Bywają miasta, które mają swój zapach. Kopenhaga w Danii pachnie kawą, Al-Hammamat w Tunezji – jaśminem i świeżo pieczonymi bagietkami, a Damaszek w Syrii słodko-mdłą gotowaną kukurydzą. Poczułam ją, gdy tylko wysiadłam nocą z autobusu na ruchliwą ulicę tego pięknego miasta.
Samochody, raczej wiekowe, ścigały się z wyładowanymi po brzegi wozami ciągniętymi przez uodpornione na nieustający dźwięk klaksonu osły. Gdzieniegdzie na trzeciego wyprzedzali się kierowcy motorynek. Poprzyczepiane do ich siodełek kartonowe pudła majtały się niebezpiecznie na wszystkie strony. Tłumy  przechodniów, przede wszystkim mężczyzn i chłopców, choć trafiały się wśród nich postacie zasłoniętych od stóp do  głów kobiet. Wszyscy gdzieś podążali, ale niespiesznie, powoli, jakby wyszli na  wieczorny spacerek. Była późna noc, a tu życie dopiero się zaczynało.
W centrum Damaszku każda uliczka należy do innego cechu. Na jednej są same warsztaty obuwnicze, na innej – sklepy z tkaninami o niesamowitych barwach i wzorach. Tiule, kaszmiry, jedwabie, aksamity, tafty i muśliny zachwycają różnorodnością. Gdy tylko człowiek tu trafi, sprzedawcy zarzucają mu zwoje materiałów na ramiona. Gdzie indziej przed zaskoczonym turystą rozwijają się ręcznie tkane dywany. „Kup, kup, u mnie tanio, prawie za bezcen oddam. Kup, co się zastanawiasz? Za drogo? Dogadamy się!”



Ja jednak najbardziej upodobałam sobie uliczkę łakoci i smakołyków. Z każdej wystawy nęciły mnie piramidy cukierków, kandyzowanych owoców, bloków chałwy, rozmaitych orzechów w karmelu i moje ukochane, pachnące i posypane cukrem pudrem rachatłukum w ponad 10 smakach. W prymitywnej ulicznej lodziarni mężczyzna o ogromnych dłoniach z uwielbieniem i delikatnością rozcierał laski wanilii, wydobywając z nich pieszczący nozdrza intensywny zapach.
Uliczki rzemieślników to jednak dopiero przedsmak prawdziwego zakupowego szaleństwa, jakie obiecuje olbrzymi suk, czyli bazar, przyklejony do murów starego miasta. Najmilej zakupy robi się u jubilerów. Naszyjniki, kolczyki, kolie i diademy mienią się niesamowitymi kolorami. Przy gęstej jak smoła, pachnącej kardamonem kawie lub słodkiej, miętowej herbacie ustala się detale. Kolor złota, wagę, kamienie, no i oczywiście cenę upatrzonego cacuszka. Dużej przyjemności dostarczają też sklepy z antykami. Czasem w dzbanach po brzegi wypełnionych starociami można znaleźć prawdziwe rarytasy: sztylety, tabakiery, bransolety. Przechodniów kuszą stare lampy, rzeźbione stoliki i miedziane klatki dla ptaków. Najbardziej jednak zdumiały mnie ekskluzywne butiki z damską odzieżą i koronkową bielizną, której nie powstydziłyby się sklepy Paryża czy Mediolanu. Patrząc na mijające mnie kobiety zakryte czadorami, zaczęłam się zastana- wiać, po co im te stroje i prowokująca bielizna. Odpowiedź jest prosta i udzielono mi jej z nieskrywanym zdumieniem moją europejską głupotą. Stroje nie są dla tych, które je noszą i nie mają służyć ukazaniu ich piękna na ulicy. Zarówno stroje, jak i bielizna są dla mężów i mają cieszyć tylko ich oczy.
W wąskich uliczkach starego miasta można czuć się bezpiecznie. Ludzie są życzliwi i przyjaźni, a liczne kawiarnie i restauracje szeroko otwartymi bramami zapraszają do środka. O wolny stolik trzeba się jednak mocno starać, gdyż w większości kafejek panuje tłok. Prawie każda ma ogród, a raczej przerobione podwórko, w którym ciemnogranatowe, rozgwieżdżone niebo wisi nad głowami. To raj na ziemi ukryty w walących się murach wiekowych kamienic. Kwiaty, drzewa, często fontanny, małe lampiony i świece to najczęstszy wystrój takiego ziemskiego edenu. Tubylcy, w większości mężczyźni, oddają się tu miejscowym przyjemnościom. Palą fajki wodne, których zróżnicowany tytoń daje niesamowitą, słodko-ostrą woń. Grają w karty i warcaby, groźnie przy tym krzycząc i gestykulując. Trzeba spróbować jednej z miejscowych herbat, mocnych i słodkich, lub, jeśli ktoś lubi, kawy. Odważniejsi mogą skusić się na napoje ze zsiadłego koziego mleka. W bar-dziej ekskluzywnych lokalach z klimatyzacją można trafić na występy derwiszy wykonujących hipnotyzujący taniec.
Spacerując po starym mieście, mijając milczące, spowite w czadory piękności o tajemniczych spojrzeniach, można dojść do  przekonania, że Damaszek to niezwykłe i bajkowe miejsce. Tak naprawdę jednak miasto to ma dwa oblicza. Pierwsze z nich poznaje się nocą. Niesamowity klimat wąskich uliczek, tajemniczych zarysów starych domów, ogrodów tonących w blasku świec, ludzi załatwiających interesy i bawiących się w kawiarniach oraz handlarzy krzykiem zachwalających towar. Druga twarz widoczna jest za dnia. Ulice okazują się brudne, domy straszą obskurnymi fasadami. Kawiarnie są puste, a stare miasto zdobywane przez turystów z całego świata.
Podziwiają oni m.in. niezwykle piękny meczet Umajjadów, zbudowany w 705 r. na miejscu starożytnych świątyń i chrześcijańskiej katedry. Zwiedza się go na bo- saka, a kobiety dodatkowo są zobowiązane do założenia specjalnych długich płaszczy z kapturami. Posadzka na dziedzińcu parzy w stopy, ale w środku panuje półmrok i przyjemny chłód, a podłogi przykryte są dywanami. Nikogo nie dziwi drzemiący w kącie mężczyzna lub uczący się młodzik. Do meczetu bowiem może przyjść każdy, nie tylko po to, aby się pomodlić.

140 km na południe od Damaszku leży Busra asz-Szam ze wspaniałą cytadelą, będącą tak naprawdę rzymskim amfiteatrem zamienionym w twierdzę. Jest to doskonale zachowany zabytek, którego najstarsze fortyfikacje wzniesiono jeszcze za czasów Umajjadów. Niedaleko znajduje się główna ulica starego miasta z Bramą Wiatru i Bramą Latarni.
Miejscem magicznym w Syrii jest Malula – miasteczko przyklejone tarasowo do zbocza góry. Z daleka wygląda nie-zwykle malowniczo, bo dachy jednych domów stanowią jednocześnie podstawę innych. Miasteczko powstało za  czasów aramejskich. Za panowania Rzymian zmieniło nazwę na Seliocopolis, a w okresie Bizancjum stało się ważnym ośrodkiem religijnym. To właśnie tu usłyszymy jeden z najpiękniej brzmiących i dawno już zapomnianych języków świata. Chodzi o staroaramejski, dominujący na całym Bliskim Wschodzie od I do VII w. naszej ery. Jest to język, którym ze swoimi uczniami porozumiewał się Chrystus.
Z chrześcijaństwem wiąże się też Krak des Chevaliers – twierdza, która nigdy nie została zdobyta, a po upadku Jerozolimy stanowiła ostatnie schronienie krzyżowców. Pierwsze budynki zostały tu wzniesione w 1031 r., ale lekki kształt to efekt pracy mnichów-rycerzy, którzy przebudowali zamek w XII w. Składa się on z dwóch części: zewnętrznych murów z 13 wieżami i główną bramą oraz murów wewnętrznych, z właściwym zamkiem na skalnej platformie.
Ciekawym miejscem w Syrii są ruiny kościoła św. Szymona zwanego Słupnikiem. Był to niewątpliwie jeden z najoryginalniejszych pierwszych chrześcijan szerzących Słowo Boże. Przez 36 lat mieszkał na słupie, wokół którego była poręcz, a sam Szymon miał na szyi żelazną obręcz z łańcuchem chroniącym go przed ewentualnym upadkiem podczas snu. Dwa razy w tygodniu pustelnik odprawiał mszę, naturalnie siedząc na słupie. Po jego śmierci w 459 r. w tym miejscu zbudowano kościół.
W zdecydowanie złym stanie znajdują się ruiny Ugaritu – obecnie Ras Szamra. Niegdyś było to najważniejsze miasto na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Od XVI do XIII w. p.n.e. jego mieszkańcy handlowali z Egiptem, Cyprem, Mezopotamią. To właśnie tu powstało pismo ugaryckie, najstarszy znany alfabet, przejęty później przez Greków i Rzymian. W chwili obecnej wśród ruin zarośniętych trawą przechadzają się kury i kozy. Turyści, jak bociany, kroczą wśród zarośli, wypatrując śladów starożytnego świata.
Halab lub, jak kto woli, Aleppo, to drugie co do wielkości miasto w Syrii. Na dokładne jego zwiedzenie potrzeba paru dni. To miejsce cudowne, piękne, tajemnicze i urzekające zarówno w dzień, jak i w nocy. Ulice są szerokie, wysadzane drzewami; kawiarnie i restauracje przyciągają turystów wyśmienitą kuchnią i orientalnym wystrojem, a w parkach z ogromnych fontann tryska woda, chłodząc zmęczonych słońcem przechodniów.
W Aleppo na starówce znajdują się ogromne kryte bazary. Labirynty zatłoczonych pasaży, niektóre pochodzące jeszcze z XIII w., zajmują kilka hektarów, a pod ich kamiennym sklepieniem funkcjonuje specyficzny świat. W takim miejscu człowiek traci nie tylko poczucie czasu, ale i zmysł orientacji w terenie.
Najlepszym natomiast punktem orientacyjnym w centrum Aleppo jest stojąca na środku głównego placu ogromna cytadela. Prowadzi do niej most wiszący nad 20-metrową fosą. Mnie urzekł widok z murów na panoramę miasta.

Podobnie jak Damaszek, Aleppo budzi się do życia nocą. Kawiarnie i restauracje rozbrzmiewają gwarem rozmów, a kelnerzy uwijają się, roznosząc na wielkich tacach parujące dania. Kuchnia syryjska jest typową kuchnią bliskowschodnią, w której krzyżują się wpływy tureckie i arabskie. Obok kebabu i chleba pita popularne są różnego rodzaju arabskie pasty z papryką, oliwkami, czosnkiem czy ciecierzycą. Wszystkie ostro przyprawione, a więc szalenie aromatyczne.
Syryjska pustynia to nie piasek, ale głównie skalne równiny. W poświacie księżyca przypominają bardziej kosmiczny niż ziemski krajobraz. Wszystkie drogi zmierzające przez tę pustynię prowadzą do klejnotu Syrii: Palmyry. To ruiny starożytnego miasta z II wieku n.e., które słynęło niegdyś z monumentalnych budowli. W 744 r. zostało jednak zburzone przez Arabów. Wykopaliska archeologiczne, które odkrywają wspaniałe zabytki, zajmują ponad 50 ha.
Palmyra usytuowana jest w oazie Tadmur, która przypomina trochę scenerię do filmu o kowbojach: szpaler sklepów po obu stronach głównej, piaszczystej drogi, chodniki zbite z desek.
Jakże jednak to trochę prymitywne skojarzenie nie pasuje do pełnego powagi, piękna i potęgi widoku, jaki jawi się turystom o wschodzie słońca. Widzimy na horyzoncie niewielkie skały, a przed  nimi skąpane w pomarańczowej poświacie, imponujące ruiny pałaców, świątyń i grobowców. Elegancko przybrane wielbłądy przechadzają się niespiesznie wśród starożytnych ruin, a gorące powietrze odbija się od złocistego piasku. Kobiety Bliskiego Wschodu
Piękności o ogromnych wyrazistych oczach, zasłonięte od stóp do głów. Tajemnicze, niedostępne i całko-wicie zależne od woli ojców, mężów, synów czy braci. W oczach kobiet Zachodu zastraszone, zniewolone, potrzebujące pomocy. W oczach większości mężczyzn – ideał żony. Jaka jest prawda o kobietach islamu?
Fatima ma 25 lat, długie, kręcone, kasztanowe włosy, migdałowe oczy i promienny uśmiech. W białej koszulce i dżinsach wygląda jak nastolatka. Zamawia wino, a kelner zapala jej papierosa. Może pić i palić, bo jest z dala od bliskich. Patrzę na nią z nie-dowierzaniem. Ostatnim razem widziałam ją szczelnie okrytą czadorem.
Fatima zaręczyła się, gdy miała 17 lat. Zaręczyny w świecie muzułmańskim to rytuał, gra pozorów i gestów. Mężczyzna widzi gdzieś dziewczynę i dochodzi do wniosku, że mogłaby zostać jego żoną. Obserwuje ją z ukrycia, wie o niej wszystko, tak samo zresztą, jak i o całej jej rodzinie. Ona o nim nie wie nic. Gdy chętny do ożenku jest pewny, że to odpowiednia wybranka, prosi swoją matkę, by porozmawiała z matką dziewczyny. Rozpoczynają się podchody. Pierwsza wizyta to krótka kawa, podczas której matki poznają się i zostaje wyjawiony cel odwiedzin. Gdy gość wychodzi, matka udaje się na rozmowę z mężem. Jeśli głowa rodziny wyrazi zainteresowanie, dochodzi do oficjalnej wizyty. Do rodzinnego domu dziewczyny przybywa konkurent wraz z całą swoją rodziną. W tym spotkaniu po raz pierwszy bierze udział przyszła narzeczona. Dziewczyna, bacznie obserwowana, siedzi skromnie, nie odzywa się niepytana, nalewa kawę lub częstuje przybyłych łakociami. Gdy goście opuszczą dom, dziewczyna proszona jest na rozmowę. Do niczego się jej nie zmusza, ale daje do zrozumienia, że powinna wyjść za mąż. – Jak można zdecydować o przyszłym życiu z mężczyzną, którego widziało się raz? Jak można mu zaufać? Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z moim adoratorem – wspomina Fatima.

Informacje na temat przyszłego męża zdobywa cała rodzina dziewczyny. Czy jest dobrym złowiekiem? Czy on i jego bliscy nie mają niczego kompromitującego na sumieniu? Ile zarabia? Dziewczyna na podjęcie decyzji ma ok. pięciu tygodni.
– Zgodziłam się. Uznałam, że z jednym mężczyzną będzie mi się prościej żyło niż z całą rodziną. Poza tym nie był taki stary. Miał 25 lat.
Gdy dziewczyna się zgodzi, jej ojciec zaprasza na kawę ojca narzeczonego i ustalane są warunki kontraktu ślubnego. To ważna chwila, gdyż można w nim zapisać np., że przyszły mąż zobowiązuje się do nieposiadania innych żon, dzieci w przypadku rozwodu zostaną z matką, a wysokość mahru, czyli daru ślubnego ofiarowanego kobiecie przez przyszłego małżonka, wynosi tyle i tyle. W rozmowach bierze udział cała rodzina. Główna zainteresowana nie może się odzywać.
– Na cenę wpływa bardzo dużo czynników. Najważniejszy to oczywiście dziewictwo. Im dziewczyna jest młodsza, tym większa pewność, że jest czysta.
Po dobiciu targu odbywają się oficjalne zaręczyny. Cała utargowana suma przeznaczona zostaje na kupno ubrań, butów i innych rzeczy potrzebnych młodej mężatce. Kobieta przychodząca do mężczyzny nie może mieć niczego z poprzedniego domu – opowiada Fatima.
Dopiero po oficjalnych zaręczynach młodzi mają czas, by się poznać. Zawsze jednak znajdują się pod baczną obserwacją starszych. Na samotne spacery wybierają się dookoła domu, z którego obserwują ich rodzice, a najbardziej intymny gest to trzymanie się za ręce. – W Egipcie zaręczyny trwają nawet 10 lat, gdyż narzeczony musi mieć czas, by uzbierać potrzebną sumę na małżeństwo. W krajach zachodnich pomaga mu cała rodzina. Gdy rok temu żenił się mój brat, musiałam wziąć pożyczkę z banku, aby się dołożyć.
Zarówno za przyjęcie zaręczynowe, jak i weselne płaci pan młody.
– Na ślubie mojej kuzynki w Syrii cała zabawa trwała 6 dni, począwszy od wieczoru henny, kiedy to maluje się jedną rękę panny młodej, a skończywszy na  uroczystym przejściu do domu pana młodego. Wiesz, że dziewczyna zostaje obwiązana czerwoną wstążką i przekazana swemu przyszłemu mężowi niczym podarek? Moje przyjęcia robione były na  wzór europejski. Obydwa, zarówno zaręczynowe, jak i weselne, trwały po 3 dni. Były ciasta, ciasteczka, kawa, herbata i soki. Zero alkoholu. 200-300 gości, muzyka na żywo, kamerzysta i fotograf.
Na imprezę weselną goście przynoszą w prezencie plastikowe kwiatki, a najbliższa rodzina zasypuje nowożeńców złotem.
Koszty, jakie ponosi pan młody, nie kończą się z dniem ślubu. Młody małżonek musi zapewnić oblubienicy wygodne i dobrze wyposażone mieszkanie z nowymi meblami. – Moje mieszkanie było ogromne. Duży salon, kilka pokoi, skórzane meble. Wszystko to kosztowało ogromne pieniądze, a ja z dnia na dzień byłam coraz bardziej nieszczęśliwa.
Po ślubie najważniejsza jest noc. Pan młody sprawdza, czy „inwestycja” była właściwa. Jeśli okaże się, że panna młoda nie jest dziewicą, małżeństwo uznaje się za nieważne, a młoda oblubienica okrywa hańbą siebie i całą rodzinę.
Urodzenie syna daje kobiecie szczególną pozycję w domu, a mężczyźnie poważanie w społeczności. Koleżanka Fatimy za urodzenie synka dostała złotą bransoletę, zaś za córkę – czekoladki.
Rozwód z prawnego punktu widzenia jest bardzo łatwy. Wystarczy, że mężczyzna trzykrotnie wyrazi takie życzenie. Koran jednak uważa rozwód za najgorszą z dozwolonych rzeczy i może do niego dojść tylko w ostateczności. Jeśli to mężczyzna zdecyduje się na odejście, wypłaca żonie cały mahr; jeśli kobieta – musi oddać mahr opuszczanemu mężowi.
Kobiety zajmują się przede wszystkim wychowywaniem dzieci i gotowaniem. Nie mają wielu rozrywek, a jeśli chcą się spotkać i poplotkować, mogą to zrobić wyłącznie w gronie rodzinnym.
Obowiązkiem mężczyzny jest obdarzanie żony szacunkiem i traktowanie jej w sposób łagodny. Kary cielesne w stosunku do żony są dopuszczalne, ale jako forma ostateczna. Zastrzega się nawet, że mężczyzna nie powinien bić żony na tyle mocno, by miała ślady na ciele.

W chwili obecnej w większości krajów arabskich nastąpiły zmiany. Część kobiet pracuje zawodowo i prowadzi dom, część jest wierna staremu stylowi życia. Zaczynają powstawać organizacje kobiece – jak np. Generalna Unia Kobiet Syryjskich czy jordańskie Kobiece Stowarzyszenie Solidarności. Ich członkinie walczą o równość płci, prowadzą kampanie przeciwko przemocy wobec kobiet. Arabskie feministki odnoszą się jednak sceptycznie do idei zachodnich. Uważają, że nie ma w nich miejsca na małżeństwo i macierzyństwo, a kobieta stanowi tylko obiekt seksualny. Islamskie feministki chcą natomiast czerpać korzyści z powrotu do źródeł islamu, żądają szacunku dla kobiet, dostępu do edukacji, a zarazem możliwości godnego bycia matką, żoną czy wdową. I wbrew temu, co nam się wydaje, hidżab dla wielu młodych kobiet arabskich jest symbolem powrotu do korzeni. Dzięki niemu kobieta może stać się obserwatorem, nie będąc jednocześnie obserwowaną.
NO TO W DROGĘ – SYRIA
Samolotem bilet w dwie strony od 1500 zł, z przesiadką w Amsterdamie lub Mediolanie.
www.klm.com; wwww.alitalia.com • Wizy pobytowe załatwia się w ambasadzie Syrii w Warszawie, ważne trzy (28 USD) lub sześć miesięcy (47 USD) od daty wydania na pobyt do 15 dni, pobyt dłuższy musi być zarejestrowany w regionalnym Biurze ds. Cudzoziemców. Więcej: www.syrian-embassy.com Przed przekroczeniem granicy należy się upewnić, czy w paszporcie nie widnieją wizy, pieczątki bądź inne wpisy wiążące się z Izraelem – można zostać zawróconym z granicy. Przy wyjeździe pobierana jest opłata w wys. 220 SYP (1 funt syryjski 1 SYP = 0,06 zł). W zasadzie tylko autobus, warunki komfortowe i tanio (bilet na trasie 300 km kosztuje ok. 340 SYP), w miastach równie tanie taksówki. • Damaszek: Al Amer Hotel, średniej klasy, dwójka ze śniadaniem od 58 USD.
www.alamerhotel.com
• Aleppo: Baron Hotel, Sharia al-Baron, Aleppo, od 30 USD za pokój ze śniadaniem, najsłynniejszy hotel w Syrii, utrzymany w atmosferze dwudziestolecia międzywojennego, mieszkali tu Charles Lindbergh, T. Roosevelt, Agatha Christie rozpoczęła tu pisanie swej powieści „Morderstwo w Orient Ekspresie”.
• Palmyra: Villa Palmyra, w centrum miasta, od 42 USD pokój z klimatyzacją.