Magia zaczęła się już w samolocie. Miałam szczęście – nordyccy bogowie pobłogosławili lotnisko w Oslo słońcem. Gdy zeszliśmy do lądowania, zobaczyłam kobierzec zieloności przetykany srebrnymi wstęgami fiordów. Tak, wiem, strasznie kiczowato to brzmi. Ale nic nie poradzę – lądowanie w Norwegii jest jak teleportacja na plan opowieści fantasy. Takiej, w której strzępiaste chmury zdają się leżeć na wyciągnięcie ręki, rusałki czeszą włosy nad wodospadami, a w powietrzu wciąż słychać echo wrzasków wikingów. Zwłaszcza nocami, choć szybko okazało się, że to tylko rozochocona młodzież, penetrująca zaułki Oslo. Prawie całkiem trzeźwa, co nie dziwi, zważywszy na ceny alkoholu (piwo kosztuje 20–30 zł). Tyle że tu, by być pijanym, wystarczy zanurzyć się   w przyrodę. Surowe krajobrazy i rześkie powietrze ( jedna trzecia kraju znajduje się za kołem podbiegunowym) uderzają do głowy, a widok fiordów nurzających się w krystalicznej wodzie naprawdę zapiera dech w piersiach. Podobnie jak, niestety, norweskie ceny. To nie jest kraj dla biednych ludzi. Za colę płaci się 11 zł, bilet na autobus miejski to 14 zł, a pudełeczko malin na miejskim targu 20 zł. Były to najdroższe, ale i najlepsze maliny w moim życiu – słynne moroszki z tundry. Bursztynowe, słodko-kwaśne, przepyszne! Zapakowane w schludne pudełeczko – ultraporządni Norwegowie nawet na targowisku pakują owoce, jakby to była apteka. Zresztą cały kraj jest aptecznie czysty. Żadnych śmieci, także wizualnych – dwie reklamy na krzyż, minimalistyczna architektura.   W ciągu tygodnia widziałam chyba ze sto domów, w których natychmiast chciałam zamieszkać – drewniane, prościutkie, czerwone z białymi okiennicami. Zazdrościłam połowie Norwegów – tyle tych szczęśliwców ma domy w górskich ostępach i spędza tam każdą wolną chwilę. Oni naprawdę kochają ten kraj, który ich przecież nie rozpieszcza, zimą bywa tu minus 50 stopni. Potomkowie wikingów nic sobie   z tego nie robią – dzieciaki mają w szkołach obowiązkowe dni jazdy na nartach, a drogi odśnieża się, używając nowoczesnych satelitarnych technologii. Ale także tych tradycyjnych – wbijając latem w ziemię koło szosy tyczki wysokości 5–7 m, zimą ich końce wystają nad zaspy i ułatwiają   nawigację pługom. I taka jest cała Norwegia – kraj, w którym tradycja gładko przeplata się z nowoczesnością, wódkę wysyła się w podróż dookoła równika, by nabrała mocy i zapachu dębowej beczki, morskie safari uprawia się z orkami, a zimą zamiast telewizji ogląda się zielone płomienie zorzy polarnej. No dobrze, przyznaję – ja też się zakochałam. W mgle nad fiordami. Koronkowych rzeźbieniach łodzi wikingów. Szacunku Norwegów do natury i ich małomówności (i tak nic nie rozumiałam, bo chyba brali mnie za swoją   i mówili do mnie po norwesku). Przeboleję nawet te ceny. I wrócę. Ha det bra, do zobaczenia, Norwegio!

Więcej informacji o Norwegii znajdziesz tutaj

10 NORWESKICH ATRAKCJI

PŁASKOWYŻ HARDANGERVIDDA

Największy w Europie, dla wielu Norwegów będący symbolem ich kraju. Księżycowy krajobraz nie do zapomnienia. Skały z porostami, polodowcowe jeziorka, karłowate drzewa, wiatr i przestrzeń, przestrzeń...

SOGNEFJORDEN

Najdłuższy na świecie fiord, który liczy sobie 204 km  i w najgłębszym miejscu ma 1308 m. By podziwiać jego 1000-metrowe zbocza zwieńczone czapami śniegu, najlepiej wybrać się w rejs statkiem docierającym we wszystkie zakątki fiordu.

BRIKSDALSBREEN

Z miejscowości Olden trzeba rozpocząć 45-minutową wędrówkę do jęzora lodowca Briksdalsbreen. Można iść pieszo lub podjechać specjalną autobryczką (kiedyś konną). Do lodowca można podejść na kilkadziesiąt metrów, tak że słychać hurgot odrywających się od niego fragmentów lodu. Co zapobiegliwsi zabierają ich kawałki do termosów i raczą się później whisky z lodem mającym setki lat.

HARDANGERFJORDEN

Najlepiej podziwiać z pokładu statku, promu lub rybackiej łódki. Warto odwiedzić te okolice zwłaszcza wiosną, gdy pobliskie wioski toną w kwiatach jabłoni – tutaj mieszczą się największe sady Norwegii.

LILLEHAMMER

Gratka dla wielbicieli sportu, którzy mogą tu odwiedzić park olimpijski i słynną skocznię. Można na nią wjechać kolejką lub wejść po 952 stopniach (nogi trzęsą się jeszcze dwa dni później). Znajdą tu coś dla siebie także wielbiciele historii – w Lillehammer znajduje się Muzeum Ludowe Maihaugen, czyli składający się ze 150 budynków skansen. To prawdziwy wehikuł czasu – czekają tu na gości „mieszkańcy” w strojach z epoki, którzy barwnie opowiadają o swoim życiu sprzed 100 czy 200 lat.

GEIRANGERFJORDEN

Jest uznawany za najpiękniejszy fiord w Norwegii. Najlepiej przepłynąć go statkiem z Hellesylt do Geiranger. W trakcie rejsu podziwia się wspaniałe wodospady i farmy położone na zboczach fiordu – tak stromych, że mieszkający w nich kiedyś ludzie przywiązywali na podwórkach swoje dzieci linami, by podczas zabawy nie zsunęły się po stromiźnie do wody.

BALESTRAND

Jeden z najpiękniejszych kurortów Norwegii, uwielbiany przez dziesiątki artystów, którzy od wielu lat uwieczniają go na obrazach. Stojący przy nadbrzeżu XIX-wieczny drewniany hotel Kviknes oferuje kolację z widokiem na majestatyczny fiord. Warto zajrzeć też do małej galeryjki ze szklaną kopułą i posłuchać, jak jej właścicielka, malarka Bjorg Bjoberg, pięknie opowiada o historii Balestrand i miłości, która romantyczną aurą spowija cały kurort.

BERGEN

Zachwyca wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO zabytkową dzielnicą Bryggen, składającą się z kilku kwartałów drewnianych, przytulonych do siebie domów kupców Hanzy. Wąskie zaułki, półmrok i atmosfera sprzed kilkuset lat... Trzeba wybrać się do muzeum Edwarda Griega, zobaczyć panoramę miasta z wzgórza Floyen, odwiedzić imponujące Akwarium z okazami norweskiej podwodnej flory i fauny. Albo też złowić osobiście kilka z nich podczas wyprawy rybackim kutrem.

FLAM

Maleńkie Flam nad brzegiem Aurlandsfjordu, ze słynną malowniczą kolejką Flamsbana, która na dystansie 20 km pokonuje różnicę wzniesień 864 m, 20 tuneli i 1 wiadukt. Po drodze pociąg zatrzymuje się przy ogromnym wodospadzie Kjosfossen, nad którym można zobaczyć taniec pewnej tajemniczej nimfy.

OSLO

Najbardziej słoneczna ze skandynawskich stolic, ponad połowę jej powierzchni zajmują lasy, parki i tereny rekreacyjne. Zobaczyć tu można także średniowieczne łodzie wikingów (muzeum Vikingskiphuset na półwyspie Bygdoy), słynny Krzyk Edwarda Muncha w Nasjonalgalleriet, muzeum Kon-Tiki, przedziwny Park Vigelanda, w którym stoi 212 rzeźb z kamienia i brązu przedstawiających 600 posta- ci, i prześliczne nabrzeże portowe Aker Brygge z mnóstwem urokliwych knajpek.


  • Norwegia – Królestwo Norwegii z monarchią konstytucyjną i królem Haraldem V. Nazwa kraju pochodzi od słowa Nordvegen, co znaczy „droga na północ”.
  • Powierzchnia – porównywalna do powierzchni Polski, za to o wiele bardziej rozciągnięta wzdłuż – mierząc ją z południa na północ naliczymy ponad 1700 km, ale w najwęższym miejscu ma tylko 6 km!
  • Stolica – Oslo
  • Ludność – ok. 4,65 mln mieszkańców (drugi najrzadziej zaludniony po Islandii kraj Europy).
  • Język urzędowy – norweski
  • Waluta – korona norweska (NOK) = 0,49 zł
  • Wiza – niepotrzebna
  • Polacy wjeżdżają bez kontroli granicznej  (Norwegia należy do układu z Schengen), ale podczas pobytu trzeba posiadać ważny dokument tożsamości.

Drogą przez Ystad, Sztokholm lub Kopenhagę. Doliczyć trzeba opłatę za prom (ok. 400 zł), cenę benzyny (ok. 12 koron, czyli 6 zł za litr) i koszty noclegów – spanie w samochodzie na parkingach jest niemile widziane przez norweską policję, pozostaje więc zapłacić za miejsce na kempingu (ok. 150 koron, czyli 75 zł za namiot). Koszt przejazdu autokarem w obie strony z Warszawy do Oslo to ok. 650 zł. W Norwegii tanie połączenia między głównymi miastami oferują tanie linie Lavprisekspressen www.lavprisekspressen.no. Bilety kupuje się przez Internet. Jeśli nie ma się czasu na dokładne planowanie wyjazdu do Norwegii,  najlepiej zdać się na specjalistów. – Dobre zaplanowanie wycieczki po Norwegii wymaga 2–4 tygodni. Tyle trwa sprawdzenie wszystkich opcji, żeby obyło się bez przykrych niespodzianek. Bez takiego przygotowania trudno maksymalnie wykorzystać swój pobyt w tym pięknym, ale dość surowym i nieułatwiającym turystom życia kraju – mówi Janusz Żebrowski z biura fiordy.com, który zna Norwegię jak własną kieszeń i dzięki znajomości norweskiego rynku i kontaktom z lokalnymi firmami proponuje turystom precyzyjnie opracowane trasy wycieczek, od wyjazdów na górskie wędrówki z przewodnikiem przez wycieczki objazdowe i pobytowe po wyprawy wędkarskie, na narty, psimi zaprzęgami i ekspedycje polarne. Cena tygodniowej wycieczki to 4695 zł. Więcej informacji na www.fiordy.com oraz www.visitnorway.pl, organizacji Innovation Norway.

Sprawdź również loty do Norwegii

  • Latem najtaniej (i zupełnie legalnie) rozbijając namiot „na dziko”. Jesienią lepiej poszukać dachu, np. w schroniskach młodzieżowych. Łóżko we wspólnej sali kosztuje 140–280 koron (70–140 zł).
  • Większość kempingów oferuje miejsca w hyttach, czyli drewnianych domkach. Hyttę bez łazienki dla 4 osób można znaleźć już za 250 koron, tj. 125 zł. Przed opuszczeniem należy ją posprzątać (inaczej doliczana jest opłata 100–200 koron). Większość kempingów czynna jest od maja do września.
  • Kwatery prywatne, czyli pensjonat lub gjestehus – najtańsze 200 koron (100 zł) za 2 osoby. W Oslo popularne są noclegi w mieszkaniach prywatnych – pokój dla 2 osób to wydatek rzędu 150–400 koron (75–200 zł) za noc.
  • Hotele oferują zniżki od połowy czerwca do połowy sierpnia. Ale i tak cena za dwójkę to najmniej 600–1000 koron (300–500 zł). Hotele dobrze rezerwować przez polskie biura podróży – mają zniżki. Warto wykupić obiadokolację – wyjdzie taniej niż jedzenie na mieście. 

Norweski pekaes nazywa się Nor-Way Ekspressen www.nor-way. no i ma największą sieć połączeń wewnątrz kraju. Linia gwarantuje wolne miejsce w autokarze. Busy kursują punktualnie, a ich wyposażenie przypomina luksusowe autokary rejsowe. Ale tanio nie jest – podróż z Trondheim kosztuje ok. 600 koron, czyli 300 zł. www.norwegofil.pl/Webkamery/ Centralna-Norwegia/TrondheimPort.html Niestety, lokalne linie autokarowe cenią się podobnie. Trzeba więc próbować ze zniżkami. W Nor-Way można uzyskać zniżkę 25 proc. za bilet grupowy już dla 2 osób. Zniżka 50-proc. obowiązuje również dla studentów. Na głównych trasach Oslo–Bergen i Oslo–Trondheim kursują tanie linie autokarowe Lavprisekspressen https://lavprisekspressen.no Kupując bilet z wyprzedzeniem za przejazd Oslo–Trondheim, zapłacimy ok. 100 koron (50 zł). Bilety rezerwuje się przez Internet i wydruk pokazuje kierowcy. Wypożyczenie małego auta (volkswagen polo, golf, ford focus) to koszt rzędu 500 koron (250 zł) dziennie, do tego dochodzi koszt paliwa (ok. 12 koron, czyli 6 zł za litr) i opłaty za przejazd – w Norwegii sporo dróg jest płatnych, podobnie płatne są wjazdy do dużych miast i przeprawy promowe, których tu jest bez liku (ok. 100 koron za auto). Należy też pamiętać, że mandaty są uzależnione od wysokości zarobków tego, kto popełnił wykroczenie, a część radarów rejestruje tylko numer rejestracyjny samochodu i rachunek za przekroczenie prędkości dostaje się pocztą do domu. Jeździ się tu zgodnie z przepisami, a łatwo nie jest, bo nie dość, że drogi kręte i strome, to jeszcze większość skrzyżowań jest równorzędnych, choć wcale na takie nie wyglądają. Ze względu na trudny, górzysty teren sieć kolejowa NSB jest słabo rozwinięta, a ceny odstraszają. Połączenie Oslo–Trondheim kosztuje z miejscówką ok. 700 koron, czyli 350 zł). Jednak jeśli zamówi się bilet z wyprzedzeniem na stronie http://www.nsb.no, w promocji może być nawet ponad połowę taniej. Ryby, ryby, jeszcze raz ryby. Suszone, gotowane, wędzone, marynowane. Najważniejszy jest dorsz, solonego podaje się po 15 minutach moczenia go w gorącej wodzie z marchewką, ziemniakami i roztopionym masłem. Z ryb przyrządzane są również:  fiskekaker (zrazy),  fiskeboller (klopsy) czy fiskepudding (pudding). Do kupienia w każdym supermarkecie.

Norwegia słynie też z serów, najbardziej znane to: Jarlsberg, Ost oraz kozi Geitost. Wielbiciele lokalnych smaków powinni spróbować Gudbrandsdalsost, brązowego sera z doliny Gudbrandsdal i suszonego na morskim wietrze dorsza Stockfish (najłatwiej kupić go podczas wycieczki na Lofoty).

Najtaniej jest gotować samemu z półproduktów. Albo polować w tańszych restauracjach na bary sałatkowe (płaci się do 100 koron i je do woli). Tanią opcją jest również zupa dnia (ok. 60 koron). Norweskie suweniry takie, jak ich kraj. Piękne, pyszne i praktyczne. I warte swojej ceny!

BIŻUTERIA

Charakterystyczny młot Thora, kute drobiazgi stylizowane na ozdoby wikingów, srebrne wisiory w muzeum wikingów 300–700 koron (150–350 zł), posrebrzane w sklepach z pamiątkami dużo tańsze. Podatek VAT w Norwegii jest bardzo wysoki, ale klienci z zagranicy mogą zaoszczędzić do 18,5 proc., kupując w sklepach wolnocłowych.

NORWESKIE SWETRY

Grube, ciepłe, piękne i... drogie – ok. 1000 koron (500 zł) co najmniej. Na szczęście w sklepach z pamiątkami często są promocje i można kupić je nawet za połowę ceny. Najlepsze swetry są ? rmy Dale of Norway – ale i najdroższe.

LINJEAKEVITT

Słynny norweski alkohol, który dojrzewa w dębowych beczkach, na statkach podczas podróży na równik. Każda butelka ma na opakowaniu wypisany przebieg trasy, jaką przebyła. Cena od 400 koron (200 zł).

  • 1 l mleka: 6,5 zł
  • 12 jajek: 13 zł
  • 1,5 l wody: 9,3 zł
  • papierosy: 10 zł
  • butelka wina średniej klasy: 48 zł
  • 1 kg sera: 47 zł

Jak tanio spędzić tydzień w Norwegii wydatki dla jednej osoby

  • dojazd – 500 zł (bilet lotniczy bukowany na dwa miesiące przed wylotem i dojazd do miasta)
  • noclegi – 6 noclegów w hostelach, we wspólnej sali 1000 koron (500 zł)
  • jedzenie – min. 1200 koron (bez piwa) = 600 zł
  • przejazd autobusem Oslo–Bergen 100 koron (50 zł), Oslo–Trondheim 100 koron (50 zł) Bilety kupione z wyprzedzeniem
  • Oslo pass (24-godz. karta na komunikację miejską i wstęp do 30 muzeów) 230 koron (115 zł)
  • wypożyczenie roweru na trzy dni: 300 koron (150 zł). Promami przewozi się je za darmo.

Razem: bez pamiątek i szaleństw ok. 2 tys. zł