Uważają, że znaleźli rozwiązanie zagadki Trójkąta Bermudzkiego. Ich zdaniem dochodzi tam od uwalniania się wielkich ilości metanu.
 

Badacze znaleźli w dnie Morza Barentsa u wybrzeży Norwegii liczne kratery. Prawdopodobnie nagromadzony tam w formie przypominającego lód hydratu metan uwalniał się nagle, pozostawiając po sobie wgłębienia o głębokości 45 metrów i średnicy trzech czwartych kilometra. Możliwe, że podobne zjawiska zachodzą także w Trójkącie Bermudzkim.
 

Metan – bezbarwny i bezwonny, łatwopalny gaz- powstaje podczas procesów rozkładu – na przykład ze szczątków organicznych. Choć w normalnych warunkach nie miesza się z wodą, wysokie ciśnienie na dnie oceanu sprawia, że cząsteczki wody i metanu tworzą stosunkowo trwałe połączenia, zwane klatratami. Klatraty mogą jednak ulegać nagłemu rozpadowi – zjawisko to dobrze znają pracownicy platform wiertniczych.
 

Hipoteza pasuje do statków, ale co z samolotami?
 

W roku 2014 na Syberii pojawiły się tajemnicze kratery, które okazały się być śladami po uwalniającym się spod ziemi metanie. Nie wiadomo na razie, czy takie zjawisko zachodzi w Trójkącie Bermudzkim.
 

Wydostając się z wody, ogromny bąbel mógł powodować gwałtowne turbulencje i zalanie statku ogromną ilością wody lub jego przełamanie się i zatonięcie. Gęstość przesyconej gazem wody mogła spadać tak gwałtownie, że statek szedł na dno jak kamień.
 

Trudniej wyjaśnić w ten sposób przypadki zaginięcia samolotów, jednak wlatując w obszar o dużym stężeniu metanu samolot mógłby wywołać jego eksplozję, ulegając w konsekwencji zniszczeniu.
 

Gwałtowna natura tego rodzaju erupcji mogłaby tłumaczyć, dlaczego z zaginionymi jednostkami nie udawało się nawiązać kontaktu.
 

Źródło: PAP