Od dawna wiadomo, że wyprzedziły nas w dziedzinie hodowli roślin, uprawie grzybów i produkcji antybiotyków. Bardzo możliwe, że nie jesteśmy też jedynymi istotami, które hodują zwierzęta dla mięsa. Tę sztukę najprawdopodobniej opanowały cztery gatunki z rodzaju Melissotarsus, żyjące w Afryce i na Madagaskarze – wynika z obserwacji Scotta Schneidera, biologa z Uniwersytetu w Massachusetts. Mrówki żyją w doskonałej symbiozie z tarcznikami – niewielkimi pluskwiakami, wysysającymi sok z łodyg. Taka symbioza w mrówczym świecie nie jest niczym nowym. Od dawna wiadomo, że niektóre gatunki żyją razem z mszycami, a ich wzajemne relacje przypominają ludzką hodowlę krów mlecznych. W zamian za ochronę mrówki dostają od swojej trzódki spadź – słodką wydzielinę, zawierającą substancje odżywcze. Tarczniki natomiast jej nie produkują. Może to oznaczać, że mrówki traktują je podobnie jak ludzie bydło i hodują dla mięsa – tłumaczy Scott. Co ciekawe, korzyści z tej hodowli wydają się... obopólne. Mrówki nie muszą się martwić o pokarm, a pluskwiaki kończąc w ich trzewiach, paradoksalnie zwiększają szanse gatunku na przetrwanie. Blisko ze sobą spokrewnione tarczniki częściowo rozmnażają się na drodze dzieworództwa. Poświęcenie części osobników może być więc dla nich korzystne, ich geny mogą się dalej rozprzestrzeniać, a populacja rozwija się, korzystając z ochrony mrówek. Mrówki nie muszą się martwić o pokarm, a pluskwiaki kończąc w ich trzewiach, paradoksalnie zwiększają szanse gatunku na przetrwanie. (Fot. Alexander  Wild)