Raport Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), do którego dotarła ”Rzeczpospolita", jako optymistyczną wersję zakłada się całkowitą utratę źródła dochodów przez 320 do 480 tys. Polaków. PKB musiałoby wtedy wynieść choć 1 proc. - Takie wartości zobaczymy w statystykach, jeśli nie znajdą się nadzwyczajne środki zaradcze – gazeta cytuje głównego ekonomistę KIG, Piotra Soroczyńskiego. Jeżeli wierzyć ekonomistom Centrum Analiz Ekonomicznych, utratą pracy lub spadkiem dochodów zagrożonych jest ”tylko” 780 tys. osób.

 

 

 

Ogłoszona przez GUS stopa bezrobocia w Polsce w lutym wyniosła 5,5 proc. Przekłada się to na 921 tys. bezrobotnych (najwięcej w województwie warmińsko-mazurskim, 49,5 tys. osób). Niestety, zdaniem Monik Fedorczuk, ekspertki Konfederacji Lewiatan, utrzymanie jednocyfrowego wyniku w dalszych miesiącach może nie być możliwe.

- Problemy branży motoryzacyjnej, hotelarskiej, turystycznej, eventowej, drobnych usług czy handlu i wielu innych będą skutkowały nieuchronną falą zwolnień. Jej wielkość zależy od wielkości i zakresu wsparcia, jakie rząd ustali i zrealizuje w zapowiadanej i oczekiwanej z niecierpliwością przez pracodawców tarczy antykryzysowej. Jeśli działania będą nietrafione lub spóźnione, możemy powrócić do dawno nie widzianych dwucyfrowych wskaźników bezrobocia – Fedorczuk ocenia na portalspozywczy.pl

Polski Instytut Ekonomiczny w swoim cotygodniowym raporcie z 19 marca stwierdził: Ogłoszenie zamknięcia granic, centrów handlowych oraz lokali gastronomicznych, w połączeniu z dalszymi drastycznymi spadkami na giełdach oraz radykalnymi działaniami także w innych krajach, oznaczają, że trzeba odrzucić umiarkowane scenariusze i przyjąć, że epidemia będzie miała bardzo znaczący wpływ na sytuację gospodarczą w 2020 r.

- Dziś zacząłem wręczać wypowiedzenia. Zostawiam tylko pracowników biurowych, którzy pomogą mi później wznowić biznes – "Rzeczpospolita" we wspomnianym wyżej artykule cytuje właściciela małopolskiej firmy zajmującej się transportem pasażerskim i biznesowym. Pracę tam straci 30 osób, w tym każdy kierowca.

Hotelarze ucierpieli tak samo, jak nie mocniej, co transportowcy. I też proszą władze o kroplówkę. Według Ireneusza Węgłowskiego, prezesa Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, branża w ciągu pół roku ”musi” dostać nawet przynajmniej 4,3 mld zł ”żeby przetrwać”. W sektorze normą już są bezpłatne urlopy, po nich posypią się zwolnienia. To samo w turystyce, gdzie zatrudnionych jest 700 tys. Polek i Polaków. W obecnych czasach bez pracy masowo zostają nawet mechanicy żużlowi. 

Być może cięcia i bankructwa opóźni rządowa Tarcza Antykryzysowa. 18 marca rząd obiecał przedsiębiorcom 212 mld zł. Państwo miałoby finansować 40 proc. wynagrodzenia pracownika każdej firmy z problemami wywołanymi pandemią. Samozatrudnieni i ci na zleceniach dostaną jednorazowo 2 tys. zł.

- Pakiet antykryzysowy dla gospodarki przedstawiony przez rząd jest niewystarczający. Zaproponowane środki na wsparcie firm są drastycznie za małe i źle skierowane. Przedsiębiorstwa w największych kłopotach pewnie się na nie w ogóle nie załapią – forbes.pl cytuje Grzegorza Baczewskiego, dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan. 

Sektor, którego pomoc państwa może nie dać rady uratować to przemysł motoryzacyjny i 300 tys.  zatrudnionych w nim osób. Firmy wykonujące podzespoły do aut uzależnione są od zamówień zza granicy. Od fabryk, gdzie te samochody powstają. Sęk w tym, że na Zachodzie (głównie Niemcy, które odbierają 27 proc. polskiego eksportu) wstrzymuje się produkcję.

- Bez pracy na budowach większość firm zdoła wytrzymać najwyżej miesiąc. Potem zacznie się rozkręcać spirala upadłości – ocenia w innym artykule ”Rzeczpospolita” na podstawie rozmowy z przedstawicielem Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB). Według analiz Związku, liczba pracowników na L4 wzrosła ostatnio o 300 proc., a tych korzystających z opieki nad dziećmi się podwoiła.

Jan Sochaczewski