– Udomowienie roślin nastąpiło z chęci dostępu do niekończących się zasobów alkoholowych napojów – twierdzi McGovern. – Oczywiście, były też inne czynniki kształtujące przemiany na świecie, ale alkohol odegrał w nich znaczącą rolę.
 

Piliśmy dla… zdrowotności
 

Napoje alkoholowe, tak jak rolnictwo, rodziły się niezależnie, w różnym czasie i na różnych kontynentach (prócz Antarktydy). Przez tysiąclecia prawie każdą roślinę z domieszką cukru lub skrobi próbowano wykorzystać w procesie fermentacji. Agawy i jabłka, sok z brzozy i banany, kakao i maniok, kukurydza i kaktus, ryż, słodkie ziemniaki, brzoskwinie, ananasy, dynie, persymony i dzikie winogrona – wszystko testowano, by móc się napić. Plemiona koczowników z Azji Środkowej na stepie nie miały ani owoców, ani zboża, fermentacji poddawały więc mleko swych koni. W rezultacie powstawał kumys – mleczny napój alkoholowy o mocy słabego piwa.
 

Alkohol wprawiał w euforię, łączył ze światem duchów. Ale miał coś jeszcze, co pomogło mu podbić starożytny świat. Oferował zdrowie. Ludzie pili procentowe trunki dla tych samych powodów, z jakich człekokształtni gustowali w sfermentowanych owocach: bo czuli się po nich dobrze. Najważniejszą zaletą etanolu była jego zdolność odkażania. W złych warunkach higienicznych, jakie towarzyszyły pradawnym osadnikom, sfermentowane napoje były po prostu bezpieczniejsze od „czystej” wody.
 

Co więcej, podczas fermentacji cukru drożdże uwalniały nie tylko etanol, ale też wiele składników odżywczych – witaminę B, kwas foliowy, niacynę, tiaminę, ryboflawinę. Substancji tych było zacznie więcej w starożytnych browarach aniżeli w naszych nowoczesnych warzelniach oferujących przefiltrowane i pasteryzowane napoje. Na Bliskim Wschodzie piwo uchodziło za drogocenny napój zapewniający niezbędne kalorie, nawilżenie oraz podstawowe witaminy.
 

W Tall Bazi, w północnej Syrii, niemieckie wykopaliska odkryły kompleks 70 chat wzniesionych przy Eufracie, które porzucono w chwili nagłego pożaru prawie 3400 lat temu. Katastrofa okazała się zbawienna dla archeologów. Płomienie zmusiły mieszkańców Tall Bazi do ucieczki w środku ich powszednich czynności, takich jak gotowanie czy jedzenie. Dzięki temu codzienne życie Tall Bazi na zawsze utrwaliło się w historii.
 

W każdym z domów, tuż przy frontowych drzwiach na ziemi, koparki natknęły się na 200-litrowe gliniane dzbany umieszczone w ziemi. Analiza chemiczna dokonana przez Zarnkowa ujawniła w nich obecność jęczmienia i szczawianów. Ostateczne badania potwierdziły, że w każdym z domów mieściła się prehistoryczna warzelnia.
 

W roku 3150 p.n.e., czyli na długo wcześniej, nim ogień strawił Tall Bazi, starożytni Egipcjanie domowe gorzelnie przekształcili w przemysł. Ich rozbudowane browary zasilały siły robotników pracujących przy budowie piramid w Gizie. Piwo było tak pożądanym towarem w Egipcie, że królewskim dostojnikom do grobowców wkładano miniaturowe naczynia do warzenia złocistego trunku, by mogli ulżyć pragnieniu po długiej podróży w zaświaty. W Babilonie jęczmienny napój doczekał się tylu zwolenników, że już w 500 r. p.n.e. tworzono dziesiątki jego odmian, w tym czerwone, ciemne i jasne piwo.