To ledwie godzina jazdy od Warszawy. Do Spalskiego Parku Krajobrazowego przyjeżdżałem jeszcze jako dzieciak – na kolonie, a potem obozy harcerskie. Z tamtych czasów niewiele jednak pamiętałem, dlatego postanowiłem wrócić do województwa łódzkiego, by odkryć je na nowo. I pokazać wam, że to ciekawy region nie tylko na wakacje.

Spała

Do tej niezwykle sennej osady przyjeżdża się wypocząć na łonie natury, co już wieki temu doceniali polscy królowie, rosyjscy carowie i prezydenci Polski międzywojennej, którzy do spalskich lasów przybywali także na polowania. W 1885 r. wybudowano tutaj rezydencję cara Aleksandra III, a po odzyskaniu niepodległości lato w osadzie spędzali prezydenci Stanisław Wojciechowski i Ignacy Mościcki (za czasów którego Spałę nazywano drugim Belwederem), kuracjuszem był także Józef Piłsudski.

Spacerując przez Spałę, koniecznie zajrzyjcie nad strumień Gać, gdzie stał młyn należący do rodziny Spałów, od której miejscowość wzięła swoją nazwę, oraz do drewnianego Kościoła w stylu zakopiańskim z 1923 r. Przejdźcie przez park w stylu angielskim z czasów carskich, do którego drzewa sprowadzano z Kaukazu (dziś to oficjalnie Park Prezydentów, w którym sadzą dęby), przyjrzyjcie się starej wieży ciśnień, a potem zróbcie sobie zdjęcie z symbolem osady – posągiem żubra z 1862 r., który pierwotnie stał w Zwierzyńcu koło Białowieży i upamiętniał polowania cara Aleksandra II. Po I wojnie światowej posąg trafił do Moskwy, a po latach do Warszawy. Aż wreszcie w 1928 r. prezydent Ignacy Mościcki zdecydował o ustawieniu żubra w Spale. Pomnik zwierza nie miał jednak łatwego życia. Niektórzy próbowali rozpruwać mu brzuch, wierząc w legendę o ukrytym w nim złocie. Pod koniec II wojny światowej stracił też łeb – odciął go niemiecki oficer i próbował wywieźć do Berlina.

Jeśli będziecie mieć szczęście, to być może podczas spacerów spotkacie znanych polskich sportowców, którzy przyjeżdżają tutaj trenować w Centralnym Ośrodku Sportu. W Spale możecie zatrzymać się w hotelach, willach i dworach, a jeśli będziecie chcieli aktywnie spędzić czas, to wybierzcie się na przejażdżkę konną albo wycieczkę rowerową połączoną ze spływem kajakowym rzeką Pilicą. Najpopularniejszym odcinkiem jest Spała – Tomaszów Mazowiecki (ok. 13 km), a najbardziej malowniczym Spała – Teofilów (6,5 km).

Bunkier w konewce

To nie lada gratka dla miłośników historii i militariów, położona zaledwie 4,5 km od Spały. Trasa turystyczna Bunkier w Konewce powstała na terenie byłego kompleksu niemieckich schronów Gefechtsstand „Anlage Mitte”. Na spacer po dawnej wojskowej kwaterze umówiłem się z Juliuszem Szymańskim, który 15 lat temu ją wydzierżawił i w najważniejszym obiekcie – schronie kolejowym, stworzył muzeum militariów. Są też schrony techniczne i podziemne kanały. Kolejowy ciągnie się przez 380 m (do dziś zachowały się fragmenty torowiska). Idąc przez niego, zobaczycie pojazdy wojskowe, modele niemieckich pociągów wojskowych. Jest i rosyjska armata odkupiona od wytwórni filmów fabularnych z Łodzi, która była pierwszym eksponatem w muzeum, a wcześniej rekwizytem w serialu Czterej pancerni i pies.

Pana Juliusza pytam, skąd schrony w Konewce, a także położonym kilkanaście kilometrów dalej Jeleniu? – Powstały po tym, gdy pod koniec 1939 r. w Spale utworzono siedzibę niemieckiego ośrodka dowodzenia Ober-Ost. Oberbefehlshaber der Ost – czyli Dowództwo Wojskowe na Wschodzie – obejmowało swoim zasięgiem wschodnie tereny okupowanej Polski (Generalnego Gubernatorstwa) i tereny Prus Wschodnich graniczące z ziemiami zajętymi przez Związek Radziecki – tłumaczy.

Przewidując wybuch konfliktu zbrojnego ze stalinowską Rosją Hitler polecił budowę centrów dowodzenia, z których niemieccy dowódcy bezpiecznie mogliby dowodzić rozwinięciem operacji wojskowych na wschodzie. W Spale postanowiono ulokować dowództwo Grupy Armii Środek, któremu nadano kryptonim „Anlage Mitte” – dodaje.

Schron kolejowy, przez który idziemy, mógł pomieścić całe składy pociągów, które Niemcy wykorzystywali jako ośrodki dowodzenia dla sztabów wojskowych, a także dla najwyższych dostojników III Rzeszy. Na wystawie w dawnej hydroforni zobaczycie, jak budowano schrony – właścicielowi udało się odzyskać dokumentację budowlaną z 1939 r. z rysunkami i rozmieszczeniem obiektów w terenie, z najbardziej szczegółowymi danymi technicznymi.

Jeśli do bunkrów przyjedziecie w weekend, to będziecie mogli pojeździć motocyklami i samochodami wojskowymi. Są też miejsca piknikowe. I co ważne: tutaj mile widziane są także psiaki. Zwiedzanie kompleksu kosztuje 12 zł (bilet ulgowy 8 zł); bunkierkonewka.eu.

Niebieskie źródła

Szukacie prawdziwych cudów natury? Nie możecie więc pominąć miejsca, które kilka lat temu nagrodzone zostało przez naszą redakcję tytułem jednego z 7 nowych cudów Polski. W rezerwacie przyrody Niebieskie Źródła, który utworzono w 1961 r. w Tomaszowie Mazowieckim zobaczycie wywierzyska krasowe – jedne z najciekawszych zjawisk krasowych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Otóż ze spękanych wapieni jurajskich wytryska woda mająca niebiesko-zieloną barwę i tworzy źródła. Zabarwienie wody jest jednak tylko efektem optycznym – czysta przefiltrowana woda pochłania promienie czerwone, a przepuszcza promienie niebieskie i zielone. Pod wodą zobaczycie też malutkie gejzery z piasku podrzucanego przez wodę.

Źródła były słynne już trzy wieki temu, wówczas nazywano je Modrymi Wodami albo Błękitną Wodą. Wtedy to u ich ujścia stał młyn, do którego później dobudowano karczmę nazwaną od nazwiska młynarza Utratą. Przypisywano im właściwości lecznicze, dlatego również i w tym miejscu gościli różni władcy, a wśród nich car Mikołaj II. Na początku XX w. planowano tutaj wybudować sanatorium, a niemieccy okupanci mieli pomysł, by stworzyć ośrodek wypoczynkowy. Na szczęście żaden z tych planów nie doszedł do skutku, dzięki temu flora i fauna wciąż mają się tutaj dobrze. Rezerwat jest domem dla 75 gatunków ptaków – m.in. krzyżówek, łabędzi, czernic czy strzyżyków – z których wiele tutaj zimuje, bo woda w źródłach nie zamarza (zimą ma ok. 9 st. Celsjusza).

Skansen Rzeki Pilicy

Tutaj poznacie historię młynarstwa wodnego w dorzeczu Pilicy, zobaczycie pamiątki po dawnej Spale (największą osobliwością tej kolekcji jest budynek dawnej carskiej toalety) czy architekturę Nadpilicza. – To pierwsze w Polsce muzeum na wolnym powietrzu poświęcone rzece, utworzone 20 lat temu – wyjaśnia przewodnik Zbigniew Cichawa. I zadaje mi pierwsze pytanie, na które odpowiedzieć nie umiem: Skąd nazwa rzeki Pilica? Otóż, jak wyjaśnia, od słowa pilić, tzn. szybko coś robić, bowiem Pilica była kiedyś bardzo rwącą rzeką.

Jednym z najokazalszych i pierwszym obiektem, jaki przeniesiono do skansenu, jest młyn ze wsi Kuźnica Żerechowska nad rzeką Luciążą, w którym można dziś obejrzeć kolekcję ruchomych miniatur młynów zbudowanych przez Jana Ekiela, emerytowanego młynarza z dziada pradziada. Znał wszystkie tajniki młynów poruszanych siłą wiatru, wody i zwierząt. Jako ostatni młynarz w Polsce trudnił się sztuką zakuwania, czyli ostrzenia kamieni młyńskich – te możecie zobaczyć w galerii obok wejścia.

Pan Zbyszek pokazuje mi inne niezwykłe eksponaty, jak opancerzony ciągnik artyleryjski Luftwaffe uważany za perełkę z Pilicy, nazywany przez miejscowych „lufcikiem”. Zatonął w styczniu 1945 r. przy próbie forsowania rzeki podczas odwrotu wojsk niemieckich przed tzw. ofensywą zimową Armii Czerwonej. Z dna Pilicy wydobyty został w 1999 r. i jak wyjaśnia przewodnik, to jedyny zachowany na świecie egzemplarz z zaledwie kilku eksperymentalnych ciągników artyleryjskich.

Mnie jednak bardziej od militariów interesuje dawna architektura. Np. spichlerz (1934 r.) spod Smardzewic na paszę dla bizonów podarowanych prezydentowi Ignacemu Mościckiemu przez Polonię kanadyjską. Dziś mieści się w nim kolekcja starych kajaków pamiętających jeszcze czasy przedwojenne. Ale największy zachwyt wzbudza Stacyjka Reymonta, której historia sięga 1896 r. Wtedy właśnie w warszawskiej Szkole Technicznej, której właścicielem była Kolej Warszawsko-Wiedeńska, zbudowano drewniany pawilon wystawowy, który pokazany został na Wszechrosyjskiej Wystawie Przemysłowo-Artystycznej w Niżnym Nowogrodzie. A rok później ustawiony na trasie kolei na przystanku Wolbórka (od nazwy rzeki) i przerobiony na poczekalnię oraz kasę biletową. – Władysław Reymont często tutaj bywał w młodości, bowiem jego rodzice mieli młyn wodny w pobliskim Jakubowie – dzisiaj to Prażki. Poza tym Reymont, zanim został cenionym pisarzem, pracował na kolei – opowiada Cichawa. Stacyjka znana jest z filmów, m.in. "Kobieta z prowincji" z Ewą Dałkowską i Bożeną Dykiel z 1984 r.

I ostatnia ciekawostka. Zwróćcie uwagę na wykończenie dachu budynku. Jestem ciekaw, czy wam też będzie przypominać przód lokomotywy z kominem, kotłem, zderzakami i buchającą parą; skansenpilicy.pl.

Groty Nagórzyckie

To jedyna na świecie podziemna kopalnia piasku! Ponad 200 lat temu chłopi ze wsi Nagórzyce (teraz to część Tomaszowa Mazowieckiego) zaczęli kopać bielusieńki piasek na własne potrzeby. Wysypywali ścieżki, w domach utwardzali klepiska, a czasem ktoś ten piasek od nich kupował. Wyrobisko stawało się więc coraz głębsze, aż powstał system podziemnych jam. – Historia tego miejsca zaczyna się jednak ponad 100 mln lat temu, kiedy było tutaj morze, a z Gór Świętokrzyskich wpływała do niego potężna rzeka, która niemal zmiotła te góry, przenosząc w to miejsce piasek i osadzając w ogromnej niecce o średnicy 30 km i głębokości prawie do 200 m – tłumaczy Cichawa, który oprowadza mnie także po tomaszowskich jaskiniach.

Jakość tutejszego piasku docenili hutnicy szkła w XIX w., kiedy okazało się, że zawiera on aż 80 proc. czystego kwarcu. Zaczęto go cenić na równi ze znanym wówczas w Europie piaskiem saksońskim. Nagórzycki stał się tak popularny, że transportowano go do hut w całej Polsce. Chałupnicze drążenie pieczar trwało jeszcze na początku XX w., jednak po wypadku, w którym zginął górnik amator, władze carskie zabroniły dalszej eksploatacji jaskiń. Mieszkańcy Nagórzyc wzięli się jednak na sposób i zaczęli wydobywać piach metodą odkrywkową. Interes przestał się im opłacać, gdy na drugim brzegu Pilicy otwarto nowoczesną kopalnię piasków kwarcowych Biała Góra.

Przez lata groty nie były zabezpieczone, poszukiwacze skarbów wchodzili do nich na własną odpowiedzialność. Od 2012 r. zwiedza się je, przemierzając podziemną trasę turystyczną (160 m) z przewodnikiem, który opowie wam również legendę o diable nagórzyckim namawiającym górników do grzechu. Ceny biletów: 9 zł (normalny), 7 zł (ulgowy); groty.mck-tm.pl.

Zalew Sulejowski

Powstał przez spiętrzenie rzeki Pilicy pomiędzy Sulejowem a Smardzewicami, na terenie Sulejowskiego Parku Krajobrazowego, i od prawie pół wieku jest ulubionym miejscem nie tylko łodzian do uprawiania sportów wodnych. Nie mogłem więc sobie odmówić krótkiego rejsu po zalewie, który ma aż 17 km długości, malownicze zatoczki i znakomite położenie: z każdej strony otoczony jest lasami sosnowymi, które upodobali sobie grzybiarze.

Moim kapitanem podczas rejsu jest Marek Moskwa z regionalnej organizacji turystycznej. Spotykamy się w porcie jachtowym Maruś, z którego wypływamy jachtem Antila 26 – Lady Ku, a Marek, który ma uprawnienia do żeglowania, zachwala mi akwen, który jest zdecydowanie mniej zatłoczony od np. Zalewu Zegrzyńskiego na Mazowszu, nie mówiąc już o mazurskich jeziorach. Idealne więc to miejsce do nauki żeglowania. A jeśli lubicie wędkować, to też nie będziecie zawiedzeni. W zalewie pływają szczupaki, leszcze, bolenie i karpie, ale za króla tych wód uważany jest sandacz, na którego połowy zjeżdżają wędkarze z całej Polski.

Marek próbuje podszkolić mnie w żeglowaniu, choć okazuje się, że wcale nie jestem pojętnym sternikiem. Tłumaczę to sobie rozleniwiającym żarem z nieba, który powoduje, że jedyne, na co mam ochotę, to po prostu posiedzieć na łodzi i nacieszyć się widokami. Jednak jeśli będziecie chcieli skorzystać z kursu i zdobyć patent żeglarza jachtowego, to przygotujcie się na wydatek ok. 850 zł. Szczegóły na stronie bluebingo.pl.