Ponad siedem tysięcy wysp rozrzuconych na Oceanie Spokojnym. A tam, gdzie są wyspy, są i plaże, i owoce morza, i piękna opalenizna, i sporty wodne, i drinki z kokosem lub parasolką, i uśmiechnięci ludzie. Takie zdjęcia zachęcają z folderów biur turystycznych. By zaraz odstraszyć – ceną. Ale jeśli zdecydujesz się pojechać na Filipiny na własną rękę, to odkryjesz dwie rzeczy: po pierwsze są naprawdę tanie, po drugie oferują znacznie więcej niż tylko rajskie plaże.

 

U podnóża Czekoladowych Wzgórz. (Fot. FPM)

W buddyjskiej Azji to jedyny kraj katolicki (i jedyny na świecie, poza Watykanem, gdzie rozwody są prawnie zabronione). Nad polami ryżowymi zamiast pagód wyrastają kościoły. Filipińczycy potrafią dowodzić swojej wiary w drastyczny sposób – w niewielkiej miejscowości San Pedro Cutud w Wielki Piątek wierni krzyżują się na pamiątkę Męki Pańskiej. W ten sam dzień po drugiej stronie Filipin, na maleńkiej wyspie Siquijor, szamani (którzy łączą katolicyzm z animizmem) kręcą swoje magiczne mikstury. A poza tym na Filipinach: pod wodą odkryjesz nowy świat – wystarczy, że 10 m od brzegu zanurzysz głowę, a otoczą cię baśniowe ryby, jak w kreskówce Disneya. W dżungli spotkasz najmniejszego naczelnego ssaka świata, zadziwiająco podobnego do mistrza Yody z Gwiezdnych wojen. W górach zetkniesz się z plemionami, które kiedyś polowały na ludzkie głowy. Na straganach kupisz najsłodsze mango na świecie. I bez względu na to, gdzie pojedziesz, wszędzie zdobędziesz nowych przyjaciół. Będzie do kogo wracać.

 

Wyrak, najmniejszy naczelny ssak świata. I gwiazda Filipin. (Fot. SHUTTERSTOCK)

9 sposobów na tanie Filipiny

 

1. Nie rozpieszczaj się

Białe plaże, drobny piaseczek, ciepłe morze, turkusowy kolor wody. Chciałoby się tu zostać na całe życie... Ale jeśli chcesz oszczędzić, przyjedź na Filipiny tylko na 21 dni. Przy pobytach do trzech tygodni Polaków obowiązuje bowiem ruch bezwizowy. Jeśli chce się zostać dłużej, trzeba płacić.  Wiza wyrobiona w Warszawie kosztuje 90 zł, przedłużenie pobytu na Filipinach to koszt rzędu 3 tys. peso, czyli 225 zł.

2. Planuj wcześniej

Praktycznie do każdego większego filipińskiego miasta lata Cebu Pacific Air www.cebupacificair.com. Dziś dotarcie z północy na południe zajmuje kilka godzin, łącznie z przesiadką. Jak w każdej lowcostowej linii – im wcześniej kupimy bilety, tym będą one tańsze. Można nawet upolować okazje za 200 peso, czyli 15 zł (bez opłat lotniskowych). Jeśli samoloty są dla ciebie za drogie, a czasu masz pod dostatkiem, jedź autobusem albo płyń promem. Jeśli zdecydujesz się na nocną opcję, dodatkowo zaoszczędzisz na noclegu.

3. Bądź minimalistą

Jeśli planujesz latać po Filipinach samolotem, upewnij się, że twój bagaż waży mniej niż 15 kg (wtedy opłata za niego jest najniższa). Jeśli wybierasz się na Boracay – tylko 10 kg. Zamień książki na Kindle'a. Weź pięć tiszertów zamiast 20.

4. Machaj na dżipy

Choć na początku może wydawać się chaotyczny, system dżipneyów, czyli kolorowych dżipów przerobionych na wieloosobowe taksówki, jest genialnie prosty. Jeżdżą po ustalonych z góry trasach – w mieście i poza nim. Wyjdź na ulicę, zamachaj na dżipneya (zatrzymuje się tam, gdzie stoisz), wsiądź, zapłać, mówiąc, dokąd chcesz dotrzeć. Aby wysiąść, zawołaj „para”. Jeśli znasz adres, ale nie wiesz, jak miejsce wygląda, poproś kierowcę o pomoc – zatrzyma się tam, gdzie należy. A to wszystko za 8–12 peso, czyli 60–90 gr.

5. Kupuj na targu

Za świeżą rybę zapłacisz koło 200–300 peso (15–22 zł). Nie przejmuj się, że nie masz kuchni. Przy targach są restauracje, które za blisko 100 peso (7,5 zł) wrzucą rybę na grill. Ty decydujesz, czy dodadzą czosnek, chili, czy może lokalnego cytrusa – kalamansi. Zamów ryż i piwo San Miguel. Uczta za grosze!

6. Poszukaj sobie kompana

Nurkowanie z rekinami wielorybimi, wspinanie się na wulkan Mayon, wynajęcie łódki, by dotrzeć do maleńkich wysepek – wszystko to kosztuje. Ale płacisz za daną łajbę, za przewodnika, za sprzęt – a nie za osobę. Dobierz sobie kompanów i podziel koszty.

7. Bądź smart

Chcesz informować znajomych w Polsce o tym, na jakiej plaży właśnie leżysz? Kup kartę prepaid (40 peso, czyli 3 zł), najlepiej firmy Smart (ma największy zasięg). Połączenia z Filipinami – 6,5 peso za minutę. Międzynarodowe – koło 18 peso. SMS do Polski – 20 peso (1,5 zł). W ofercie jest też internet – telefon może działać jak modem. SMS-y to za mało? Wysyłaj zdjęcia.

8. Zatrzymaj się u rodziny

W większości miejsc, do których docierają turyści, można wynająć pokój w prywatnym domu. Czasem jest to nawet prostsze niż znalezienie hotelu. Warto spróbować couchsurfingu. Przy okazji zyskasz nową rodzinę. Ani się obejrzysz, a będziesz biesiadować z ciociami, wujkami, babciami, dziadkami, kuzynami, teściami i pociotkami.

Spodobała ci się jakaś plaża na jednej z siedmiu tysięcy filipińskich wysp? Zapytaj mieszkańców, czy możesz na niej przenocować. O ile niewymagane jest jakieś specjalne pozwolenie, zgodzą się bez problemu. I jeszcze zaproszą cię do korzystania z ich prysznica. Weź tylko coś przeciwko komarom. Pobyt w raju ma jednak jakąś cenę.

 

INFORMATOR

 Filipiny

■ Stolica: Manila.
■ Powierzchnia: 300 tys. km2.
■ Ludność: 92 mln.
■ Religia: katolicyzm.
■ Języki urzędowe: filipiński i angielski.
■ Języki używane: 171.
■ Waluta: peso filipińskie (PHP); 10 PHP = 0,75 zł.

Co zobaczysz na Filipinach?

Kabayan: Ibaloi – jedno z plemion mieszkających w Kordylierach – doskonale opanowało sztukę mumifikowania zmarłych: jako jedyne na świecie konserwowało ciała razem z wnętrznościami. Kilkusetletnie mumie na szczycie góry Timbac można oglądać tylko z miejscowym przewodnikiem.

Banaue: Obok plaż – punkt obowiązkowy. Tarasy ryżowe wyrzeźbione w górskich zboczach ponad dwa tysiące lat temu przez plemię Ifugao. Kiedyś łowców głów, dziś łowców turystów.

Apo Reef: 34 km² rafy: żółwie, rekiny, błazenki, ukwiały, koralowce. Feeria barw i kształtów.

San Pedro Cutud: W Wielki Piątek wierni udowadniają siłę swojej wiary, pozwalając przybić się do krzyża.

Donsol: Cztery ulice na krzyż i morze. A w nim największe ryby świata – rekiny tygrysie. Od grudnia do maja można z nimi pływać. Wycieczki załatwiajcie tylko przez Donsol Visitors Center, które dba, żeby rekinom nie stała się krzywda.

El Nido: Brama do archipelagu Bacuit. A tam: zatoki, laguny, jaskinie, dżungla i plaże. Po powrocie z całodniowej wycieczki łódką warto zatrzymać się na krewetki i kalmary.

Siargao: Tu liczy się tylko Cloud 9 (w tłumaczeniu „Chmura 9”), najsłynniejsza fala Filipin. Tak popularna, że surferzy zaczęli nazywać ją Crowd 9 (czyli „Tłum 9”).

Camiguin: Ci, którzy tam byli, twierdzą, że nazwa pochodzi od słów "came again".  Bo na Camiguin nie da się nie wracać: to wulkaniczna wyspa porośnięta gęstym lasem z gorącymi źródłami i krystalicznie czystymi wodospadami.

Bohol: Wśród Czekoladowych Wzgórz spotkacie najmniejszego naczelnego ssaka świata – wyraka. Jest wielkości ludzkiej dłoni.

 

Katarzyna Boni, 2013