W Pamirze, pasmie górskim w Azji Środkowej, czas przestał działać prawidłowo.
 

Zgodnie z tradycją, społeczności zamieszkujące region Pamiru czas odmierzają przy pomocy sygnałów wysyłanych przez matkę naturę - takich jak topniejący śnieg czy pojawienie się pierwszego ptaka wędrownego. Jednak te “kalendarze przyrodnicze” przestały prawidłowo działać, a winę za to ponoszą zmiany klimatu. 
 

Cały wachlarz zmian przyrodniczych obserwowanych w regionie, takich jak niespotykane zjawiska meteorologiczne, niespodziewane topnienie lodowców, wezbrania związane z odwodnieniem jezior glacjalnych i zmiany w wędrówkach zwierząt lądowych i ptaków, sprawiły, że kalendarze straciły swoją wartość, a mieszkańcy przestali je śledzić. Miejscowa ludność z trudem próbuje wyłapywać sygnały natury, by móc zaplanować prace związane z rolnictwem i wydarzenia kulturalne. 
 

- To co się teraz dzieje, wprowadza brak stabilizacji na wielu poziomach - obawa lokalnej społeczności, niepewność w oszacowaniu zdolności produkcyjnej, ryzyko z związku z zagrożeniami, które kończą się katastrofą - wyobraźcie sobie więc poziom niepokoju wśród mieszkańców - wyjaśnia Karim-Aly S. Kassam z Cornell University. 
 

W tym roku Kassam wraz z międzynarodowym zespołem badaczy i lokalnych mieszkańców zaczynają prace nad ogromnym, wieloczęściowym projektem ponownej regulacji czasu w regionie. Jeśli im się uda, projekt dotyczący kalendarzy przyrodniczych i adaptacji klimatu w Pamirze (ang. Ecological Calendars and Climate Adaptation in the Pamirs, w skrócie ECCAP)pozwoli mieszkańcom regionu na lepsze planowanie produkcji żywności i adaptację do przyszłych zmian.
 

Zespół boryka się z problemem widocznym w wielu społecznościach - twierdzi niezależny antropolog stosowany Julie Maldonado z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. Na całym świecie sezonowe wskaźniki przestają być wiarygodne, a wieloletnia oparta na tradycji wiedza jest w zagrożeniu. 
 

Zgadza się z tym Anthony Aveni, antropolog i astronom z Colgate University, i od siebie dodaje, że wydarzenia w świecie przyrody pod wieloma względami odmierzają czas w sposób bardzo podstawowy i uniwersalny. 
 

- Czas jest żywą jednostką, czas jest środowiskiem naturalnym - twierdzi Aveni. - Myślę, że gubimy ten sens, kiedy wyrywamy czas z kontekstu i mówimy na przykład: rok 1492, 10 kwietnia czy godzina czternasta. To są abstrakcyjne miary czasu.
 

Aveni twierdzi, że mimo to w społecznościach używających przyrodniczych odmierzaczy czasu, zakłócenia mogą negatywnie wpłynąć na ich byt. 
 

- Chcę wiedzieć, jak jutro będę musiał się dostosować do pogody. Jeśli będzie burza, to wezmę parasol. A teraz wyobraźmy sobie, że musimy dostosować nasze zachowanie, bo od tego zależy nasze życie. To musi być przerażające doświadczenie.
 

Pora kostki
 

Region Pamiru leży głównie na obszarze Tadżykistanu, ale zahacza też o Afganistan, Chiny i Kirgistan. W 2006 roku Kassam pracował tam z lokalnymi społecznościami, by zrozumieć, jak wpłynęły na nie traumatyczne wydarzenia na świecie, takie jak wojna, niedobór żywności i upadek Związku Radzieckiego na początku lat 90. 
 

Wieśniacy opisywali Kassamowi, jak mocno ich codzienny byt powiązany jest z rolnictwem, a on z kolei odkrył, że ich zdenerwowanie jest wynikiem nie tylko wydarzeń na świecie, ale również i ciągłego chaosu w przyrodzie. Dla Kassama było jasne, że mieszkańcy opisują negatywne skutki zmian klimatu.
 

W regionie zaobserwowano coraz szybsze topnienie śniegu i lodowców, a także podnoszenie się poziomu rzeki. Kiedyś padał śnieg, teraz zamiast tego pada deszcz, i to nie równomiernie przez 30 dni - może nagle spać wszystko w jeden dzień. 
 

Na większych wysokościach zdarzają  się duże lawiny błotne i powodzie glacjalne. Niżej, ziemie uprawne są zalewane, a zmieniające się temperatury wpływają na zbiory owoców. 
 

Słuchanie, jak mieszkańcy regionu rozmawiają o tych zmianach sprawiło, że Kassam zauważył ich przywiązanie do kalendarzy przyrodniczych. Wraz z zaprzyjaźnionymi naukowcami Umedem Bulbulshoevem i Morganem Ruelle zidentyfikował 17 różnych kalendarzy niegdyś powszechnie używanych na tym obszarze. 
 

W odróżnieniu od kalendarza gregoriańskiego, który korzysta z ruchu gwiazd, by liczyć dni w stały sposób, kalendarze pamirskie liczyły czas za pomocą wskazówek wysyłanych przez przyrodę i sztywno łączyły się z ciałem człowieka. Zgodnie z tradycją hisobdon, osoba obliczająca czas, notowała wskazówki, a rolnicy kierowali się nimi, by rozpoczynać takie aktywności jak sianie nasion, oranie, zbieranie plonów i organizowanie wydarzeń kulturalnych. 
 

Większość systemów odliczanie czasu zaczyna wczesną wiosną. Kalendarz zaczyna się na spodzie stopy albo paznokciu palca stopy i porusza się w górę. Wiele kalendarzy używa kostek, goleni, kolan, ud i członków, by zaznaczać przełomowe momenty, a dotarcie do serca często jest równoznaczne z równonocą wiosenną. 
 

Następnie odliczanie przechodzi przez klatkę piersiową i gardło aż do głowy. Tutaj zatrzymuje się przy chilla, czyli czasie, kiedy aktywność rolnicza słabnie. Kiedy wskazówki się powtórzą, odliczanie zaczyna się od początku w odwrotną stronę, z góry w dół ciała. 
 

System mierzenia czasu jest ściśle związany ze sposobem, w jaki te społeczności doświadczają i opisują otaczający je świat. Słońce jest we wnętrznościach, więc na widok lawin lub zmian we wzorcach opadów  wieśniacy powiadają, że czują “jakby się coś skręcało w żołądku”. Kiedy słońce znajduje się w “roześmianej gębie”, kwitną drzewa morelowe.  
 

Zachowanie kalendarza
 

Przez zamieszanie z kalendarzem ludność w regionie Pamir eksperymentuje na różne sposoby, by radzić sobie z sytuacją. Orka i siew zaczyna się teraz 15 a nawet 30 dni wcześniej niż 20 lat temu, a uprawianie pszenicy stało się możliwe na większych wysokościach bez ryzyka uszkodzenia upraw przez przymrozki. 
 

- Już teraz wykazują się efektywnością, bo wymyślili, jak uprawiać pszenicę na wyższych poziomach. Ludzie rozwijają swoje własne strategie - tłumaczy Kassam.
 

Niemniej to przystosowanie się miejscowej ludności ma swoje ograniczenia. Ziemi uprawnej na wyżej położonych terenach jest mniej, więc koniec końców wieśniacy będą musieli połączyć różne techniki, by można było przewidywać najlepsze momenty na ważne wydarzenia. 
 

- Muszą być w stanie przewidzieć, jak duże powinny być ich stada, jaki rodzaj pastwisk będzie odpowiedni, kiedy powinni siać, kiedy orać, kiedy zbierać plony - wymienia Kassam. 
 

Z tym problemem Kassam zwrócił się o pomoc do Thriving Earth Exchange Amerykańskiej Unii Geofizycznej i Climate CoLab z Massachusetts Institute of Technology. Razem pracowali nad projektem dotyczącym kalendarzy przyrodniczych i adaptacji klimatu w Pamirze.
 

W efekcie powstał multidyscyplinarny zespół skupiający naukowców z USA, Włoch, Niemiec i Chin. Jeden zespół zaktualizuje kalendarze obecnymi danymi ekologicznymi i wyreguluje je, by ludzie znowu mogli robić plany sezonowe. 
 

Inny zespół doda do kalendarzy wiedzę z klimatologii, by przygotować ludzi na zmiany związane z wodą i suszą. Trzeci zespół natomiast przeprowadzi szczegółowe badania bioróżnorodności w oparciu o kalendarze oraz aktualną i historyczną wiedzę. 
 

Na początku tego roku ECCAP otrzymało 1,2 miliona euro od Belmont Forum, a zespoły już zaczęły pracować w swoich instytucjach. W lipcu spotkają się w Kongur Shan w Chinach, by stworzyć zespoły lokalnych mieszkańców. 
 

Uprawiaj lokalnie, jedz globalnie
 

Raj Pandya, dyrektor programu w Thriving Earth Exchange, mówi , że projekt wykorzystuje całkiem nowe podejście przygotowujące ludzi na zmiany klimatu  - łączy tradycyjne zwyczaje, wiedzę lokalną i najnowszą naukę. 
 

- Pomoże mieszkańcom poprawić ich poziom życia, nawet w obliczu zmian klimatu - podkreśla. - Używając nauki będą w stanie dopasować tradycyjne zwyczaje w rolnictwie i pasterstwie do szybko zmieniającego się klimatu i dobrze żyć tam, gdzie od wieków mieszkają. 
 

Kassam twierdzi, że projekty partnerskie takie jak ECCAP nie zwalczą skutków zmian klimatu, ale za to pomogą społecznościom przystosować się do tych zmian. 
 

- W taki sposób zabezpieczymy nasze systemy żywności i źródła utrzymania - dodaje. - W trzecim wieku w kwestii dostępu do pokarmu ludzkość całego świata nadal jest mocno uzależniona od drobnych rolników i hodowców.