Hiszpańska minister zdrowia María Luisa Carcedo zwraca uwagę na to, że unijne przepisy traktują nieostro leki homeopatyczne, a wobec lekarstw konwencjonalnych mają mocno wyśrubowane standardy. Dyrektywa unijna z 2001 dotycząca leków sugeruje by każdy kraj członkowski stworzył uproszczoną procedurę rejestracji zamiast korzystać z klasycznego systemu dopuszczania leków. W ten sposób produkty medyczne z dopiskiem „homeopatyczne” mogą omijać wiele ograniczeń. Właśnie temu sprzeciwia się hiszpańska minister.
 

Obecny kształt prawa nie podoba się także w Wielkiej Brytanii. Tamtejsza służba zdrowia publicznego (NHS) oświadczyła, że „problemem jest właśnie zbyt duże rozwodnienie niektórych środków, które w najlepszym wypadku działają jak placebo”. We Francji zapowiedziano odejście od refundowania tego typu specyfików już w 2021 roku. Niemiecki minister zdrowia otwarcie przyznaje, że rezygnacja z medycyny zweryfikowanej przez badania naukowe na rzecz homeopatii jest „głupotą”.
 

Sama hiszpańska minister już od miesięcy przekonuje, że leczenie homeopatyczne nie tylko nie jest skuteczne, ale może też w niektórych przypadkach stać się źródłem nowych problemów.
 

- Sięganie po alternatywną terapię, której skuteczność nie jest poparta dowodami naukowymi, może wyrządzić wiele szkody – mówi odnosząc się do notowanych w Hiszpanii przypadków odmowy leczenia przez pacjentów medycyną konwencjonalną i przejściem na homeopatię, akupunkturę oraz inne gałęzie medycyny alternatywnej. Dodaje, że publiczny system opieki zdrowotnej nie jest zamknięty na homeopatię – o ile ktoś udowodni w końcu jej skuteczność. Z tym jednak od samego początku jest poważny problem.
 

Homeopatia powstała w pod koniec XVIII wieku, stworzona przez Samuela Hahnemanna. Niemiecki lekarz przyjął za swój paradygmat zasadę „podobne należy leczyć podobnym”, której źródeł należy szukać w dziełach starożytnych lekarzy i alchemików. Chodzi o to by substancje wywołujące pewne symptomy u ludzi wielokrotnie rozcieńczać w wodzie i podawać w formie preparatu. Rozcieńczacie i mieszanie ma być na tyle często powtarzane, aż de facto nie pozostanie nic z pierwotnej substancji. Wedle homeopatii taki preparat ma działać dzięki „pamięci wody”, która ma przechowywać informację o danym patogenie. Kłopot w tym, że po weryfikacji tej metody prawami codziennej ziemskiej fizyki okazuje się, że to po prostu wiara w magię pod płaszczykiem nauki. Nic więcej. Jeśli jakiś preparat z homeopatycznej stajni przynosi skutek jest to najpewniej efekt placebo oraz pokaz siły ludzkiej sugestii. Dodatkowo rewelacje na temat strukturalnej pamięci wody też można włożyć między bajki.
 

Do tej pory nie powstały żadne badania naukowe potwierdzające terapeutyczną skuteczność homeopatii.
 

Kiedy w 2014 roku Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach zapowiedział rozpoczęcie zajęć na podyplomowych studiach „Homeopatia w medycynie niekonwencjonalnej i farmacji” spotkało się to z protestem Naczelnej Rady Lekarskiej.
 

„Skuteczność homeopatii jest kwestią wiary, a nie nauki” - pisał dr Maciej Hamankiewicz, ówczesny prezes NIL. Cały list w tej sprawie przeczytacie tutaj. Studia ostatecznie zostały zlikwidowane.
 

W USA swego czasu ogromną popularność zdobył skecz kabaretowy pokazujący jak wyglądałby ostry dyżur homeopatyczny. Trafia tam mężczyzna potrącony przez Forda Mondeo, na co lekarz ordynuje podanie mu... rozcieńczonego roztworu wody z samochodem tego samego rodzaju. To tylko jeden z absurdów.
 


 

Zostawmy jednak żarty. Homeopatia ma wielu orędowników, niedawno zajmującą się nią grupę The Faculty of Homeopathy, wsparł brytyjski książę Karol. W Polsce nie jest trudno trafić na lekarzy wspomagających leczenie pacjentów homeopatią. Jednym z jej promotorów jest znany przedsiębiorca i propagator pseudonauki Jerzy Zięba.