Gleba rozryta koparkami, przygnieciona hałdami odpadów – to niszczycielskie  dzieło człowieka. Bywa jednak, że natura pozwala sobie na autodestrukcję, jak wtedy, gdy pod naporem śniegu kładzie się cały las. Paweł Młodkowski, fotograf i paralotniarz, założył, że uwieczni z lotu ptaka miejsca, które uległy radykalnym przeobrażeniom. Rozpoczął od kopalni odkrywkowych, składowisk popiołów z elektrociepłowni, wysypisk śmieci, inwestycji drogowych. Z czasem dostrzegł zniszczenia dokonane przez siły przyrody. Zdjęcia robił z wysokości od 100 do 500 m,  w różnych częściach Polski i we wszystkich porach roku. Śniegołomy w Nadleśnictwie Olesno fotografował przy mroźnej pogodzie, latając nad nimi na niewielkiej wysokości.  W słoneczne dni wzbijał się w powietrze rano  i późnym popołudniem, gdy prądy termiczne  są słabe lub nie występują. To ważne nie tylko  dla bezpieczeństwa paralotniarza, ale także korzystne dla fotografa – słońce znajduje się wtedy nisko, kierując cienie poza obszar kadru.

Autor nie ma ulubionej fotografii w tym cyklu. – Weźmy zimę. Wprawdzie kolorystyka jest wtedy ograniczona, ale nie znaczy to, że powstają zdjęcia mniej ciekawe. One są po prostu inne  – mówi. Paweł Młodkowski zadawał sobie pytanie, czy destrukcja może być procesem twórczym. Zdjęcia, które wykonał, sugerują odpowiedź twierdzącą, jeśli weźmie się pod uwagę jedynie ich estetyczny walor. Jednak urodzie tych obrazów nie wolno dać się zwieść. Ich realność bowiem piękna nie jest.