Steve McCurry sfotografował ją, gdy była jeszcze dzieckiem, na dodatek anonimowym. Zielonooka dziewczyna trafiła na okładkę "National Geographic" i stała się symbolem losu Afgańczyków wygnanych po 1979 roku z ojczyzny za sprawą krwawej wojny.

17 lat później McCurry i czytelnicy "National Geographic" poznali jej tożsamość. Sharbat Gula miała wówczas niecałe 30 lat, męża i trzy córki. Wciąż żyła w Pakistanie – większość czasu spędzała z dziećmi w tamtejszych górach.

– Zarejestrowałem konkretny moment w historii, a jednak ta chwila okazała się ponadczasowa – mówił potem McCurry. – Dla wielu zdjęcie stało się symbolem wydarzeń w Afganistanie. Inni jednak nie wiedzieli, że ma ono jakikolwiek związek z tym krajem, a mimo to wciąż byli pod jego wrażeniem. Odczułem ulgę, widząc, że młoda dziewczyna przeżyła i była w stanie ułożyć sobie życie.

Jak donosi brytyjski "Guardian", życie Sharbat Guli w Pakistanie nie jest jednak tak udane, jak chcieliby tego fotograf i jego bohaterka. Światło dzienne ujrzało bowiem kolejne jej zdjęcie – tym razem z pakistańskiego dowodu osobistego (CNIC), którego jako obywatelka obcego kraju nie powinna posiadać.

Dla 3 mln afgańskich uchodźców ten dokument jest nieosiągalnym marzeniem. Tylko z nim mogą bowiem nabywać nieruchomości, otworzyć konto w banku i żyć w pewności, że ich pobyt w Pakistanie jest legalny. Wielu zdobywa go w sposób niezgodny z prawem – czy to płacąc łapówki, czy podrabiając go.

Faik Ali Chachar, rzecznik narodowej agencji zajmującej się administracją danych obywateli (NADRA), powiedział, że karta Guli została wykryta i zablokowana w sierpniu ubiegłego roku. W związku z zajściem śledztwem objęto czterech urzędników państwowych. Sama kobieta pozostaje natomiast w ukryciu. Jej przypadek jest jednym z 22 tysięcy podobnych.

Organizacje ochrony praw człowieka przekonują, że władze Pakistanu umyślnie utrudniają afgańskim uchodźcom funkcjonowanie w tamtejszym społeczeństwie, oskarżając ich często o współudział w terroryzmie. Nieosiągalny dla Afgańczyków dokument według nich jest symbolem tej polityki, a w ojczyźnie na repatriantów czekają prześladowania.