Piątkę, czyli: lwa, słonia, czarnego nosorożca, lamparta i bawołu. Przez kraj przebiegają Wielkie Rowy Afrykańskie, a w jego granicach można znaleźć ślady pierwszych człowiekowatych. Tuż obok zaś kusi wyspa Zanzibar, znana z przypraw, bajkowych plaż i lazurowego morza, w którym całe tygodnie czy miesiące spędzają nurkowie. Do tego kraj nie jest drogi, ale przy odrobinie zaangażowania i po poznaniu lokalnych trików można jeszcze zaoszczędzić.

Sposoby na tanią Tanzanię i Zanzibar

Poleć do Kenii

Aby znaleźć najtańszy bilet, przed wylotem warto sprawdzić oferty do sąsiedniej i popularniejszej wśród turystów Kenii. Np. do Mombasy lata sporo niedrogich czarterów i zdarzają się propozycje samych przelotów (za blisko 2 tys. zł). Poza tym lot do stolicy Kenii, Nairobi, w niektórych przypadkach ma większy sens niż do Dar es Salaam – największego miasta w Tanzanii; np. wtedy, gdy naszym głównym celem jest Kilimandżaro.

Nie daj się zmowom

Zdarza się, że okoliczni przedsiębiorcy stosują coś w rodzaju zmów cenowych. Np. w Aruszy hotelowa pralnia zażyczyła sobie 150 zł za wypranie kilku ubrań (nocleg był dużo tańszy!). Okazało się, że wszyscy w okolicy życzą sobie podobnych pieniędzy. Przejechałem więc do innej dzielnicy. I, tak jak sądziłem, wyprałem wszystko za 40 zł. Podobnie jest w wielu innych punktach usługowych. Warto więc odwiedzić kilka, zanim podejmiemy decyzję.

Uważaj na wodzów

Fajny targ z rękodziełem znajduje się w Dar es Salaam, w dzielnicy Mwenge. Przez to, że jest w miejscu nieturystycznym, można tam kupić oryginalne pamiątki w dobrych cenach. Np. dużą drewnianą figurę Masajki za 70 zł. Odradzałbym kupowanie w wioskach masajskich. W jednej z nich asystent wodza proponował mi kupno za 60 zł noża, którego używał on, a wcześniej „jego ojciec i dziad”. Dość szybko jednak dostrzegłem prawie niewidoczne literki: „Made in China”.

Postaw na dala-dala

Dala-dala to tanie busiki pełniące funkcję miejskich autobusów. Przejazd w obrębie miasta kosztuje nie więcej niż złotówkę. Wprawdzie musimy pogodzić się z tym, że przez całą drogę będziemy przytuleni do innych, często mocno spoconych pasażerów, ale zapłacimy prawie nic, a do tego w takich warunkach rodzą się często nowe znajomości. Dużo wyższe są ceny taksówek, np. za przejazd z lotniska do centrum Dar es Salaam zapłacimy 60-70 zł.

Sam zdobądź szczyt

Aby wejść na Kilimandżaro, należy nawiązać kontakt z miejscową agencją turystyczną w okolicznych miastach: w Moshi lub Aruszy. Agenci załatwiają wszelkie pozwolenia i uiszczają opłaty w Parku Narodowym Kilimandżaro, organizują ekipę, w której są przewodnicy, kucharz i tragarze. Indywidualnych turystów, tzn. takich bez przewodnika, kucharzy i tragarza, władze parku zwyczajnie nie wpuszczają. Dlatego nie ma co próbować zdobyć Kilimandżaro na własną rękę. Koszt sześciodniowej wyprawy to zwykle 3-4 tys. zł. Na szczęście jest sposób, by tę wyprawę potanić i zapłacić jedyne 2,5 tys. zł. za pięć dni wspinaczki. Aby tak zejść z ceny, trzeba się dogadać z wieśniakami z Marangu, wsi położonej tuż przy wejściu do parku. Nie są to profesjonalni przewodnicy, ale lokalsi, którzy mają wstęp do parku. Mogą wypożyczyć też (sfatygowany) sprzęt wspinaczkowy, puchową kurtkę czy buty trekkingowe. Dzięki temu nie trzeba tych rzeczy brać z Polski.

Nocuj z widokiem

W Tanzanii można znaleźć nocleg za 40-60 zł, przy czym warto pamiętać, że cena za dwójkę jest zwykle tylko nieco wyższa od tej za jedynkę. Drożej jest na Zanzibarze, ale widoki za oknem nierzadko to w pełni rekompensują. Za miejsce w domku na plaży w Nungwi płaciłem ok. 90 zł. W środku były dziurawa umywalka i dość chybotliwe łóżko, ale gdy wychodziłem na ganek, miałem przed sobą obrazek, o jakim goście Hyattów mogą pomarzyć.

Kup płytę...

...z lokalną muzyką. Ja w muzułmańskim Stone Town na Zanzibarze odkryłem dla siebie arabską w klimacie muzykę bashraf. Poza tym z Tanzanii nie sposób wrócić bez płyty z nieśmiertelnym – choć, fakt, kiczowatym – hitem wschodniej Afryki Jumbo, bwana! Tę piosenkę zna tu każde dziecko, śpiewana jest przez kierowców w trakcie safari i kelnerów. Krążki z Jumbo widziałem na ulicy za równowartość 3-6 zł, chociaż o oryginalność tych płyt raczej bym się obawiał.
 

Maciej Wesołowski