Każdy, kto rzuci okiem na jego gabinet, bez trudu zgadnie, czym Anthony James się zajmuje. Pełno tam bowiem rysunków, zdjęć i książek o komarach. Nad biurkiem wisi plakat z portretem Aedes aegypti (komar egipski) w kolejnych stadiach rozwojowych: jajo, larwa, poczwarka, owad dorosły (imago). Rysunki są tak wielkie, że na ich widok zblednie nawet miłośnik potworów z Parku jurajskiego. Samochód Jamesa ma spersonalizowaną tablicę rejestracyjną, na której widnieje tylko jedno słowo: AEDES. – Obsesję na punkcie komarów mam od 30 lat – przyznaje James. Jest genetykiem molekularnym, pracuje na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine. Nauka zna mniej więcej 3,5 tys. gatunków komarów, ale James skupił się zaledwie na kilku. Z tym że każdy z tych gatunków należy do najbardziej śmiercionośnych istot na Ziemi. Taki na przykład Anopheles gambiae przenosi pasożyta wywołującego malarię (zimnicę), chorobę, która uśmierca co roku setki tysięcy ludzi. Najwięcej uwagi poświęcił jednak James rodzajowi Aedes.

Historycy sądzą, że te właśnie komary dotarły do Nowego Świata w XVII w. pod pokładami statków niewolniczych i przyniosły ze sobą żółtą febrę, która zgładziła miliony ludzi. Ten gatunek roznosi też wirusa dengi – choroby, na którą zapada ok. 400 mln ludzi rocznie – a także stanowiące coraz większe zagrożenie epidemiologiczne wirusy czikungunia, Zachodniego Nilu i zika. W Brazylii w ubiegłym roku wybuchła epidemia zakażeń wirusem zika. Powoduje on rozmaite zaburzenia neurologiczne, w tym rzadką wadę rozwojową zwaną małogłowiem, w wyniku której rodzą się dzieci z nienaturalnie małą czaszką i niedorozwiniętym mózgiem.

Celem pracy Jamesa i jego zespołu jest opracowanie sposobu manipulacji genami komara, tak aby owad nie mógł przenosić patogenów. Do niedawna taka możliwość wydawała się raczej teoretyczna, a w każdym razie niezwykle odległa. Okazało się jednak, że dzięki połączeniu nowoczesnego narzędzia inżynierii genetycznej o nazwie CRISPR-Cas9 z pewnym naturalnym mechanizmem zwanym „napędem genowym” teoria szybko staje się rzeczywistością. CRISPR to narzędzie, które daje nam zupełnie nowe możliwości. Dzięki niemu naukowcy mogą „redagować” DNA, czyli modyfikować, wycinać i przestawiać odcinki DNA niemal dowolnego żywego organizmu – w tym także człowieka.

Przez ostatnie trzy lata narzędzie to zrewolucjonizowało inżynierię genetyczną. Prowadząc badania na transgenicznych zwierzętach laboratoryjnych, tzw. modelach zwierzęcych, naukowcy wykorzystują CRISPR do naprawiania poważnych wad dziedzicznych, jak np. mutacji odpowiedzialnych za dystrofię mięśniową i mukowiscydozę. Ostatnio kilka zespołów posłużyło się metodą CRISPR do wyeliminowania wirusa HIV z DNA komórek ludzkich. Wyniki były tylko częściowo zadowalające, ale wielu naukowców żywi przekonanie, że to narzędzie pozwoli na opracowanie leku, który raz na zawsze zwalczy AIDS.

W ramach doświadczeń badacze używali też CRISPR do usuwania wirusów świń, które uniemożliwiają przeszczepianie ich narządów ludziom. Ekolodzy z kolei wiążą z tym narzędziem nadzieję na ratowanie gatunków zagrożonych wyginięciem. A biolodzy zajmujący się roślinami uprawnymi próbują tą metodą zlikwidować geny odpowiedzialne za przyciąganie szkodników.
Jeśli im się powiedzie, będzie można ograniczyć zużycie chemicznych pestycydów. Nie było chyba w ostatnim stuleciu odkrycia, które niosłoby więcej obietnic – ale też trudnych problemów etycznych. Załóżmy prowokacyjnie, że CRISPR zostałoby wykorzystane do redagowania DNA w komórkach linii germinalnej zarodka ludzkiego (te, których materiał genetyczny jest przekazywany do następnych pokoleń; komórki prekursorowe komórek rozrodczych) w celu skorygowania jakiejś wady genetycznej lub też po to, aby wzmocnić jakąś cechę pożądaną. Taka zmiana byłaby przekazywana dzieciom, wnukom itd.