O orłach piszemy w styczniowym wydaniu "National Geographic Polska", w numerze, który nazwaliśmy "Księgą rzeczy pierwszych". Na łamach naszej strony internetowej radzimy z kolei miłośnikom fotografii, jak łowić w kadrze te dostojne ptaki (przeczytaj część pierwszą poradnika).

Pamiętam jak dziś, gdy przemierzając pewne kanadyjskie miasteczko zobaczyłem następujący widok: w parku na zamarzniętym stawie siedział bielik amerykański i skubał martwą gęś lub kaczkę, a na brzegu, kilka metrów od niego kucał fotograf i robił mu zdjęcia.

Mogłem mu tylko zazdrościć. Niestety, nasze bieliki są ptakami bardzo czujnymi i płochliwymi. To fakty, które musimy brać pod uwagę, gdy chcemy robić im zdjęcia. Dlatego nigdy nie przyszło mi do głowy, aby fotografować je przy gniazdach. Nie dość, że zabrania tego nasze prawo – można robić to tylko za zezwoleniem – to jeszcze wymaga od fotografa niezwykłej delikatności i doświadczenia.

Nie chcę tego robić, również z tego powodu, że jest już cała masa zdjęć i filmów przedstawiających bielika na gnieździe. Lepiej dać mu spokój w tym delikatnym momencie – chodzi przecież o rozród.

Wolę fotografować bieliki, które zimą stają się sępami naszej strefy klimatycznej – pożywiają się padliną na jakimś truchle. By zrobić takie zdjęcie, trzeba mieć odpowiednią kryjówkę. Postawić ją dużo wcześniej, a to wymaga sporo wysiłku logistycznego i doświadczenia.

Wszystko to nie oznacza jednak, że zwykły zjadacz chleba pozbawiony kryjówki nie zrobi zdjęcia bielikowi. Ptak ten wygląda pięknie i spektakularnie nawet wtedy, gdy jest fotografowany z daleka zwykłym aparatem. Siedzący gdzieś na drzewie, piaszczystej łasze, rzecznej krze lub lecący nad jeziorem może być niezwykłym elementem krajobrazu, a takie zdjęcie oddawać będzie unikalny moment i atmosferę. O to przecież w fotografii chodzi.

Adam Wajrak – dziennikarz "Gazety Wyborczej", popularyzator wiedzy o przyrodzie, autor książek przyrodniczych dla dzieci. Ostatnio wydał "Zwierzaki Wajraka".