Państwu się pewnie wydaje, że jak ktoś spaceruje publicznie odziany jedynie w niteczkę na biodrach, która niczego nie zasłania, to się przestaje wstydzić nagości. Tymczasem ta skromna nitka stanowi ubranie i gdyby ono spadło, Indianin zacząłby się czuć tak jak biała kobieta, której pękły stringi. Niby nic się nie zmieniło – widać tyle samo co przedtem – ale jednak człowiek bez stringów jest całkiem goły, a w stringach po prostu skąpo odziany.

Indianie Huaorani noszą te swoje... – nazwijmy to „podwiązem” – a zatem noszą te swoje podwiązy z powodów praktycznych. W podwiązie wygodniej biegać po puszczy, bo się człowiekowi nic nie majta. Z tego samego powodu my wynaleźliśmy majtki, zaś inne ludy zastosowały przepaski biodrowe i spódniczki (mniej się majta, a dodatkowo przyjemniej jest siadać na kawałku skóry czy płótna niż bezpośrednio pupą w kurz).

Ale powody praktyczne i higieniczne to nie wszystko. Zaraz po tym, jak Adam z Ewą skosztowali zakazanego jabłka z Drzewa Wiadomości, zaczęli się wstydzić swojej nagości i uciekli w krzaki. Inaczej mówiąc: człowiek bardzo prędko odkrył wstyd. Odkrycie wstydu to jedna z pierwszych rzeczy, które wyróżniły nas ze świata zwierząt. Zwierzęta się nie wstydzą, natomiast wszystkie, nawet najbardziej prymitywne ludy pierwotne wstydzą się nagości. Nawet plemię Matis z Amazonii, którego członkowie chodzą po puszczy kompletnie nadzy. Nawet oni zawsze zasłaniają ręką okolice łonowe, kiedy pojawia się wśród nich ktoś obcy. Na co dzień tego nie robią, gdyż żyją w maleńkich grupach rodzinnych, czyli są stale wśród swoich najbliższych, ale w obecności obcych zaczynają się wstydzić tego, co zarezerwowane dla najbliższych.

Przecież i my robimy podobnie – gdy do domu zawita niespodziewany gość, natychmiast zdejmujemy fartuch i poprawiamy ubranie. A w jaki sposób poprawiamy? Proszę zaobserwować swoje pierwsze ruchy: zaczynamy albo od rejonów na piersiach (kobiety poprawiają dekolt bluzki), albo od okolic łonowych (obciąganie swetra, wygładzanie sukienki na brzuchu i udach).

A wracając do Indianina ze zdjęcia: on zawsze gdy robił siusiu, odchodził na bok, i to głęboko w krzaki. Myślałem, że chodzi mu o samą czynność, aż tu okazało się, że powodem był nieprzyzwoity widok (gdy to, co podwiązane ku górze, zmienia położenie na naturalne). Dowiedziałem się o tym pewnego dnia na polowaniu. Indianin stał na łodzi z dmuchawką przygotowaną do strzału i wypatrywał ptaków w koronach drzew. W pewnej chwili pękł mu podwiąz, a Indianin omal nie wpadł do wody. Był uwięziony na łodzi, nie miał dokąd uciec, zasłonił się więc obiema dłońmi i zaczął mnie strasznie przepraszać, że musiałem „to oglądać”. Chwilę wcześniej to samo „to” też było na wierzchu, ale podwiązane jak należy, a zatem przyzwoite.

Wstyd niekoniecznie dotyczy własnych części ciała. Kiedy na głównej alei w Acapulco postawiono rzeźbę nagiej Diany, antycznej bogini łowów, wybuchł skandal, a mieszkańcy protestowali. Odlana z brązu bogini miała gołą pupę, więc jeszcze przez wiele miesięcy każdej nocy ktoś jej na tę pupę zakładał kolejne spódniczki. Podobnie było z posągiem Diany w mieście Meksyk, tyle że tam domalowywano jej majtki za pomocą farby w sprayu. Dzisiaj obie Diany stoją gołe i nikt nie zwraca na nie uwagi. To dlatego, że nasza cywilizacja stopniowo pozbywa się naturalnego wstydu.

Dawniej, kiedy „dzikich ludzi” przywożono z Ameryki do Europy na pokaz, kiedy Kolumb, a po nim inni prowadzili ich na audiencje do władców, kiedy wystawiano Indian na paryskich salonach i w holenderskich cyrkach, wówczas zawstydzone białe panie zasłaniały usta rączką. Popatrywały jednym oczkiem zza wachlarza osłaniającego twarze czerwone od wstydu.

A dzisiaj? Stoję przed kioskiem z gazetami i patrzę na okładki kolorowych pism. Widzę na nich białych ludzi, którzy bez cienia zażenowania prezentują swoje nagie ciała w wielotysięcznym nakładzie. Wstyd wyróżnił nasz gatunek ze świata zwierząt. Bezwstyd jest kulturowym krokiem wstecz. Jeśli lubisz podróżować i poznawać kulturę innych narodowości, to zapraszamy do dokonania rezerwacji on-line. Kliknij tutaj