Neandertalczycy to nasi kuzyni, którzy zamieszkiwali Europę. W miejsce po nich, wprost z Bliskiego Wschodu, przybyliśmy my, Homo sapiens. Dotąd sądzono, że nagłe zniknięcie neandertalczyków to nasza wina. Powszechnie przyjmuje się, że ludzie zostali wyposażeni przez naturę w mózgi zdolne do wyższych funkcji społecznych i bardziej złożonych procesów myślowych. Dlatego bez trudu mogli wyprzeć mniej lotnych współbraci. Niekoniecznie tak to jednak wyglądało.

Neandertalczykom zaszkodziła niewielka liczebność

– Nasze modele komputerowe pokazują, że zniknięcie neandertalczyków było tylko kwestią czasu. To, że ostateczne do niego doszło, wynikło ze zbiegu kilku czynników. Przede wszystkim niewielkiego rozmiaru populacji oraz, związanego z tym, kojarzenia krewniaczego (endogamia, inbredowanie, zmniejszenie zmienności genetycznej przez rozmnażanie wewnątrz małej społeczności – red.) – tłumaczy Krist Vaesen z Eindhoven University of Technology. 

Za najpewniej przypadkowy można uznać fakt, twierdzi Vaesen w czasopiśmie ”PLOS One”, że Homo sapiens pojawił się w Europie akurat w chwili, gdy znikali z niej neandertalczycy. Według Vaesena naukowcy lubią obarczać nasz gatunek winą za zagładę innych dwunożnych istot, ponieważ „pomogłoby to nam w odpowiedzi na pytanie, co czyni nas wyjątkowych, jako ludzi”. Ten sposób myślenia wypełnia naszą potrzebę poczucia wyższości nad innymi istotami żywymi.

Neandertalczycy weszli ścieżkę prowadzącą do wyginięcia w chwili, gdy ich społeczności osiągnęły ostateczny rozmiar od 50 do 5 tys. osobników. Naukowcy z Holandii połączyli posiadaną wiedzę o grupach naszych odległych kuzynów z antropologiczną wiedzą o istniejących dzisiaj plemionach zbieraczy Azji i Ameryki Południowej. – Zgodnie z przyjętą przez nas tzw. zasadą Alleego (rozmiar populacji wpływa na kondycję jej przedstawicieli), mniejsze populacje neandertalczyków mogły być bardziej podatne na różne choroby – przekonuje Krist Vaesen.

Neandertalczycy byli bardziej podatni na choroby

Najnowsze badania wskazują, że zabijały ich często choćby przewlekłe infekcje ucha. O ile my swoim dzieciom możemy podać antybiotyki, neandertalczycy cierpieli i umierali na powikłania schorzeń takich, jak infekcje górnych dróg oddechowych czy zapalenie płuc. Naszym kuzynom szkodziło też zmniejszanie różnorodności genetycznej.

Dzieci z konieczności (mały wybór partnerów) poczęte z krewnymi rodziły się słabsze, często z wadami rozwoju. Do tego wszystkiego dochodziły typowe „fluktuacje demograficzne w związku z liczbą urodzin, liczbą zgonów oraz stosunku liczby mężczyzn do liczby kobiet w danej społeczności”. 

W sytuacji, gdyby np. w grupie liczącej 1000 osobników mniej niż 1 na 4 kobiety rodziłaby dziecko w każdym kolejnym roku, ta grupa skazana byłaby na wymarcie. Zdaniem badaczy z Eindhoven University of Technology, po uwzględnieniu wszystkich wymienionych wyżej czynników, żadna ze społeczności neandertalskich nie miała szans na przetrwanie. Wystarczyło, że w los przez kilka lat rozdawał im bardzo słabe karty.

– Czy oni zniknęli z naszej winy? Nasze badania wskazują, że nie – mówi Krist Vaesen.