Białym szlakiem

Wyprawę do Baczkowa zaplanowaliśmy na cały dzień. Monastyr położony jest wysoko na wzgórzu, wśród zieleni. Białe kamienie wytyczające drogę są wygładzone przez stopy pielgrzymów. Na poboczach stoją stragany. Większość z nich oferuje przedmioty interesujące wyłącznie dzieci: pluszaki, lalki, grające zabawki i elektroniczne gadżety, ale warto zatrzymać się przy tych, które proponują pamiątki z Rodopów, głównie konfitury domowe z górskich poziomek, fi g, wiśni, czereśni, z płatków róż. Słoiki wypełnione są miodem w przeróżnych kolorach oraz zatopionymi w nim orzechami. Kupuję kilka słoików gęstego wywaru z szyszek zwanego miodem sosnowym, który ma niezwykły aromat.

Mam już tego trochę; rodzina wyposażyła mnie w przeróżne przetwory. Gdybym tylko mogła zabrać do domu te wszystkie słoiki ljutenicy (pasta z pieczonych, mielonych bakłażanów, pomidorów i papryk z czosnkiem i przyprawami), turszii (kiszone warzywa), konfi tur (moje ulubione to fi gowe) oraz butelki rakii. Z dziedzińca monastyru roztacza się wspaniały widok na okoliczne wzgórza. Jest także cudowne źródło. Freski cerkiewne przedstawiają mrożące krew w żyłach sceny piekielne. Za kilka stotinek można kupić najmniejsze świece, które pali się w intencji żywych i zmarłych. Kto ma więcej na sumieniu, może zakupić te droższe.

Chcę zostać na mszy i posłuchać melodyjnych śpiewów chóralnych, dzieci z kolei wolą zostać na dziedzińcu i bawić się z biegającymi wolno jagniętami. W końcu sytuację rozwiązuje pop, który zarządza, że wszelka dziatwa ma wejść chociaż na chwilę do cerkwi i zapalić świece w dowolnej intencji.

W Rodopach można znaleźć wiele cerkwi, jedna piękniejsza od drugiej, ale unikalnym zjawiskiem są paraklisy. To niewielkie kapliczki zbudowane wysoko w górach. Jest ich ok. 50, wzniesionych przed 100–200 laty oraz całkiem nowych. Najwięcej powstawało w czasie tureckiego jarzma i wojen bałkańskich i były to miejsca, gdzie kultywowano chrześcijańskie tradycje, a w których przy okazji można było się schronić. Miejsca te nigdy nie są przypadkowe. Zwykle święci patronujący paraklisowi ukazują się wiernym we śnie i nakłaniają ich do rozpoczęcia budowy. Ostatni paraklis zbudowano 20 lat temu. Mojej kuzynce śniła się woda przebijająca skałę i zalewająca miasto. Odbywają się w nich sabory – zgromadzenia wiernych połączone z mszą świętą. Wielokrotnie uczestniczyłam w takich spotkaniach, jadłam gotowany ryż z mięsem i koliwo, rodzaj kutii – w intencji zmarłych.

 

Spóźniony Orfeusz

W okolicach Zlatogradu znajdują się tak zwane Białe Skały mające fantazyjne formy. Na nich zauważalne są regularne wyżłobienia. Podejrzewa się, że mogła stworzyć je ręka ludzka. Jest to uzasadnione tym bardziej, że w pobliżu wioski Starcewo, w miejscowości Białe Kamienie, zobaczyć można największą świątynię tracką poświęconą Bogowi  Słońce. Upieram się, żeby pojechać do Utroby (macica). To jaskinia, niby naturalna, ale w południe promień słońca „wchodzi” prosto w nią na podobieństwo świetlnego penisa.

Do miasta wjeżdżamy późno po południu. Może upał nieco zelżeje. Zlatograd, czyli Złote Miasto, błyszczy w słońcu. Wita nas prawie pionowa ściana, na której po stawione są domy. W większości są zamieszkane. Skanseny pełne pracowni szewskich, tkackich, kaletniczych znajdują się w centrum. Kiedy byliśmy tu poprzednim razem z malutkim dzieckiem, w każdej kawiarni nieznajomi proponowali nam, żebyśmy zostawili dziecko pod opieką, po to aby zwiedzać spokojnie muzeum etnograficzne. Wiem, że Rodopczanie są ogromnie życzliwi, ale nie chciałam się na to zgodzić, co z kolei powodowało ich zdumienie. Łapali nas za ręce, pokazywali spiżarnie, zapewniali, że nakarmią dziecko, zaopiekują się nim.