Na Sycylii słońca jest w nadmiarze, a mieszkańcy cieszą się, że wakacje trwają tu przez cały rok. Bliskości morza zawdzięczają wilgotną bryzę, która zapewnia regionowi Palermo łagodny klimat, zaś tutejszej roślinności nadaje barwę soczystej zieleni. Już w czasach starożytnych z tej urodzajnej wyspy korzystali Rzymianie, zamieniając ją w spichlerz Imperium. Do dziś wzgórza obsadzone równymi rządkami winorośli, drzew migdałowych, oliwek, pistacji, granatów, cytrusów są nieodłącznym elementem tutejszego pejzażu, w który wkomponowane są małe miasteczka, wybudowane często na szczytach gór albo, jak w przypadku Palermo, w dolinie przypominającej kształtem gigantyczną muszlę ukrytą między górskimi masywami i otwierającą się na morze.
Nie należę do osób, które przez odpoczynek rozumieją wylegiwanie się na plaży i cykliczne spożywanie posiłków w hotelowych restauracjach, ale muszę przyznać, że Sycylia jest wyśmienicie przygotowana na takie tradycyjne rodzinne wakacje. Można spędzić tu czas, nie opuszczając hotelu ani na krok. Wiele ośrodków wybudowanych jest nad samym morzem, dzięki czemu zejść na plażę można wprost z własnej łazienki. Natomiast ci, którzy nie lubią rekreacyjnych kombajnów, powinni zakosztować tutejszej agroturystyki. Dofinansowana ze środków unijnych (wyspa wciąż pozostaje jednym z biedniejszych rejonów we Włoszech), nastawiona jest co prawda na klienta, co tu dużo mówić – zamożnego, ale w zamian za to gospodarz zapewni nam niepowtarzalne wrażenia rodem z romansu Danielle Steel.
Na przykład w ukwieconym hotelu przebudowanym ze średniowiecznego klasztoru dostaniemy pokój, z którego roztacza się widok na romantyczne wzgórza porośnięte winoroślą lub oliwnymi gajami, a elegancki kelner poda nam jedno z produkowanych w gospodarstwie win. Codzienną dawkę kalorii zapewnią tradycyjne wielodaniowe posiłki serwowane w byłym refektarzu, a dużą odległość od morza zrekompensuje basen o fikuśnym kształcie otoczony pomarańczowymi drzewami, które odurzają intensywnym zapachem, i których owoce możemy zrywać prosto z gałęzi. Tak jest w Santa Anastasia.
Z kolei w Azienda Bergi w budynkach gospodarstwa rolnego też urządzono hotel. Można wziąć udział w zbiorach miodu, cytrusów, kwiatów opuncji, a potem własnoręcznie robić z nich przetwory.



Gdy myślimy o Sycylii, pierwsze, co nam przychodzi do głowy, to oczywiście mafia. Uważni widzowie filmów poświęconych mafii na pewno jednak zorientowali się, że właściwością tej organizacji jest niejawność. A jak coś nie jest jawne, to trudno to zauważyć. Tak jest z mafią na Sycylii. Nie zauważyłam, ale nie potrafiłabym powiedzieć, czy jest, czy też jej nie ma. Wizerunek mafioza w czarnym garniturze i z ciemnymi okularami jest tak utrwalony w naszej świadomości, że chodząc ulicami Palermo, ma się wrażenie, że wokoło są sami cappi di tutti cappi. Ale to chyba raczej wynika z klimatu, wrodzonej elegancji Sycylijczyków i tradycji. Słońce operuje tu intensywnie, więc ciemne okulary są koniecznością. Co do elegancji, to sycylijski kierowca autobusu ma lepiej skrojony garnitur niż niejeden nasz minister. Wreszcie – kolor czarny jest kolorem typowo sycylijskim.
Podczas zwiedzania katedry w Cefalu wycofałam się szybko, gdy zobaczyłam tłum ludzi ubranych na czarno. Przewodnik wytłumaczył, że to „matrimonio”, a ja uznałam, że chyba się pomylił i miał na myśli „funerale”. Okazało się, że to jednak ślub. Panna młoda jako jedyna wystąpiła w nieczarnym stroju, choć nie białym, a kremowym. Co kraj to obyczaj.
Antidotum na lekką paranoję zrodzoną pod wpływem lektury książek Ma- rio Puzo lub filmów Coppoli (notabene coppola to nazwa popularnej tu czapeczki, którą nosił m.in. Mi-chael Corleone podczas ukrywania się na Sycylii) jest nocna wycieczka po owianej złą sławą stolicy regionu. Nocny puls 700-tysięcznego Palermo tętni setkami klubów, pubów, knajpek i dyskotek. Tysiące ludzi oddają się typowym wielkomiejskim rozrywkom. Jako że we Włoszech nie wolno palić wewnątrz budynków publicznych, ulice i uliczki zatłoczone są rozgadanym, gestykulującym towarzystwem. A co najważniejsze, w tym  zgiełku czuję się bezpiecznie. Wszyscy są życzliwi, przyjaźni i po śródziemnomorsku otwarci. Pary namiętnie całujące się na oczach innych to częsty widok. Mężczyźni zaczepiający kobiety też nie należą do rzadkości. Hałaśliwi skuterzyści przedzierający się między stolikami upakowanymi wzdłuż średniowiecznych uliczek zapewniają dodatkowy koloryt. Do którego należy dodać wesołość i spontaniczność wcale nie wynikającą z ilości wypitych trunków. I restauratorów, którzy zwykli witać gości w drzwiach lokali i osobiście kompletować dla nich menu. W zmianie klimatu na bardziej spokojny pomogła mi Hanna Pupek z Casa Polonia. Dzięki niej odkryłam kameralny lokal, wprost wymarzone dla mnie – nocną bibliotekę o pełnej nazwie Caffe-Enoteca-Ksiegarnia Kursaal Kalhesa.
W ogromnej, podzielonej na intymne zakamarki przestrzeni tego dawnego kamiennego magazynu, leniwie rozciągnięta na kanapach lub poszukująca prywatności, młodzież popija drinki, słucha sączącej się z głośników muzyki, zatapia się w lekturach, ogląda albumy lub komentuje ostatnie fryzury znajomych. Jakże inna od tego obrazu jest sycylijska prowincja, której senną wyjątkowość poznałam w miasteczku Castelbuono u stóp gór Madonie. Oprowadzał mnie po nim sam burmistrz, który zanim dotarliśmy do centrum, zdążył pozdrowić z imienia i nazwiska i porozmawiać ze znaczną częścią swojego elektoratu. Główny jego trzon stanowi zapewne płeć mniej piękna, która po zakończeniu codziennych prac i spożyciu domowego obiadu oraz oddelegowaniu kobiet na popołudniową mszę zbiera się na tutejszym Piazza Margherita i spędza czas we własnym towarzystwie. Pootwierane są wówczas cukiernie i bary. Mężczyźni grupują się, rozmawiając na styl włoski, czyli jednocześnie, rozgrywają partię szachów lub po prostu siedzą na wystawionych z barów krzesłach, obserwując domy naprzeciwko i pojawiających się nie wiadomo skąd i dlaczego o tej porze turystów. Aby dobrze się bawić, nie potrzebują wiele: papierosy, lody w maślanej bułce i akompaniament akordeonisty to recepta na udany wieczór.

Być może to wpływ słońca sprawia, że nie czuję na Sycylii tak charakterystycznej dla nas nerwowości. Nie ma tu syndromu wiecznego niezadowolenia czy wściekłego kierowcy. To najbardziej osobliwa rzecz, jakiej doświadczyłam na wyspie. Przyzwyczajona do ryczących klaksonów naciskanych pod byle pretekstem, nie mogłam rozgryźć zasad kierujących ruchem drogowym na Sycylii. Cóż to za dziwni ludzie – pomyślałam, gdy zobaczyłam, jak wszyscy kierowcy ruszają na czerwonym świetle, jakiś samochód jedzie pod prąd lub wykonuje skręt w lewo tuż przed maską pojazdu jadącego z naprzeciwka. Efekty sycylijskiego pojmowania ruchu drogowego widać po karoseriach. Auta są poobtłukiwane, powgniatane, z wybitymi światłami. Prawdę mówiąc, nie przypominam sobie, bym widziała jakiś samochód bez oznak ulicznych bojów. A mimo to czuję się bezpiecznie, przechodząc na czerwonym świetle, gdyż jak mi wyjaśnił znajomy Włoch tylko wtedy nic mi się nie stanie. Różnorodność architektury miast i miasteczek w rejonie Palermo odzwierciedla burzliwe dzieje tej największej wyspy Morza Śródziemnego.W Museo Mandralisca w Cefalu oglądałam starożytne fenickie monety obok greckich waz i rzymskich katafalków, by w sali obok podziwiać bizantyjskie ikony i romańskie rzeźby. Bogactwo obcych wpływów odczuwalne jest też w atmosferze na ulicach. Spacerując wąskimi uliczkami targowych dzielnic Palermo, gdzie kamienice często mają partery średniowieczne, a piętra klasycystyczne, czułam się jak na arabskim suku, gdzie handluje się wszystkim, co ziemia jest w stanie urodzić. 200 lat panowania Arabów robi swoje.
Zjeżdżając z dominującego nad Palermo wzgórza Monte Pellegrino, nie sposób nie zauważyć zapierającego dech widoku błękitnej laguny Mondello. Znajdziemy tu dwa kilometry piaszczystego brzegu, deptak zastawiony pamiątkarskimi straganami i niezliczoną ilość restauracji gotowych nas gościć najbardziej wymyślnymi potrawami tutejszej kuchni. Frutti di mare, szmaragdowa woda, delikatna bryza – czegóż chcieć więcej?

No to w drogę - Sycylia

Podróż na Wyspę Słońca Sycylia – z jej krajobrazową różnorodnością i bogactwem kulturowych pamiątek – jest jednym z tych miejsc, które trzeba odwiedzić, niezależnie od mitów, którymi obrosły. Samolotem – tanimi liniami Centralwings do Palermo – ok. 1240 zł w dwie strony, liniami Alitalia – z przesiadką w Mediolanie – 1250 zł.
Pociągiem – przez Wiedeń, Wenecję i Rzym – ok. 35 godzin;
Autobusem – od 410/770 zł w jedną/dwie strony; samochodem ok. 2300 km od granicy w Cieszynie. Lotnisko Falcone Bosellino jest w Punta Raisi, 30 km na zachód od Palermo, auto-busy co 30 minut łączą lotnisko z centrum Palermo, 45 minut, taksówka – ok. 40 euro, pociągi kończą bieg na Stazione Centrale, autobusy dalekobieżne odjeżdżają z Via Paolo Balsamo przy stacji   kolejowej, promy i wodo    loty – Stazione Marittima przy Via Francisco Crispi, komunikacja miejska działa bez zarzutu – bilet całodzienny na wszystkie linie – 2,60 euro. www.gesap.it,www.amat.pa.it Baia del Corallo – schronisko młodzieżowe, Via Plauto, 12 km za Palermo, 17 euro, palermo@ostellionline.org
Kempingi Trinacria (Via Barcarelo) i Ulivi (Via Pegaso) – 13 km na pn.-zach. od Palermo, od 5 euro
www.campingtrinacria.it
Hotel Letizia – każdy pokój w innym kolorze, Vie Dei Bottai, Palermo, dwójka od 85 euro, www.hotelletizia.com
Hotel Orientale – świetna atmosfera, Via Maqueda 26, dwójka 60 euro.
PRZYDATNY ADRES
Stowarzyszenie polsko-włoskie Casa Polonia, +39 09 16817672, www.casapolonia.it