BESKID NISKI: GORLICE–DUKLA

1. NISKI NIE ZNACZY ŁATWY
CZAS: 7 DNI, TRASA: OK. 170 KM

Robi się późno, trzeba przyśpieszyć. Kolejne wzniesienia nie pomagają. Tak jak chaszcze, błoto i nieprzejezdne trasy przez łąki. Szczególnie na ostatniej prostej do drewnianej chatki studenckiej w Ropiance. Nie ma w niej elektryczności ani bieżącej wody. Za to zawsze jest miejsce do spania (na materacach lub podłodze) i możliwość prowadzenia rozmów do samego rana. Spartańsko i inspirująco zarazem. Spotykają się tu wędrowcy, rowerzyści i osoby, które chcą odciąć się od zgiełku miasta. Takich miejsc jest w Beskidzie Niskim kilka. Warto zaplanować trasę tak, by codziennie spać w innej chacie. To wieczorami. A w ciągu dnia ciężka rowerowa praca po beskidzkich wzniesieniach. Lekcja religioznawstwa i historii przy drewnianych cerkwiach i spotkania z kulturą łemkowską. No i powtórka z literatury, a dokładnie z Andrzeja Stasiuka: No więc Dukla. Dziwne miasteczko, z którego nie ma już dokąd pojechać. Dalej jest tylko Słowacja, a jeszcze dalej Bieszczady, lecz po drodze diabeł powtarza jak litanię swoje „dobranoc” i nic z rzeczy ważnych się nie przydarza. Na rower brzmi idealnie.

ŚWINOUJŚCIE–KRYNICA MORSKA


2. SZLAKIEM BLIZ POLSKICH
CZAS: 10 DNI, TRASA: OK. 600 KM

Dla Kaszubów wszystko jasne, dla reszty nie bardzo. Czym do cholery są blizy? Czy można to jeść albo kupić sobie na pamiątkę? Nic z tych rzeczy. Blizy to po prostu latarnie morskie. Można je wszystkie zwiedzić, podążając specjalnie przygotowanym szlakiem turystycznym. Trasa zaczyna się w Krynicy Morskiej, kończy w Świnoujściu. Po drodze koniecznie zajedź do najbardziej legendarnej (Rozewie), najpiękniejszej (Stilo) i najbardziej bezludnej latarni (Czołpino). Ta ostatnia powstała ponoć po tym, jak żaglowiec szwedzkiego kupca rozbił się niedaleko tej miejscowości. Przeżyła jedynie jego córka. Wraz z kaszubskim rybakiem rozpalili tu ogień, by ostrzec innych żeglarzy. Oczywiście zwiedzanie latarni to tylko wisienka na torcie całej trasy, podczas której na pierwszy plan wysuwają się wspaniałe nadmorskie widoki. Kolejne zalety? Jest płasko, ścieżki są dobrze przygotowanie i oznakowane (tylko parę kawałków trzeba pokonać ruchliwą drogą). Wada? Może porządnie wiać i zdarza się upiorny piach. Ogólny rozrachunek wychodzi jednak pozytywnie. Ci, którzy zasmakują w morskim klimacie, mogą dać się ponieść i przejechać całą trasę EuroVelo 10, która okrąża Bałtyk. Ma 7930 km. Bo kto powiedział, że latarnie morskie mogą być interesujące tylko dla żeglarzy?

KRAŚNIK–HREBENNE

3. ROZKOCHAJ SIĘ W ROZTOCZU!
CZAS: 4 DNI, TRASA: OK. 186 KM

Podobno słońce świeci nad Roztoczem ponad sto dni w roku, czyli najwięcej w całym kraju. To wystarczająca zachęta, by właśnie tu wybrać się na kolejne rowerowe wakacje. Ale to tylko jeden z wielu powodów, dla których rowerzyści rozkochują się od pierwszych kilometrów w tym miejscu. Roztocze to jedno z najbardziej romantycznych zakątków Polski. Delikatnie pofalowane tereny, rozległe pola i łąki, które tworzą mozaikowe wzory. Co jakiś czas las, w którym można schować się przed rzeczonym słońcem. A między nimi wioski, w których cerkwie, synagogi i kościoły stoją obok siebie, od wieków tworząc wielokulturowy klimat. Trasa Centralnego Szlaku Rowerowego „Roztocze” (bo taka jest oficjalna nazwa szlaku na dwa kółka) zaczyna się w Kraśniku. Wiedzie przez Szczebrzeszyn, Zwierzyniec, Floriankę i Łosiniec. Miłośnicy fotografii koniecznie powinni zarezerwować sobie parę godzin na malownicze wąwozy, których na Roztoczu jest mnóstwo. Szczególnie fotogeniczne jest tzw. Piekiełko, w okolicach Kawęcznika. Historycy z pewnością zwrócą uwagę na linię Mołotowa, czyli fortyfikacje budowane przez wojska radzieckie w czasie II wojny światowej. Dla smakoszy – Hrebenne. To urokliwa miejscowość graniczna z Ukrainą, w której można zjeść najlepsze pierogi na świecie. Granica nie oznacza, że czas zawracać. Szlak wiedzie do samego Lwowa. Tę opcję powinni rozważyć szczególnie kibice piłki nożnej w trakcie Euro. Więcej na www.szlakirowerowe.lubelskie.pl.




BIAŁOWIESKI PARK NARODOWY


4. Z ŻUBREM NA ROWERZE
CZAS: 2 DNI, TRASA: OK. 50 KM

Mój znajomy Holender poczuł się w Polsce jak odkrywca Amazonii, a to za sprawą Białowieskiego Parku Narodowego. Na początku nie rozstawał się z GPS-em i ciągle pytał, czy wiemy, co robimy i gdzie dokładnie jesteśmy. (Szczerze? Niezbyt, ale przed nim zgrywaliśmy ekspertów). Niby Holender powinien być przyzwyczajony do wycieczek rowerem, ale widok naturalnego lasu, bez ingerencji człowieka, wprawiał go w lekki niepokój. Dopiero następnego dnia rozsmakował się w tym dreszczyku emocji. Na szlakach czekają tu niespodzianki: zwalone drzewa, mokradła, nieprzejezdne chaszcze. Tutaj nie tylko trzeba sobie radzić na rowerze, ale i z nim. W ręku. Nie to żebym narzekała! Dwa kółka w Puszy Białowieskiej pozwalają odkryć miejsca, do których na piechotę się nie dojdzie, bo jest po prostu za daleko. A samochodem nie dojedzie, bo nie wolno. Trzeba tylko pamiętać, że aby wjechać na rowerze do obszaru ochrony ścisłej, trzeba wcześniej poprosić o zgodę dyrekcję parku w Białowieży.

ZGORZELEC–SZCZECIN  


5. NA GRANICY ZACHWYTU
CZAS: 5 DNI,  TRASA: OK. 400 KM

Świetnie przygotowane drogi niemieckie, wyśmienite jedzenie polskie. Ciekawy miks kulturowy i natura, która na szczęście nie zna gra-nic. Tak w skrócie można opisać trasę ze Zgorzelca do Szczecina, czyli transgraniczny szlak wzdłuż Nysy i Odry. Sama trasa biegnie w większości po niemieckiej stronie rzeki (lepsze drogi), ale często można przejeżdżać na jej polską, poznając ciekawe zakątki pogranicza, znajdując tańsze noclegi czy fajne knajpy. Generalnie polubią ją ci, którzy od przedzierania się przez krzaki wolą szybkość. W jeden dzień można bez większego wysiłku przejechać ponad 100 km. Pytanie tylko po co, skoro po drodze jest tyle malowniczych miejsc. Jednym z najciekawszych terenów, które leżą na trasie, jest Park Mużakowski stworzony przez ekscentrycznego księcia Hermanna von Pücklera, który ponoć jeździł po nim nago na koniu. Przez park prowadzą trzy dobrze oznaczone trasy rowerowe. Warto dać się ponieść fantazji i zgubić się w romantycznych zaułkach, przysiąść na jednej z ławeczek i pokontemplować bujną zieleń. Miejsce to doceniają nie tylko turyści, ale też specjaliści (szczególnie geolodzy i historycy). Na tyle, że w 2004 r. Park Mużakowski został wpisany na listę UNESCO. Wizyta w nim niesie jednak jedno spore ryzyko. Takie, że wcale nie będzie się chciało jechać dalej na północ. Do Szczecina, gdzie przecież też czeka wiele rowerowych atrakcji.