Gina DiBraccio i Daniel Gershman z NASA Goddard Space Flight Center, przeczesując archiwa NASA, zauważyli coś, co wcześniej przeoczyły analizy – impuls w polu magnetycznym Urana, do którego doszło kiedy Voyager 2 przelatywał przez swego rodzaju bańkę magnetyczną.

Planetolodzy zmotywowani rosnącym zainteresowaniem najbardziej oddalonymi planetami, spędzili godziny ręcznie przetwarzając ponad trzydziestoletnie dane w nowy sposób. DiBraccio twierdzi, że naukowcy z Voyagera obliczyli siłę pola magnetycznego jako całości, więc krótkie zmiany w odczytach magnometru były po prostu uważane za uciążliwe.

Ale kiedy DiBraccio i Gershman przyjrzeli się bliżej skokom i spadkom, zauważyli specjalną 60-sekundową sekcję w 45-godzinnym przelocie Voyager 2, podczas której pole magnetyczne wznosiło się i opadało w rozpoznawalny schematyczny sposób.

„Myślisz, że to może być… plazmoid?” – Gershman miał zapytać DiBraccio – podaje NASA.

 

Pierwszy plazmoid Urana

Plazmoidy to skupiska (bańki/obłoki) zazwyczaj szybko poruszającej się plazmy, wyrzucane w przestrzeń kosmiczną. Utrata takich baniek plazmowych może radykalnie przekształcić planetę, a ich badanie może zapewnić wgląd w to, jak planety żyją i umierają.

Naukowcy zauważyli, że istnieją bańki charakterystyczne dla różnych planet, ale ta, przez którą przepłynął Voyager 2, była pierwszą dla Urana.

– Spodziewaliśmy się, że Uran prawdopodobnie będzie miał plazmoidy; nie wiedzieliśmy jednak dokładnie, jak będą wyglądać – mówi DiBraccio.

Teraz, gdy obserwatorom udało się zaobserwować jedną z baniek, wiedzą, że wygląda ona dość podobnie do tych, które „wyciekają” z Saturna lub Jowisza, jednak zabiera stosunkowo więcej masy. Ten konkretny plazmoid z 1986 roku, uformował twór około 22 000 razy większy niż Ziemia.

W archiwach NASA może kryć się więcej tego typu tajemnic, na których odkrycie nie pozwalały ówczesna wiedza i technologia, a które dziś – po ponownej analizie – mogą dostarczyć nam więcej emocjonujących odkryć na temat naszego Układu Słonecznego.

Na szczególną uwagę zasługuje Uran. W 2014 roku Erich Karkoschka, astronom z University of Arizona, ponownie przyjrzał się zdjęciom z Voyagera 2 przy użyciu nowoczesnych technik przetwarzania. Łącząc 1600 obrazów i wyostrzając kontrast, Karkoschki pokazał, jak wygląda powierzchnia Urana. Ten sam badacz w 1999 roku odkrył jednego z naturalnych satelitów Urana – Perdyta.

 

Wszechświat coraz bliższy

Uran może mieć więcej sekretów. Tam, gdzie inne planety się obracają, Uran przewraca się, przechylając na bok, biegunami skierowanymi w stronę Słońca. Jego pole magnetyczne również jest poszarpane, przesunięte względem centrum planety i przechylone pod kątem 60 stopni w bok.

Następna generacja planetologów może dysponować właściwymi narzędziami, aby jeszcze lepiej przyjrzeć Uranowi. A to dzięki temu, że rośnie zainteresowanie wysłaniem specjalnej sondy do Urana lub Neptuna. Pierwsze robocze szkice możliwych misji zostały opublikowane już w 2018 r.

DiBraccio mówi, że pojawia się coraz więcej takich propozycji. Marzeniem planetologów jest wysłanie orbitera w stylu Cassiniego, który będzie latami krążył wokół jednej z planet, badając jej pole magnetyczne i przepływ ciepła. Statek kosmiczny miałby także co najmniej jedną mniejszą sondę do wystrzelenia w atmosferę planety.

Zrozumienie zewnętrznych granic naszego Układu Słonecznego nigdy nie było tak istotne. NASA ma tendencję do planowania swoich priorytetów planetarnych dekada po dekadzie, a obecnie wybierają cele na przełom lat 20. i 30. XXI wieku. Tymczasem między ostatnią tak zwaną „ankietą dekadalną” a obecną eksplozja nauki egzoplanetowej eksplodowała, a Neptun i Uran stały się czymś więcej niż tylko odległymi osobliwościami.

 

Katarzyna Grzelak