Mieszkańcy Japonii wyznają zasadę: „Nic, co ludzkie, nie jest nam obce”, a nagość i cielesność stanowią nieodłączny element ich kultury. Według rodzimej mitologii wyspy japońskie zostały poczęte i zrodzone przez boskie duchy. A było to tak. Gdy Duch Uśmierzający Szlachetne Łono spotkał swoją oblubienicę, czyli Ducha Wzburzającego Szlachetne Łono, zapytał ją, jakie jest jej ciało. Odpowiedziała mu, że wygląda ono tak, jak powinno, z wyjątkiem jednego miejsca, które nie uformowało się, jak należy. Duch Uśmierzający zauważył, że w jego ciele jest odwrotnie – jedno miejsce rozwinęło się nadmiernie. Spróbuję zatem wsadzić to miejsce mojego ciała, które się rozwinęło nadmiernie, w to miejsce twojego ciała, które się nie rozwinęło jak przystoi (cytat z Kojiki w tłum. W. Kotańskiego). Zrobił, jak rzekł, i tak zrodziły się wyspy japońskie.

Sercem Kraju Kwitnącej Wiśni jest zamieszkiwane przez około 13 mln ludzi Tokio, leżące na otoczonej górami równinie Kanto. Z przylegającymi prefekturami Saitama, Chiba i Kanagawa (w skład tej ostatniej wchodzą dwa miasta: Kawasaki i Jokohama) stolica Japonii tworzy konglomerat zwany Większym Tokio. Żyje w nim około 35 mln ludzi, co czyni go jedną z najgęściej zaludnionych metropolii na świecie! W niektórych dzielnicach odległości między domami wynoszą zaledwie 40 cm, a mieszkańcy instalują w oknach matowe szkło, by nie zaglądać sobie nawzajem do talerzy.

Japończycy są znani z powściągliwości w publicznym okazywaniu uczuć. Na ulicach Tokio nie widać czule objętych, a tym bardziej całujących się par. Zakochani co najwyżej trzymają się za ręce. Nie przeszkodziło im to jednak stworzyć bogatej infrastruktury do konsumowania intymnego życia.

Przy bocznych ulicach w tokijskich dzielnicach Ikebukuro, Shibuya, Sugamo i Shinjuku działają rabu hoteru, czyli hotele miłości, zwane przez niektórych „hotelami-butikami” albo „hotelami wypoczynkowymi”. Niektóre nawiązują do kultury komiksów i animacji, ale coraz częściej przypominają z zewnątrz eleganckie czy wręcz ekskluzywne hotele plażowe. Wszystkie mają kilka cech wspólnych: ich nazwy są romantyczne, wejścia (przed którymi widnieje cennik za pobyt dwugodzinny lub całonocny) – dyskretne, ponadto nie ma w nich recepcji, co zapewnia całkowitą anonimowość. Zdjęcia wolnych pokoi najczęściej są wyświetlone na ścianie – goście przyciskają guzik pod wybranym pokojem. Klucz wypada z automatu albo podaje go z okienka tajemnicza dłoń. W pokojach stoją szerokie, eleganckie łóżka, w łazienkach nie brakuje różnych kosmetyków i gadżetów przydatnych podczas romantycznej nocy. Przewidziane są też dodatkowe atrakcje – kochankowie mogą spróbować swoich sił w karaoke, skorzystać z automatu z przekąskami czy wypożyczyć płyty z filmami (dobór jest zwykle dość monotematyczny). W Japonii pornografia jest ogólnie dostępna, jednak na filmach intymne miejsca aktorów są zasłonięte chmurkami. Obyczajowa cenzura zabrania bowiem publicznego pokazywania włosów łonowych.

Tokijską dzielnicą czerwonych latarni jest ciasno zabudowane, nieco kiczowate i bardzo ruchliwe Kabukicho. Turyści wiedzeni ciekawością często tu przychodzą. Ze zwykłymi sklepami, z restauracjami i barami sąsiadują liczne nocne kluby, w większości prowadzone przez japońską mafię yakuza. Jej domeną, oprócz branży erotycznej, są także broń i narkotyki. Przybytki oferujące różne wyszukane uciechy erotyczne nie afiszują się ze swoimi usługami – przed ich wejściami stoi personel i zachęca do wizyty wybrane osoby. Nie we wszystkich lokalach cudzoziemcy są mile widziani.

W latach 90. XX w. dużym zainteresowaniem cieszyły się działające w Kabukicho kawiarnie i restauracje no pan kissa oraz no pan shabu-shabu (to nazwa popularnej potrawy z wołowiny), w których podłogi wyłożone są lustrami, a kelnerki nie noszą pod spódniczkami bielizny. Zasady w tych lokalach są jasne – klientom nie wolno dotykać obsługujących ich pań. W takim lokalu w latach 90. miał miejsce skandal z udziałem polityków – przedstawiciele władzy zażądali od kelnerki nieco więcej, niż miała ustalone w obowiązkach. No pan kissa straciły nieco na popularności, ale można je nadal znaleźć w dzielnicy czerwonych latarni.

Pewnym przeżytkiem jest też, znane również w Polsce, body sushi. Istnieją dwie jego odmiany: nyotaimori, w którym sushi jest serwowane na ciele nagiej kobiety, oraz nantaimori, gdy za tacę służy roznegliżowany mężczyzna.

Mieszkańcy wysp lubują się w kąpielach w publicznych łaźniach i gorących źródłach. Wspólne przebywanie w wodzie kojarzy się im z nagością i relaksem. Pewnie dlatego rozrywki związane z erotycznymi potrzebami człowieka określane są terminem mizu shobai, czyli „wodnych usług”. Przy niektórych gorących źródłach funkcjonują nawet tzw. gejsze kąpielowe, które oferują usługi cielesne panom i oczywiście nie mają nic wspólnego z prawdziwymi gejszami.



Do kąpieli w łaźniach publicznych i gorących źródłach bezpośrednio nawiązują tzw. soap land (mydlane krainy), gdzie kobiety swoim namydlonym ciałem, niczym gąbką, myją ciała klientów, po czym oddają im się do dyspozycji. Soap land funkcjonują oficjalnie jako łaźnie, ale w rzeczywistości są formą domu publicznego. Policja przymyka oczy na ich działalność, ponieważ ogłaszają się pod szyldem usług kąpielowych. Poza tym prawo nie przewiduje kar za uprawianie prostytucji, a jedynie za zmuszanie do niej. Do roku 1984 mydlane krainy były nawet określane mianem „łaźni tureckich”. Nazwa została zmieniona pod naciskiem rządu tureckiego, który uznał ją za zniewagę dla swojego kraju. Stowarzyszenie około 110 przedstawicielstw japońskich łaźni tureckich podjęło wówczas decyzję o przemianowaniu ich na „mydlane krainy”. W Tokio rozlokowały się one przede wszystkim w dzielnicach: Ikebukuro, Ueno, Asakusa, Kawaguchi, Shibuya oraz Kannai w Jokohamie. Odwiedzają je miliony mężczyzn, choć istnieją też nieliczne utworzone z myślą o kobietach.

Mimo łatwego dostępu do erotycznych rozrywek Japończycy przywiązują coraz mniejszą wagę do seksu. Z sondażu, opublikowanego na początku tego roku przez obyczajowy magazyn „Spa!”, wynika, że ponad jedna trzecia z tysiąca samotnych i żonatych respondentów w wieku powyżej 30 lat w ogóle nie uprawiała seksu w 2009 r. Co czwarty pan przyznał, że jeszcze nigdy nie zaznał cielesnej rozkoszy. 10 lat temu pieszczoty i intymne zbliżenie trwały średnio prawie godzinę, a teraz tylko 35 min.

Gejsza, wbrew stereotypowi, nie jest ekwiwalentem prostytutki. Ubrana w tradycyjne kimono, dostarcza klientom rozrywek intelektualnych – zabawia ich rozmową i prezentuje tradycyjne sztuki japońskie. Wcześniej musi odbyć długą edukację obejmującą naukę konwersacji, poezji oraz tańca, śpiewu i gry na instrumentach. Gejsze są zrzeszone w agencjach i oferują towarzystwo wyłącznie osobom poleconym – w dzisiejszych, niełatwych dla nich czasach, nawet grupom zagranicznych turystów. Ich mekką pozostaje dawna stolica Japonii, czyli Kioto, ale i w tokijskich dzielnicach Asakusa, Akasaka, Kagurazaka, Shinbashi czy Mukojima można z nimi zjeść posiłek. Słono się jednak za to płaci – dwugodzinna kolacja dla dwojga kosztuje w Tokio 20–23 tys. jenów (650–750 zł).

Zobacz Gejsze w obiektywie Kaska i osób biorących udział w 5. edycji WKF:

Nowoczesnym odpowiednikiem gejszy jest hostessa – młoda, atrakcyjna kobieta (najczęściej Japonka, chociaż może też być cudzoziemka, na przykład z Zachodu), która w nocnym klubie zwanym kyabakura dotrzymuje towarzystwa mężczyźnie. Zapala mu papierosa, podaje drinki i zabawia go lekką, odprężającą konwersacją. W zamian dostaje napiwek, którego wysokość zależy od stopnia satysfakcji klienta. Nie może on dotykać hostessy (dozwolone jest tylko flirtowanie słowne), nie powinien też utrzymywać z nią kontaktów poza klubem, choć w praktyce bywa z tym różnie. Co ciekawe, zapewnianie towarzystwa przez hostessę czy hosta (w Tokio otwiera się coraz więcej klubów dla kobiet) także określa się mianem „wodnych usług”.

W tokijskich pociągach, przewożących miliony ludzi dziennie, rzucają się w oczy podobnie ubrani – jakby sklonowani – pracownicy światowych firm, pogrążeni w lekturze mangi albo w grach na telefonach komórkowych, Nintendo DS czy Play Station. Wielu z nich to otaku – zagorzali fani i fanki komiksów, filmów animowanych i gier komputerowych, którzy większość wolnego czasu spędzają we włas- nym domu, poświęcając się swojej pasji. Otaku płci męskiej spotykają się w Akihabara. Ta informatyczno-rozrywkowa dzielnica, nazywana „Elektrycznym Miastem Akihabara”, jest centrum handlu elektroniką, komputerami, anime i wszystkimi rzeczami, jakich mogą potrzebować otaku. Tam też działa najwięcej meido cafe („kawiarń ze służącymi”). Kelnerkami są w nich dziewczyny ubrane w stroje pokojówek, ale także pielęgniarek oraz postaci z popularnych komiksów, gier komputerowych i animacji. Traktują one klientów jak swoich panów. Dla otaku ideałem nie są bowiem dojrzałe kobiety, lecz uległe panienki o wyglądzie nastolatek. Powszechny zachwyt budzą uczennice w szkolnych mundurkach, przykrótkich spódniczkach i opadających podkolanówkach.

Riona, ubrana w mini i obcisłą kamizelkę z głębokim dekoltem, ma 20 lat. Mówi mi, że zakładanie ubrań, w których czuje się atrakcyjna, sprawia jej dużo radości. Od dwóch lat pracuje w kawiarni Meido Station w Akihabara. Przychodzą tam samotni mężczyźni, żeby przekąsić coś po pracy, oraz grupki młodych panów. Chcą pograć w gry komputerowe na dużym ekranie, a przy okazji popatrzeć na kelnerki. Stałych bywalców Riona widzi codziennie, innych – raz w tygodniu. Zdarza się, że niektórzy zbyt dosłownie rozumieją słowo „służąca”. Co ciekawe, połowę klienteli w meido cafe stanowią kobiety. Plotkują, oglądają ładnie ubrane dziewczyny, ale chyba najważniejsze jest to, że ktoś im usługuje. W dzielnicy Ikebukuro – gdzie przy ulicy Otome są sklepy dla otaku płci żeńskiej – otwarto nawet „kawiarnię kamerdynerów”. Kelnerzy przebrani za europejskich lokajów z początku XX w. kłaniają się w pas przychodzącym tam paniom, a później z uśmiechem na ustach realizują ich zamówienia. To naprawdę ewenement, bo w japońskiej kulturze kobiety zawsze usługują mężczyznom i są obsługiwane w drugiej kolejności.

Japońska fascynacja kreskówkami i komiksami doprowadziła do zmiany wizerunku mężczyzny. Przeżył się model silnego i gotowego na śmierć samuraja. Panowie chcą dziś dbać o siebie i wyglądać tak ładnie jak kobiety. Dwa lata temu jedno z wydawnictw wypuściło nawet na rynek książkę Przewodnik przeobrażeń mężczyzny, która podpowiada, w jaki sposób płeć brzydka może się upiększyć – zaleca m.in. robienie makijażu i noszenie peruk! Z kolei w listopadzie 2008 r. w ofercie jednego z japońskich internetowych sklepów z bielizną pojawił się biustonosz dla… mężczyzn. W ciągu roku sprzedało się 10 tys. sztuk tego wynalazku!


Nikogo nie dziwi już fakt, że w „kawiarniach ze służącymi” pracują zadbane, filigranowe dziewczęta, które pod falbankami kryją męskie przyrodzenia. Kafejka, która otworzyła się w Tokio w 2008 r., otrzymała zgłoszenia aż od setki mężczyzn gotowych przeobrazić się w kobiety.

Mam okazję porozmawiać z jednym z nich. Ma 20 lat, na co dzień pracuje w firmie komputerowej. Dla odreagowania zawodowych stresów przeistacza się w weekendy w atrakcyjną kelnerkę Reinę o nieco piskliwym głosie. Jako kobieta nosi perukę z długimi blond włosami przewiązanymi kokardą, falbaniastą spódniczkę przed kolana i różowy fartuszek, z którego uśmiechają się postaci z japońskich animacji.