Najbardziej podoba mi się tu brak zadęcia. Ten luz najlepiej widać na ulicach, dlatego zwiedzając ze mną Poznań, musicie przygotować się na to, że muzealne wnętrza ominiemy szerokim łukiem, a większość czasu spędzimy na świeżym powietrzu. Jeżeli jeszcze nigdy tu nie byliście, zabiorę was na Ostrów Tumski. Proszę nie mylić go z tym wrocławskim. Nasz Ostrów to wyspa położona na Warcie. Skupia się tu wszystko co w Poznaniu najlepsze: malownicze zaułki, zieleń i bujna historia. Mało kto wie, że gotycka katedra św. Apostołów Piotra i Pawła, która zdominowała tutejszy krajobraz, jest jedną z najstarszych świątyń w Polsce. Wszystkich przybyszów, więc i was, zabieram też pod bodące się koziołki na ratuszu, o ile uda nam się tam dotrzeć na 12, bo tylko wtedy pokazują swoje rogi. Niby zgrane, ale uwierzcie, każdemu się podoba! W drodze na rynek przejdziemy przez brukowaną ulicę Gołębią. Malinowy kolor kamienic nastraja mnie pozytywnie nawet w najbardziej pochmurny dzień.

Podobnie jak widok murów szkoły baletowej, do której chodziłam. Wstąpmy na chwilę na jej barokowy dziedziniec. Robi wrażenie? Tak właśnie myślałam! W Poznaniu artystycznym duszom polecam nie tylko Festiwal Malta, ale też dość eksperymentalne spektakle w Polskim Teatrze Tańca. Adresu nie podam, bo choć oficjalnie znajduje się on przy ul. Koziej 4, tak naprawdę nie ma jednej sceny, a jego przedstawienia odbywają się w rożnych przestrzeniach miasta. Chętnie, trochę na przekor dawnym czasom baletowym, zachodzę też do pobliskiej cukierni na rogala marcińskiego. Wreszcie mogę się do woli cieszyć ich smakiem. I to nadzienie z białego maku! Choć zgodnie z tradycją to smakołyk serwowany 11 listopada, można kupić go przez cały rok. Pudełko świeżych rogali to obowiązkowy suwenir także dla was.

Moim ulubionym miejscem na weekendowy odpoczynek jest za to park Sołacki zwany przez poznaniakow Sołaczem. Trafia tu mało turystów, gdyż położony jest nie w centrum, a w pięknej willowej dzielnicy. To park w stylu angielskim, w którym rośnie ponad trzy tysiące drzew, przez środek przepływa potok Bogdanka, w pobliżu znajduje się jezioro Rusałka... Mam namawiać dalej? To najlepsze miejsce pod słońcem, żeby zdobyć siły na wieczorny podbój miasta. A ten zaczynam często od klubu Dragon przy ul. Zamkowej 3. Miejsce to polecam wszystkim kibicom, którzy chcą

ochłonąć z emocji po meczu. To wyjątkowo niekonwencjonalna przestrzeń: trochę jak squat, trochę jak stara piwnica. Zawsze jest za to intrygująco i klimatycznie. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że spodoba się wszystkim, niezależnie od wyniku meczu! Za to tym, którzy będą chcieli odpocząć od piłkarskiej atmosfery, polecam postindustrialny SPOT concept store (ul. Dolna Wilda 87). To bardzo oryginalne połączenie ogrodu, plaży, restauracji i butiku. Może uda się wam trafić na jeden z mistrzowskich warsztatów gotowania? Mówię szczerze, niech paryskie Cordon Bleu się schowa. Ceny są dość wysokie, ale skoro zaoszczędziliśmy na bilecie na mecz, można pozwolić sobie na tę odrobinę minimalistycznego luksusu. I odpocząć z pełnym luzem, czyli w iście poznańskim stylu.