W drodze powrotnej do Pafos żołądki podchodzą nam do gardeł na licznych stromych zakrętach. Nie kusi nas nawet drogowskaz z napisem „Cedar Valley”. Zamiast podziwiać tysiące cedrów porastających dolinę, a może nawet dziko żyjące tam mufl ony (widzieliśmy je tylko w zagrodzie koło stacji leśnej Stavros tis Psokas), wybieramy najkrótszą opcję, byle szybciej znaleźć ulgę na prostej autostradzie.

Następnego dnia rozpoczynamy podbój półwyspu Akamas, najdzikszego zakątka Cypru, raju dla miłośników trekkingu, rowerowych wycieczek, ornitologów i herpetologów. Do niedawna służył wojsku brytyjskiemu za poligon. Całe szczęście – można powiedzieć, bo dzięki temu nie rozwinęła się tu infrastruktura turystyczna, która opanowała wybrzeża w innych częściach wyspy. Nie ma hoteli, restauracji i bitych dróg. Nie ma też... świateł, które dezorientowałyby świeżo wyklute żółwie morskie. Zwabione nimi gady zamiast ku morzu podążałyby w stronę lądu, na pewną śmierć. Niestety, rośnie presja, by półwysep zabudować resortami.

Jedziemy wzdłuż wybrzeża na północ, w stronę zatoki Lara, gdzie latem na piaszczystej plaży żółwie morskie składają jaja. Po drodze mijamy malowniczo położoną cerkiew Agios Georgios. Świątynie takie jak ta – z jasnego kamienia, przykryta kopułą z dachówek – są charakterystycznym elementem krajobrazów Cypru. Trasa jest coraz gorsza, właściwie nie do pokonania autem osobowym. Pofalowany teren jak okiem sięgnąć porastają niskie krzaki. Jakby na potwierdzenie, że to świetne miejsce na obserwację przyrody, na drogę wybiega nagle góropatwa, większa i bardziej kolorowa niż kuropatwa, i szybko chowa się w krzakach.

W marcu plaża w rezerwacie Lara jest jeszcze pusta. Latem prócz turystów i żółwi pojawiają się tu wolontariusze, którzy ustawiają specjalne kosze na gniazdach gadów, by chronić je przed zrabowaniem przez lisy. Przez cały rok obowiązuje zakaz palenia ognisk i przebywania na plaży po zmroku.

Wracając wyboistą drogą, odbijamy w głąb lądu, żeby zobaczyć jedno z najpiękniejszych miejsc na półwyspie – wąwóz Avakas. Początkowo nic nie zapowiada mocnych przeżyć, bo droga wije się dnem szerokiej doliny porośniętej cyprysami. Ale gdy pięknie wymodelowane przez wodę i wiatr jasne ściany zbiegają się nagle w kanion szerokości kilku metrów, zatyka mnie z wrażenia. Panuje przyjemny chłód, pod nogami płynie strumień, za każdym zakrętem pojawiają się nowe formy skalne. Wąwóz ma ok. 3 km długości, ciągnie się od wybrzeża aż do górskich wiosek Kato i Pano Arodes. My poprzestajemy na obejrzeniu jego głównego odcinka.

Później atakujemy półwysep Akamas od strony Polis. Kilka kilometrów od tego miasteczka znajduje się ocienione drzewem fi gowym źródło, którego wody spływają do naturalnego basenu. Według legendy w tym miejscu zażywała kąpieli bogini miłości, dlatego nazwano je Łaźniami Afrodyty. Stamtąd idziemy szlakiem wyciętym w stromym skalistym zboczu. W dole widać podwodne skały, morze przybrało kolor lazurowy, kwitną dzikie cyklameny, słychać dzwonki pasących się kóz. Można by tak iść kilometrami, ciesząc się słońcem i przestrzenią – tym bardziej że szlak okrąża półwysep Akamas i prowadzi aż do Pafos.

Jak płynie życie z dala od turystycznych atrakcji, mamy okazję zobaczyć w miejscowości Kathikas. Zamiast wracać do Pafos główną drogą z Polis, wybraliśmy dłuższą i bardziej krętą. Nie ma tu właściwie nic ciekawego: dwie cerkwie, winiarnia, kafenion, ale właśnie to jest w Kathikas najlepsze. Kafenion to kawiarnia, w której mężczyźni spędzają całe dnie, pijąc kawę, grając w karty i rozmawiając. Tu skupia się życie towarzyskie miasteczka. Pojawienie się w nim turystów, w tym kobiet, wywołuje poruszenie – panowie unoszą wzrok znad kart i przykrytych fi lcem stołów, by się nam przyjrzeć. Siadamy na zewnątrz i czekając na kawę, rozstawiamy wzięte z półki tavli – grę prostszą niż warcaby, niewymagającą myślenia, za to świetnie zabijającą czas. A chyba właśnie o to chodzi w kafenionie. Mężczyzn przybywa, żaden się jednak nie przysiada. Rozmawiają, przekładają w palcach komboloje (paciorki na sznurku) i patrzą na nas, jakbyśmy przybyli z innej planety. Bo też turystyczne Pafos, oddalone zaledwie o kilkanaście kilometrów od Kathikas, wydaje się tu tak odległe jak Wenus od Ziemi.