Mimo że temperatura w czeskim uzdrowisku Jańskie Łaźnie była nieco na plusie, armatki śnieżne pracowały z całą mocą. Mieliśmy jednak szczęście – dzień po naszym przyjeździe zaczął sypać prawdziwy śnieg. Alena, która co roku wynajmuje nam mieszkanie, powiedziała, że w sezonie 2016/2017 śnieg spadł tylko raz, po Nowym Roku. Boże Narodzenie narciarze przebiedowali na sztucznym.

Wyjazd na narty w tzw. wysokim sezonie grudzień–luty kiedyś dawał gwarancję śniegu, dziś już nie. W Alpach w sezonie 2016/2017 odnotowano kryzysowy spadek opadów i pokrywy śnieżnej – największy w stuleciu. Europejska Agencja Środowiska szacuje, że od lat 70. XX w. średnia długość okresu śnieżenia skraca się o pięć dni na dekadę.

Brak śniegu to straty dla gospodarki

Na nartach jeździ ok. 6–8 proc. Polaków, szacuje Polska Organizacja Turystyczna. Jeszcze kilka lat temu co ósmy z badanych wybierał Polskę (działa tu ok. 200 ośrodków narciarskich). Jednak sytuacja z roku na rok zmienia się na korzyść Alp, a nawet Czech czy Słowacji. Takie wnioski płyną z raportu „Zimowe destynacje narciarskie” (ARC Rynek i Opinia).

– W Polsce nie prowadzi się badań, które pokazywałyby, jakie straty ponosi gospodarka z powodu braku śniegu. Ale problem jest widoczny gołym okiem – twierdzi Joanna Mieszkowicz, prezes Fundacji Aeris Futuro. Jej misją jest przeciwdziałanie globalnym zmianom klimatu.

– W Alpach, gdzie od lat monitoruje się sytuację, badacze zaobserwowali, że podnosi się tzw. linia śniegu. To minimalna wysokość n.p.m., powyżej której można liczyć na pewny śnieg. Dziś to 1200 m n.p.m. Powyżej leży większość kurortów, to „kurorty pewne śniegowo”. Jednak według scenariuszy badaczy, jeśli nie ograniczymy emisji dwutlenku węgla, do 2050 roku linia śniegu podniesie się do 1800 m n.p.m. – wylicza Mieszkowicz.

Ośrodki narciarskie będą się zamykać

Efekt? Duża część ośrodków może przestać funkcjonować. Liczba szwajcarskich ośrodków narciarskich zmaleje do 101 (z ponad 200). Jeszcze gorzej będzie w Austrii, Włoszech i Polsce, gdzie kurorty położone są jeszcze niżej.

Podobne wyliczenia przedstawia dotyczący Stanów Zjednoczonych raport dr Elizabeth Burakowski z Institute for the Study of Earth, Oceans, and Space (EOS) University of New Hampshire. W najmniej optymistycznym scenariuszu do połowy wieku pokrywa śnieżna w USA zmaleje o połowę. W niektórych stanach zniknie całkowicie. W takim wypadku do końca XXI wieku rentowność utrzyma tylko 14 największych ośrodków!

„Śnieg pojawia się później i szybciej topnieje. Branża sportów zimowych, która dokłada do budżetu USA ok. 12,2 mld dol. rocznie i utrzymuje ponad 200 tys. miejsc pracy, już odczuwa skutki kryzysu. Mniej śniegu to mniej ludzi na stokach. Tylko w ciągu dekady – w związku ze spadkiem liczby turystów – spadło zatrudnienie, a straty szacowane są na około miliard dolarów”– pisze dr Burakowski.

Choć światowy biznes sportów zimowych to niewielki wycinek globalnej gospodarki, jest on kluczowy dla górskich regionów USA czy Europy. 44 proc. z 400 mln narciarzy na świecie jeździ w Alpach, w USA 21 proc.

Coraz więcej stoków trzeba sztucznie naśnieżać

W XXI wieku śnieg zyskuje więc status białego złota, o które trzeba dbać. Szwajcarskie lodowce (m.in. Titlis) od kilku lat po sezonie zimowym są okrywane specjalnymi płachtami termoizolacyjnymi. Te „kocyki” odbijają nawet 80 proc. promieni słonecznych i zmniejszają proces topnienia lodowców o 60 proc.

To jednak margines działań. Większość wysiłków koncentruje się bowiem na naśnieżaniu. Branża ta rozwija się błyskawicznie. Skomplikowane systemy naśnieżania (zbiorniki z wodą, chłodnice, pompy, rury, kompresory, armatki i lance) w niczym nie przypominają pierwszej armatki. Została ona skonstruowana w 1950 r. z kompresora i węża ogrodowego.

Widać to choćby na przykładzie słynnego szwajcarskiego Davos. Jeszcze 20 lat temu działały tam pojedyncze armatki śnieżne. W Szwajcarii sztucznie naśnieżanych było wówczas ok. 10 proc. stoków. Dziś zastąpił je zintegrowany i zarządzany komputerowo system obejmujący prawie 400 maszyn, który pracę rozpoczyna już w październiku. Niektóre kurorty są w stanie zaśnieżyć wszystkie trasy! W USA 88 proc. ośrodków należących do National Ski Areas Association używa sztucznego naśnieżania.
 
– Obsługujemy już 2 tys. klientów w ponad 50 krajach, licząc tylko kurorty narciarskie. A działamy także w nowych obszarach, takich jak śnieżne kopuły w Dubaju, Kairze czy Pekinie – potwierdza David Klotz z TechnoAlpin. Ta firma z Południowego Tyrolu to główny gracz na rynku produkcji śniegu. Jej zyski w ostatnim dziesięcioleciu wzrosły dwukrotnie i obecnie wynoszą 170 mln dol. rocznie.

Nowe technologie ułatwiają produkcję sztucznego śniegu

Śnieg techniczny, tak jak naturalny, składa się z wody i powietrza. Jednak do jego produkcji konieczna jest odpowiednia temperatura i wilgotność. Im zimniej, tym łatwiej go wytworzyć. Przy niskiej wilgotności (rzędu 20 proc.) systemy naśnieżania mogą działać nawet przy temperaturze 3 st. C. Natomiast gdy wilgotność jest wysoka, potrzebne są temperatury ujemne, poniżej minus 2 st. C. Dlatego firmy naśnieżające od lat inwestują w badania, których celem jest zwiększenie efektywności armatek także w temperaturach dodatnich.

Jako pierwsza technologię taką opracowała izraelska grupa IDE zajmująca się m.in. chłodzeniem w kopalniach złota i diamentów. Technologię AWS (All Weather Snow), która umożliwia produkcję śniegu nawet przy 40 st. C, oferuje m.in. fińska firma SnowTek, austriacka Supersnow GmbH, południowokoreańska S&A Co., Ltd., a w Polsce SuperSnow S.A. Wykorzystuje się ją m.in. na austriackim lodowcu Pitztal, a w lipcu 2017 r. zastosował ją w Szczyrku ośrodek Beskid Sport Arena.

Od kilku lat podobną innowację, tzw. SnowFactory, oferuje TechnoAlpin. SnowFactory wygląda jak wielki kontener. – Produkcja śniegu odbywa się za pomocą innowacyjnej technologii chłodzącej. Wydajny wymiennik ciepła schładza wodę do punktu zamarzania. Obieg chłodzenia pozostaje zamknięty, co umożliwia wytwarzanie śniegu przy każdej temperaturze na zewnątrz – wyjaśnia David Klotz. Suche lodowe płatki śniegu zamrożone w 100 proc. mają temperaturę jądra minus 5 st. C. i długo się topią.

Klotz dodaje, że SnowFactory nie ma zastępować tradycyjnych systemów naśnieżania, jedynie je wspomagać. Innowacja używana jest głównie podczas imprez w dużych miastach. Np. podczas World Cup w chorwackim Sljeme i na niżej położonych stokach. W Polsce testuje ją m.in. Karpacz.

Produkcja sztucznego śniegu jest bardzo kosztowna

Biały puch ma wysoką cenę. Na ostateczną kwotę składają się:

  • koszty sprzętu (ceny armatek zaczynają się od kilkunastu tysięcy złotych),
  • budowy zbiorników wodnych (te największe w Alpach mają 500 tys. metrów sześciennych),
  • prądu i wody (gdy jest daleko, trzeba ją doprowadzić).

Już dziś kurorty w USA połowę wydatków na prąd przeznaczają na sztuczne naśnieżanie, a jeden sezon narciarski w Alpach zużywa niemal tyle wody, ile rocznie duże miasto. – W cenie skipassu w Tyrolu już dziś 50 proc. to koszt przygotowania i obsługi stoków, a tylko 25 proc. to koszt wyciągów – zdradza Joanna Mieszkowicz.

Metr sześcienny technicznego śniegu kosztuje średnio 3–5 euro. Z danych Tatra Mountain Resorts, właściciela stacji Tatrzańska Łomnica, Jasna pod Chopokiem, Szpindlerowy Mlyn i Szczyrkowski Ośrodek Narciarski, pokrycie warstwą śniegu grubości pół metra kilometrowej trasy szerokości 60 m to jednorazowy koszt 20–30 tys. zł. Jednak w zależności od pogody naśnieżania trzeba powtarzać. A także codziennie (a często dwa razy dziennie) wyrównywać powierzchnię stoku ratrakami.

Sztuczny śnieg to obciążenie dla środowiska

Z raportu US National Ski Areas Association wynika, że przeciętnie kurort wydaje w sezonie 606 tys. dol., naśnieżając średnio ok. 80 hektarów stoków. Drogo pozyskany surowiec nie może się tak po prostu rozpuścić.

W Alpach stosuje się m.in. snow-farming. Warstwę starego śniegu pokrywa się półmetrową warstwą kory i przechowuje. Ok. 20 proc. rozpuszcza się podczas letnich miesięcy, ale reszta posłuży podczas następnej zimy. „Wytwarzanie śniegu nie uratuje biznesu narciarskiego, tylko opóźni ten proces” – pisze Porter Fox w książce o historii narciarstwa i przyszłości śniegu („Deep: The Story of Skiing and the Future of Snow”).

Produkując sztuczny śnieg, pogłębiamy ocieplenie klimatu. Mnóstwo energii potrzebnej do jego produkcji wciąż pochodzi z zasobów nieodnawialnych, np. węgla – dodaje Joanna Mieszkowicz. Ten proces można minimalizować, czerpiąc prąd ze źródeł odnawialnych, np. wody. Taki ekologiczny śnieg powstaje np. w kurorcie Melchsee-Frutt. Można też unikać transportu śniegu ciężarówkami czy helikopterami (jak np. podczas igrzysk zimowych w Kanadzie).

Co zrobią kurorty narciarskie bez śniegu?

Dr Elizabeth Burakowski zauważa, że w zderzeniu z niepewną przyszłością część kurortów zwłaszcza niżej położonych już dziś – by zatrzymać turystów – zamiast w produkcję śniegu powinna inwestować w inne atrakcje.

– Świetnym przykładem są powstające na Podhalu ośrodki spa i aquaparki, oparte na odnawialnych źródłach geotermalnych – mówi Joanna Mieszkowicz. Zgadza się z nią dr Burakowski i wskazuje na Jay Peak w Vermoncie, który dzięki aquaparkom przetrwał już kilka ciężkich bezśnieżnych sezonów.