Maria w 1902 r., po czterech latach pracy, wreszcie uzyskuje kilka okruszków chlorku radu. Żeby go zdobyć, własnoręcznie przetworzyła osiem ton (!) smółki uranowej i wykorzystała 400 ton wody. W nauce zawrzało. W następnym roku przychodzi nominacja do Nagrody Nobla dla dwóch mężczyzn: Piotra Curie i Henriego Becquerela, który jako pierwszy zauważył promieniowanie uranu. Udział Marii w odkryciach jest całkowicie pominięty. Zaprzecza mu nawet większość znanych uczonych (mężczyzn, oczywiście), którzy regularnie odwiedzają laboratorium Skłodowskiej, widzą ją przy pracy i prowadzą z nią dyskusje. To niemożliwe, żeby kobieta odnosiła sukcesy w nauce – argumentują. Gdyby nie ostry sprzeciw Piotra, że albo zostaną uhonorowani razem z Marią, albo on rezygnuje z zaszczytu, nagroda pozostałaby w męskim świecie. Skłodowska cieszy się nie tyle z prestiżu (nagrodę przyznano dopiero trzeci rok z rzędu), co z 70 tys. złotych franków, które sfinansują dalsze badania. Jednak jest bardzo osłabiona, wychudzona, pojawiają się u niej pierwsze oznaki gruźlicy. Zły stan zdrowia potęguje żałoba po poronieniu. Aby ukryć niedyspozycję, państwo Curie odmawiają przyjazdu do Szwecji na ceremonię wręczenia Nagrody Nobla z fizyki za odkrycie promieniotwórczości.

Naukowe małżeństwo z dnia na dzień staje się sławne. Dostają zaproszenia na wykłady w Europie i w Ameryce, ku ich niezadowoleniu prasa wściubia nos w ich życie prywatne. Dostają stosy listów od wielbicieli, drażni ich, że czytanie poczty zajmuje cenny czas. Ludzie przeszkadzają nam w pracy (...). Bardzo nam się życie popsuło od czasu honorów i sławy. (...) Pewien Amerykanin pisał do mnie z prośbą, abym mu pozwoliła konia wyścigowego ochrzcić mojem nazwiskiem – wspomina Skłodowska w 1904 r. O ile państwo Curie są po prostu znani, o tyle na punkcie radu świat zwariował. Jego popularność nie maleje przez kolejnych 40 lat. Jest uważany za panaceum: woreczek z radioaktywnym pierwiastkiem noszony koło moszny ma przywracać męskość. Dodaje się go do herbaty, kremów do pielęgnacji twarzy (działanie rozświetlające i odmładzające), szminek, soli do kąpieli, ma zapobiegać łysieniu, wybiela zęby. Używa się go nawet w strojach, które świecą w ciemności.

Tymczasem państwo Curie już wiedzą, że rad w kontakcie ze skórą jest bardzo niebezpieczny. Piotr na próbę przykłada sobie preparat do ramienia – poparzenie długo nie chce się goić. Od manipulowania probówkami obydwoje mają popękane i poparzone palce. Kto by się jednak przejmował napisanym przez Piotra artykułem, w którym przestrzega przed szkodliwym działaniem radu na skórę? Odkrywcy pierwiastka zauważają wprawdzie oparzenia i fakt, że zwierzęta wystawione na kontakt z radem zdychają, ale nie kojarzą (a może nie chcą kojarzyć?) tego z własnym pogarszającym się stanem zdrowia. Mogę się jeszcze jako tako utrzymać w normalnym stanie o tyle tylko, o ile unikam wszelkiego fizycznego zmęczenia. Żona moja jest w tym samym położeniu – pisze Piotr 16 miesięcy po ceremonii noblowskiej. Maria po urodzeniu drugiej córki, Ewy, chudnie i słabnie, schorowany Piotr odczuwa bóle nóg, pleców, ma zaburzenia równowagi. 19 kwietnia 1906 r. zacina deszcz. Piotr wychodzi na ruchliwą ulicę. Parasol zasłania mu widok na drogę, słabe nogi nie pozwalają na szybką reakcję. 49-letni naukowiec wpada pod dyliżans i ginie na miejscu. Maria zapada się w żałobę. Przejmuje katedrę po mężu i zostaje pierwszą kobietą profesorem na Sorbonie.