„Jeśli chce pani badać skamieniałości z początków ewolucji człowieka, to nie u nas. W Polsce takich szczątków nie ma”– powiedział prof. Roman Kozłowski, gdy przyszłam do jego pracowni – śmiała się prof. Zofia Kielan-Jaworowska, opowiadając o początkach swojej przygody z paleontologią.
 

– Ale takie właśnie było moje marzenie. Tym chciałam się zajmować.
 

O jej życiu i osiągnięciach rozmawialiśmy 11 marca 2015 r. Wiek już dawał się jej we znaki, ale nadal przyjmowała gości, prowadziła szeroką korespondencję, interesowała się planem międzynarodowej konferencji naukowej, która miała być zorganizowana dla uczczenia jej 90. urodzin.
 

Niestety, nie doczekała sympozjum. 13 marca, dwa dni po naszej rozmowie, zmarła.
 

Wieść o tym natychmiast rozeszła się po świecie. "Straciłem drogiego przyjaciela, współpracownika i mentora" – napisał dr Richard Cifelli z Oklahoma Museum of Natural History w USA.
 

"Jej entuzjazm zainspirował wiele pokoleń paleontologów" – wspominał prof. Aleksander Awerianow z Instytutu Zoologii Rosyjskiej Akademii Nauk w Sankt Petersburgu.
 

"Zofia była luminarzem paleontologii kręgowców i bez wątpienia jednym z najważniejszych autorytetów w tej dziedzinie" – mówił prof. Thomas Martin z Uniwersytetu Bonn w Niemczech.
 

"Dużo z tego, co wiemy na temat pochodzenia i wczesnej ewolucji ssaków, wyrasta bezpośrednio lub pośrednio z pracy Zofii Kielan-Jaworowskiej" – napisało Nature, jedno z dwóch najważniejszych na świecie czasopism naukowych, które wspomnieniu dokonań uczonej poświęciło w kwietniu całą stronę.
 

W powodzi trylobitów
 

Był rok 1945. Dwudziestolatka Zofia Kielan, z maturą zdaną na tajnych kompletach, rozpoczęła studia przyrodnicze na Uniwersytecie Warszawskim i zapisała się na wykłady z paleontologii u prof. Romana Kozłowskiego. Wkrótce wyjawiła mu, że marzy o badaniu skamieniałości dokumentujących ewolucję człowieka. Jej mentor uprzejmie, acz stanowczo jej to odradził.
 

Sugerował, by zajęła się raczej trylobitami – wymarłymi morskimi bezkręgowcami, których liczne szczątki znajdowano w Górach Świętokrzyskich. Rada nierada młoda adeptka paleontologii plany badania ewolucji człowieka musiała odłożyć na później.
 

Wszystkie siły skupiła na trylobitach. Trzy kolejne letnie sezony spędziła na wykopaliskach, wyszukując skamieniałości. Tak zgromadziła kolekcję kilkuset pradawnych morskich bezkręgowców. Część z nich opracowała na potrzeby pracy magisterskiej, a całość w pracy doktorskiej.
 

Z czasem jej zbiór urósł do kilkunastu tysięcy okazów, a wciąż przybywały nowe. Aby je badać, Zofia Kielan podróżowała do Związku Radzieckiego, Szwecji, Danii, Norwegii i Czechosłowacji. Większą część zbiorów opracowała w monografii, którą ukończyła na początku 1959 r.
 

Wtedy też, po 12 latach zajmowania się trylobitami, powiedziała „Dość!”. "W roku 1959 odbyłam więc z prof. Kozłowskim rozmowę, w której wróciłam do starej nutki, że chciałabym badać kręgowce kopalne" – wspominała w autobiografii.
 

Strasznoręki i dinozaury walczące
 

Niestety, prof. Roman Kozłowski, który jako dy- rektor Zakładu Paleozoologii PAN był przeło- żonym Zofii Kielan-Jaworowskiej, wobec braku materiału kopalnego z tego zakresu zapropo- nował ambitnej badaczce, by zainteresowała się szczątkami aparatów szczękowych wymar- łych robaków morskich z grupy wieloszczetów. Podjęła i to wyzwanie, choć było wyjątkowo niewdzięczne. Musiała chemicznie rozpuszczać kamienie i wydobywać z nich mikroskopijne ka- wałki aparatów szczękowych. Szczątki pływały w glicerynie i uciekały spod binokularu. Opracowanie ich zajęło badaczce kilka lat.
 

W 1960 r. prof. Kozłowski przeszedł na emeryturę, a w styczniu 1961 r. prof. Kielan-Jaworow- ska objęła opuszczone przez niego stanowisko dyrektora Zakładu Paleozoologii PAN. Na od- chodnym uczony przekazał swojej następczyni informację o możliwości rozpoczęcia współpracy z paleontologami w Mongolii. Dwa lata później na pustynię Gobi ruszyła pierwsza Polsko-Mongolska Wyprawa Paleontologiczna. Kolejne ekspedycje, organizowane i kierowane przez Zo- fię Kielan-Jaworowską, jeździły tam do 1971 r. Za każdym razem przynosiły rewelacyjne odkrycia. Największy rozgłos zyskały oczywiście szkielety ogromnych dinozaurów, które rozbudzały wyobraźnię małych i dużych ludzi na całym świecie. Wśród odkryć znalazły się skamieniałości gniazd z jajami dinozaurów oraz szkielety dwudziestu nowych ich gatunków – jak np. kilkunastometrowej długości roślinożernej opistocelikaudii czy 6-metrowego drapieżnego gallimima (który w 1993 r. ożył na planie filmu Stevena Spielberga Park jurajski). Polacy znajdowali też ogromne mięsożerne tarbozaury, podobne do strusi ornitomimy czy roślinożerne zaurolofy, protoceratopsy. Sensację wzbudziła skamieniałość z 1965 r. – przerażające, 30-centymetrowej długości pazury na długich łapach. Innych części tego dino- zaura długo nie znajdowano, więc trudno było zgadnąć, jak ten potwór wyglądał w całej oka- załości. Polscy paleontolodzy nadali mu nazwę Deinocheirus mirificus, co można przetłumaczyć jako „strasznoręki przedziwny”. Dopiero w 2014 r. inny międzynarodowy zespół paleontologów opisał resztę szkieletu tego dinozaura. Pozwoliło to na jego rekonstrukcję jako 11-metrowego, powolnego i statecznego roślinożercy. Wielkie łapy i pazury prawdopodobnie służyły mu do wykopywania i zbierania roślin zielnych.
 

W 1971, ostatnim roku Polsko-Mongolskich Wypraw Paleontologicznych na pustynię Gobi, odkryto jedną z najbardziej znanych skamieniałości dinozaurów na świecie. Zofia Kielan-Jaworowska i Andrzej Sulimski natrafili na szczątki, które wydawały się mieć... dwa ogony. Wkrótce okazało się, że są to dwa szczepione ze sobą zwierzęta. Drapieżny welociraptor obejmował uzbrojonymi w ostre pazury łapami czaszkę roślinożernego protoceratopsa. Do dziś jest to jedyny znany przypadek odkrycia dinozaurów zachowanych podczas walki. Musiała być zażarta, bo oba zwierzęta były podobnej wielkości – szkielet każdego mierzy ok. 1,5 m długości.
 

Skamieniały iloraz inteligencji
 

Ale to nie skamieniałości dinozaurów stały się głównym celem poszukiwań prof. Zofii Kielan-Jaworowskiej. Uczona liczyła, że dzięki wyprawom na Gobi spełni marzenie badania szczątków dokumentujących ewolucję ssaków. W latach 20. XX w. amerykańskie ekspedycje znajdowały tam bowiem, obok szkieletów dinozaurów, drobne skamieniałości pradawnych ssaków, naszych przodków, którzy żyli w cieniu gigantycznych gadów. – W latach 1946–1949 działali tu Rosjanie. Odkryli liczne złoża skamieniałości dinozau- rów i ani jednego ssaka z tej ery. – opowiadała prof. Kielan-Jaworowska. – Jeden z ich naukow- ców doszedł wręcz do wniosku, że w czasie ery dinozaurów ssaki jeszcze nie istniały!
 

Na prośbę uczonej członkowie polskiej wyprawy pełzali więc na czworakach i oglądali przez lupy bryłki skał. Mieli nadzieję, że któraś okaże się tym wymarzonym szkieletem ssaka. Po kilku dniach poszukiwań natrafiono wreszcie na pierw- szy okaz. Potem posypały się kolejne. Rosjanie się mylili. Nasi najstarsi przodkowie naprawdę żyli w cieniu dinozaurów. A Polacy, którzy dalej zbierali ich szczątki, stali się posiadaczami największej w ówczesnym świecie kolekcji skamieniałości ssaków ery mezozoicznej. Prof. Kielan-Jaworowska osiągnęła cel. Jeszcze tylko ukończyła obszerną monografię poświęconą aparatom szczękowym wieloszczetów i wreszcie zabrała się do badania skamieniałości pradawnych ssaków. To one miały przynieść jej największe uznanie.
 

Badaczka opisała wiele nowych gatunków, w tym najstarszego znanego ssaka łożyskowe- go Prokennalestes (w 2002 r. musiał oddać ten tytuł opisanemu przez amerykańsko-chiński zespół gatunkowi Eomaia scansoria). Odkryła, że wczesne ssaki łożyskowe miały w swym szkielecie kości torbowe tak jak ssaki workowate. To oznaczało, że ciąża nie mogła u nich trwać długo. Podobnie jak u torbaczy młode zapewne przychodziły na świat na wczesnym etapie rozwoju. Potem prof. Kielan-Jaworowska odkryła, że grupa wymarłych ssaków mezozoicznych zwana wieloguzkowcami miała miednicę mocno zrośniętą w dolnej części. To wskazywało, że nie składały jaj jak dziobak, lecz rodziły młode w mało zaawansowanym stopniu rozwoju.
 

Następnie poprzez żmudne krojenie czaszek na małe kawałki udało się jej zrekonstruować wygląd ich mózgu. To zaś pozwoliło oszacować „iloraz inteligencji” tych zwierząt. Okazało się, że wieloguzkowce były podobne do prymitywnych ssaków nam współczesnych. Duże płaty węchowe świadczyły z kolei o tym, że miały bardzo dobrze rozwinięty zmysł powonienia.
 

Potem prof. Kielan-Jaworowska przystąpiła do rekonstrukcji umięśnienia. Dzięki temu możliwe było odtworzenie ich sposobu poruszania się. Ba- daczka odkryła też, że wiele pradawnych ssaków nie mogło zbytnio zbliżać nóg do siebie, bo zaopa- trzone były w ostrogę jadową – podobną do tej, jaką ma dzisiejszy dziobak. Ponadto okazało się, że wielkoguzkowce jako jedyni przedstawiciele ssaków cięli pokarm, poruszając żuchwą do tyłu.
 

Uczona zajmowała się też odtwarzaniem ewolucji pradawnych ssaków. Odkryła m.in., że charakterystyczna i decydująca o ich sukcesie budowa zębów wyewoluowała dwukrotnie, niezależnie od siebie na półkuli północnej i południowej.
 

Marzeniami i pracą
 

Większość z tych prac prof. Kielan-Jaworowska prowadziła w Polsce, często we współpracy z amerykańskimi, francuskimi, brytyjskimi i rosyjskimi naukowcami. Z tego powodu sporo czasu spędzała za granicą, w tym m.in. na Uniwersytecie Harvarda w USA. W 1986 r. wygrała konkurs na stanowisko profesora paleontologii Uniwersytetu Oslo w Norwegii. Przeniosła się tam w 1987 r. i wkrótce staroświecki, senny ośrodek przekształciła w nowoczesny i tętniący naukowym życiem. Do Polski wróciła w 1995 r. Choć przeszła już na emeryturę, nadal prowadziła aktywne życie zawodowe. Postanowiła napisać książkę podsumowującą całą wiedzę o ssakach ery dinozaurów. Do współpracy zaprosiła dr. Richarda Cifellego i dr. Zhe-Xi Luo z USA. Wydana w 2004 r. przez amerykańskie wydawnictwo monografia Mammals from the Age of Dinosaurs (Ssaki ery dinozaurów) zyskała mnóstwo po- chwał. – Ssaki ery dinozaurów służyły i przez wie- le lat będą służyć jako najważniejszy odnośnik dla paleontologii mezozoicznych ssaków – mówi prof. Thomas Martin z Uniwersytetu w Bonn. Monografia przyniosła prof. Kielan-Jaworowskiej najważniejsze w Polsce wyróżnienie nauko- we: Nagrodę Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.
 

Wkrótce uczona postanowiła napisać też nie- co lżejszą, popularnonaukową książkę o ssakach mezozoicznych i ich odkrywcach. Jesienią 2011 r. zmarł jednak mąż badaczki, prof. Zbigniew Jaworowski, znany lekarz, organizator akcji podawania dzieciom płynu Lugola po katastrofie elektrowni w Czarnobylu. Prof. Kielan-Jaworowska ciężko zniosła śmierć męża. Prace nad książką przedłużyły się, w końcu jednak udało się je zakończyć. W 2013 r. ukazała się ona w USA jako In Pursuit of Early Mammals, a rok później w Polsce pod tytułem W poszukiwaniu wczesnych ssaków.
 

Badaczka zamierzała jeszcze wydać nową wer- sję swej książki z 1973 r.: Przygody w skamieniałym świecie. W przygotowaniu reedycji pomagał jej paleontolog młodego pokolenia, dr Grzegorz Niedźwiedzki. – To była jedna z najważniejszych książek mojego dzieciństwa – mówi. – W trzeciej klasie szkoły podstawowej przeczytałem ją trzy razy. Dzięki niej zostałem paleontologiem.
 

Dziś Grzegorz Niedźwiedzki jest autorem wielu odkryć i głośnych publikacji. Opis skamieniałych tropów najstarszego czworonoga na świecie, jakie wraz ze współpracownikami znalazł w Górach Świętokrzyskich, trafił nawet na okładkę Nature – jednego z dwóch najważniejszych czasopism naukowych na świecie. – Dla mnie najistot- niejsze przesłanie książki i w ogóle całego ży- cia prof. Kielan-Jaworowskiej brzmi: „Warto wytrwale pracować i podążać za marzeniami” – mówi dr Niedźwiedzki.