Turyści, którzy nie przestrzegają nakazu noszenia maseczek ochronnych muszą zapłacić karę w wysokości 7 dolarów amerykańskich, czyli około 26 złotych. Zamiast grzywny turysta może zrobić 50 pompek, jeśli w ogólnie nie ma na sobie maski, lub 15 w przypadku, kiedy maska nie zasłania nosa.

Nowe kary dla niepokornych przyjezdnych na Bali weszły już w życie. W sieci krążą pierwsze nagrania, na których widzimy turystów robiących pompki dokładnie tam, gdzie zostali złapani przez policjantów.

- Najpierw mówią, że nie znali prawa, a potem, że zapomnieli o tym, że ich maseczka jest mokra lub zniszczona - mówi funkcjonariusz policji Gusti Agung Ketut Suryanegara w rozmowie z agencją AFP.

 

Bali w czasie pandemii

Teoretycznie zagraniczni turyści od kwietnia ubiegłego roku nie mogą przyjeżdżać na Bali. W praktyce wygląda to jednak nieco inaczej. Wypoczywający na innych indonezyjskich wyspach mają pozwolenie na odwiedzenie tej turystycznej mekki.

Przez pandemię turyści odwiedzający balijskie miasta są jednak wnikliwie obserwowani przez funkcjonariuszy policji. Już ponad 70 osób otrzymało grzywnę na niestosowanie się do obowiązujących obostrzeń sanitarnych. 30 z nich nie było w stanie zapłacić kary, dlatego też musieli wykonać pompki.

Władze wyspy nie ukrywają, że zaczynają mieć dość turystów, którzy nie noszą maseczek ochronnych w miejscach publicznych. W planach jest deportacja przyjezdnych niestosujących się do obowiązujących wytycznych.

 

Powrót do normalności

Bali miała oficjalnie otworzyć się na turystów we wrześniu ubiegłego roku. Wznowienie sezonu zostało jednak zawieszone z uwagi na rosnącą liczbę osób chorych na COVID-19. Od początku pandemii w Indonezji odnotowano 989 tysięcy przypadków zakażenia koronawirusem. Blisko 28 tysięcy osób przegrało walkę z chorobą.

Co ciekawe, w odróżnieniu od reszty świata władze Indonezji planują w pierwszej kolejności zaszczepić nie najstarszych, a młodych i pracujących ludzi.​