29 czerwca

Po wielu przystankach w Ameryce Południowej, Afryce, Indiach i Azji Earhart ląduje w mieście Lae w Papui-Nowej Gwinei. Za sobą ma większą część trasy, pozostało jeszcze 11 tys. km nad bezmiarem Pacyfiku. W liście do męża pisze: Pragnę, byś wiedział, że jestem świadoma ryzyka. Robię to, bo po prostu chcę. Kobiety muszą próbować osiągać to co mężczyźni, a ich porażki muszą być wyzwaniem dla innych kobiet.

2 lipca, godz. 10.00

Mocno obciążona „Electra” podrywa się z lotniska w Lae. Z pełnymi zbiornikami i dodatkowym paliwem może przebywać w powietrzu nawet do 27 godz., przy bezwietrznej pogodzie jest w stanie przelecieć do 5880 km. Jednopłatowiec kieruje się w stronę odległej o ponad 4000 km wyspy Howland, leżącej niemal dokładnie w połowie drogi między Australią a Hawajami. To zagubiony na oceanie płaski skrawek lądu długości 2 km i szerokości zaledwie 500 m.

– Howland jest tak małą kropką na Pacyfi ku, że każdy środek do jej zlokalizowania musi być dostępny – powiedziała Earhart, zanim zasiadła za sterami. Te środki zostają jej zapewnione m.in. dzięki wsparciu Rooseveltów. U brzegów wyspy stacjonuje kuter „Itasca”, należący do straży przybrzeżnej USA. Jego zadaniem jest kontakt radiowy z załogą samolotu i naprowadzenie jej na wyspę. Dwa inne amerykańskie statki otrzymują rozkaz zapalenia wszystkich świateł – będą kierunkowskazami na trasie lotu. Dodatkowo na wyspie Howland wykonano pasy startowe, które ułatwią lądowanie załodze „Electry”. Wszystko wydaje się zapięte na ostatni guzik.

2 lipca*, godz. 6.14

Amerykanka nadaje komunikat do kutra – „Electrę” dzieli od wyspy 200 mil. O świcie Amelia przekazała wiadomość, że dobre prognozy się nie sprawdziły i samolot leci w deszczu. Mimo że „Itasca” od kilku godzin odbiera wyraźne sygnały od zbliżającego się samolotu, Earhart najwyraźniej go nie słyszy – powtarza bowiem prośbę, by statek podał swoją częstotliwość.

* Samolot przekroczył Międzynarodową Linię Zmiany Daty

Godz. 7.42

– Musimy znajdować się nad wami, ale nie możemy was zobaczyć. Paliwo się kończy. Nie jesteśmy w stanie skontaktować się z wami przez radio. Lecimy na wysokości tysiąca stóp – przekazuje Earhart załodze kutra. Jest już wyraźnie zaniepokojona, że nie dociera do niej żadna wiadomość ze statku. Godzinę wcześniej znów prosiła, by „Itasca” podał swoją częstotliwość, ale nie dostała odpowiedzi.

Godz. 7.58

Earhart ponownie nadaje komunikat, że nie słyszy załogi kutra, po raz kolejny prosi o wysłanie sygnału, który pozwoli namierzyć „Itascę” radiowo. Problem w tym, że załoga statku nie może nadać sygnału na częstotliwości, o którą prosi Amelia. Przesyła więc wiadomość alfabetem Morse’a. Pilotka w końcu go odbiera, ale nie potrafi określić kierunku, z jakiego dociera sygnał.

Godz. 8.43

– Jesteśmy na linii [kompasu] 157 337 [stopni]. Powtórzymy ten komunikat. Powtórzymy go na 6210 kilohercach. Czekajcie – nadaje Earhart, która od ponad 20 godz. siedzi za sterami samolotu. Dwie minuty później na tej samej częstotliwości przekazuje następną informację: – Przebiegamy na linii północ – – południe. Po czym zapada cisza. Akcja ratownicza rusza godzinę później – dziewięć okrętów z 4 tys. osób na pokładach i 66 samolotów wojskowych poszukuje Amelii Earhart. Zostaje spatrolowanych 640 tys. km2 oceanu, czyli powierzchnia dwukrotnie większa od Polski. Bezskutecznie. Nie znaleziono nic, co by wskazywało, jaki los spotkał załogę samolotu. Akcja, która pochłonęła 4 mln dolarów i była jedną z największych w historii, jakie podjęto w celu odnalezienia pojedynczego samolotu, jest odwołana 19 lipca. Putnam natychmiast rozpoczyna poszukiwania na własną rękę: na wyspach Feniks, Tabuaeran, Wyspach Gilberta, Wyspach Marshalla i Wyspie Bożego Narodzenia, czyli skrawkach lądu leżących najbliżej Howland. Także bez rezultatu. 5 stycznia 1939 r. Sąd Najwyższy w Los Angeles oficjalnie uznaje Earhart za zmarłą.