Miejscowy urząd administrujący 633 wyspami, z czego tylko 44 są zamieszkałe, wypuścił jeszcze w lipcu cennik użytkowania gruntów dla celów prywatnych i komercyjnych. Podstawowe ograniczenie użytkowania jest jedno: władze prowincji Liaoning chcą, by każdy przyszły najemca miał za cel przede wszystkim dobro miejscowej fauny i flory. Przepisy zmniejszają (przynajmniej w teorii) szanse deweloperów na stawianie tam nadmorskich osiedli.

589 wysepek położonych jest w większości na Morzu Żółtym, choć część znajduje się u ujścia rzeki Yalu Jiang w Zatoce Zachodniokoreańskiej, pomiędzy chińskim miastem Dandong a północnokoreańskim Sinŭiju. Ze stolicy prowincji, miasta Shenyang do Pekinu jest ok. 700 km. 

Według agencji Xinhua, w ostatnich latach rząd centralny zaczął naciskać na lokalną administrację, by zaczęła w ”bardziej efektywny” sposób wykorzystywać morskie zasoby, w tym właśnie korzystać z bezludnych wysepek.

W konsekwencji przypisano wszystkie niezamieszkałe skrawki ziemi do 6 różnych kategorii. Każda odpowiada innemu poziomowi rozwoju społeczno-ekonomicznego. Im wyższe miejsce, tym większy koszt najmu. 

Liczy się dostęp do świeżej wody, ale i występowanie rzadkich gatunków zwierząt czy roślin. Cena zależy także od planowanego przeznaczenia gruntu. Kategorii jest 9, a wśród nich turystyka, rolnictwo, połów ryb, czy energia odnawialna.
- Wyspy wynajmuje się najczęściej do celów turystyki i rozrywki – stwierdził Yu Xingguang, członek Trzeciego Instytutu Oceanografii. 

Nie wystarczy jednak, by przyszły najemca wyłożył oczekiwaną sumę i może się ”wprowadzać”. Proces oddawania w użytkowanie wysepek to złożone biurokratyczne postępowanie. Trzeba przygotować projekt wykorzystania gruntu i udowodnić w nim, że jest zgodny zasadami ochrony środowiska oraz planem zagospodarowania terenu.