Na pamiątkowym zdjęciu widać tłum oficjeli usadzonych w kilku rzędach, ubranych odświętnie, pod krawatami. Wokół nich – sądząc po strojach, obywatele mniej dostojni, pewnie zwykli mieszkańcy okolicy, górale i góralki. Oczy wszystkich zwrócone są w kierunku przemawiającego senatora Kowalika. Nie wiemy, co ów parlamentarzysta miał do powiedzenia zgromadzonym 17 lipca 1932 r. w Czerwonym Klasztorze. Możemy się tylko domyślać, że mówił wzniośle i patetycznie. Ale i okazja była nie byle jaka. Po co najmniej 10 latach starań otwierano właśnie park narodowy w Pieninach. Był pierwszy w Polsce, a rangi wydarzeniu dodawał fakt, że sprawa miała charakter międzynarodowy. Równolegle z nim do życia powoływano bliźniaczy słowacki Rezerwat Przyrodniczy
w Pieninach o podobnym statusie. Stąd zresztą transgraniczna uroczystość, w rozkroku, ponad wartkimi wodami Dunajca.
 

Gdyby owo niemal stuletnie zdjęcie było trochę lepszej jakości, w tłumie zgromadzonych zapewne dałoby się zauważyć czterdziestoparoletnią twarz prof. Władysława Szafera. Być może nestor polskich nauk
o ochronie przyrody nawet by się uśmiechał. Bo przecież to on o ten park walczył i zabiegał. Po wizycie w amerykańskim Yellowstone postanowił bowiem za wszelką cenę przenieść ideę tej formy ochrony przyrody do ojczyzny. Pisał: Najwięcej do ideału zbliża się taki park narodowy, w którym przyroda chroniona jest absolutnie i pod każdym względem, a wpływ człowieka w nim jest ściśle ograniczony. I dalej: jako ogólną
zasadę racjonalizacji każdego parku narodowego przyjąć należy to, że ma on przede wszystkim spełnić swe naczelne zadanie, to znaczy być ostoją dla pierwotnej przyrody. Szafer chciał więc nie tylko przekazywać dany teren w zarząd władz centralnych. Był zwolennikiem ochrony totalnej.
 

Pieniński był pierwszym z kilku zainspirowanych przez niego parków. Kilka tygodni po nim powstał Białowieski Park Narodowy w miejscu bardzo bliskim sercu biologa – w latach 20. XX w. ściągnął do Puszczy Białowieskiej czystej krwi żubry, które stały się zalążkiem reintrodukowanego stada. Współtworzył też Świętokrzyski, Tatrzański i Ojcowski. W latach 60. przygotował projekt powołania dużego parku w Puszczy Piskiej, w skład którego weszłoby kilka jezior z Nidzkim na czele i wijącą się pomiędzy nimi Krutynią. Mazurski Park Narodowy nigdy jednak nie powstał...

Autor: Adam Robiński
 

Całość tego tekstu znajdziesz w styczniowym numerze National Geographic!