Poznanie pełnej historii Piranu wymaga jednak jeszcze wycieczki do Sečovlje Salina Nature Park położonego 8 km od miasta. Baseny, w których do dziś pozyskuje się sól morską, odegrały w dziejach Piranu ogromną rolę. To właśnie na handlu solą Wenecjanie zbili majątek. Te pieniądze zapewniły im nie tylko wygodne życie, ale pozwoliły też na wznoszenie pałaców, wysmakowanych kamienic i świątyń, które do dziś można oglądać, spacerując po pirańskich uliczkach. Pozyskując tu dziś sól, wciąż stosuje się metody – a w dużej mierze i narzędzia – które wykorzystywano dobre
700 lat temu

 

SOLNY KWIAT

– Morze, słońce i wiatr – mówi przewodniczka oprowadzająca mnie po parku. – To wystarczy, by powstała sól. Nic więcej. Pośród tutejszego urobku największą estymą cieszy się tzw. kwiat soli. To dość duże delikatne kryształki o najbardziej wyrafinowanym smaku. Przypominają nieco mikroskopijny kwiat, choć mnie bardziej kojarzą się ze zmrożoną śnieżynką. Sama metoda produkcji jest dość prosta. Płytkie baseny zalewane są morską wodą, która latem odparowuje na silnym słońcu. Zamiast niej pozostaje warstewka soli. Najważniejsze w tym wszystkim są jednak drobne organizmy wynoszące pirańską sól na szczyty kulinarnych przysmaków. Mowa o petoli – kilkumilimetrowej warstwie glonów, grzybów, gipsu, minerałów oraz bakterii (głównie Coleofasciculus chthonoplastes).

Tworzą one naturalny filtr odseparowujący zanieczyszczenia – w tym morskie błoto i muł. To właśnie dzięki niemu pirańska sól jest idealnie biała. Tę technologię, wynalezioną w XIV w., wykorzystuje się już dziś wyłącznie tu: w Sečovlje Salina. Ta praca wymaga symbiozy z naturą. To od panujących w danym sezonie warunków – siły wiatru, mocy słońca, deszczów – zależy wielkość zbiorów. Tym naturalnym procesom można trochę pomóc, ale nie można nad nimi do końca zapanować. Więcej w tym skrupulatniej opieki niż zarządzania. Gdy chodzę po groblach rozdzielających solanki i patrzę na czyszczone ręcznie baseny, drewniane łopaty służące do wybierania soli oraz pieczołowicie doglądaną warstewkę glonów w wodzie, dociera do mnie, że to jedno z nielicznych już miejsc na świecie, w których przemysłowa działalność człowieka nie ma niszczącego charakteru.