Zawsze czuła się bardziej chłopcem niż dziewczyną.
 

E., która poprosiła, żeby w artykule nie używać jej pełnego imienia, sukienek nie znosiła od dziecka. Lubiła koszykówkę, jazdę na deskorolce i gry komputerowe. Gdy spotkałyśmy się w maju
w Nowym Jorku na kończącym rok szkolny występie jej klubu oratorskiego, ubrana była w szyty na miarę garnitur i jedną ze swojej pokaźnej kolekcji muszek. Miała króciutkie czerwone włosy, jasną karnację i delikatne rysy. Wyglądała jak wystrojony 14-letni Piotruś Pan.
 


 

Po urodzeniu w 1998 r. bliźniaki z Massachusetts Caleb (z lewej) i Emmie Smith (z prawej) były nie do rozróżnienia. – Kiedy mieliśmy po 12 lat, nie czułam się chłopcem, ale nie wiedziałam, że mogłabym być dziewczyną – mówi dziś Emmie. W wieku 17 lat oznajmiła światu, że jest osobą transpłciową, a ostatnio przeszła operację uzgodnienia płci. Twierdzi, że nie miała ona wielkiego znaczenia. – Przed operacją nie czułam się kobietą w mniejszym stopniu, a teraz nie czuję się nią bardziej.

 

Wieczorem tego samego dnia E. zastanawiała się nad odpowiednią nazwą dla swojej tożsamości płciowej. „Transgender” nie do końca pasowało, jak sama stwierdziła. Cały czas używała imienia, które nadali jej rodzice, i nadal wolała, aby w odniesieniu do niej używać zaimka „ona”. Inne dzieciaki, które tak się określają, często mówią, że „od zawsze” wiedziały, iż przyszły na świat w niewłaściwym ciele. – Ja myślę po prostu, że muszę zmienić trochę swoje ciało, by dobrze się w nim czuć – stwierdziła. Taka zmiana miałaby spowodować, że ciało przestanie miesiączkować, nie będzie miało piersi, nabierze bardziej zdecydowanych rysów twarzy i wyda „ryżą brodę”. Czy to oznacza, że E. jest transchłopakiem? Bardzo androgyniczną dziewczyną? A może kimś, kto zupełnie odrzuca podział na tradycyjne role płciowe?
 

Takich historii ostatnio słyszy się wiele. Ponieważ tyle się dziś mówi o byciu transgender, E. zastanawia się nad swoją tożsamością płciową, a nie uznaje, że jej hobby i styl ubierania wynikają stąd, że jest chłopczycą. Nagłośnienie tematu spowodowało, że w ciągu ostatnich 10 lat liczba Amerykanów określających się w spisach powszechnych jako osoby trans podwoiła się. Zwiększyła się liczba osób nieodnajdujących się w binarnym systemie płci (ang. gender nonconforming), a za czasów poprzedniego pokolenia ta kategoria nie miała nawet nazwy. Coraz więcej dzieci w wieku wczesnoszkolnym zastanawia się nad swoją płcią. Rośnie świadomość faktu, że osoby te są narażone na zastraszanie, bycie ofiarami napaści na tle seksualnym i próby samobójcze.
 

Mamy nowe wyobrażenie tego, co oznacza bycie kobietą czy mężczyzną. Poznajemy wiele nowych terminów, takich jak: „transgenderowy” czy „transpłciowy”, „cispłciowy”, „gender nonconforming”, „genderqueer”, „apłciowy”, i ponad 50 innych, z których użytkownicy Facebooka mogą wybierać, uzupełniając swe profile. Tymczasem naukowcy, starając się zrozumieć płeć z punktu widzenia biologii, odkrywają kolejne zawiłości.
 

Założenie garnituru na bal po ukończeniu ósmej klasy było dla Raya Craiga początkiem przemiany w transmężczyznę, chociaż z oficjalnym coming outem zdecydował się zaczekać do ukończenia szkoły. Nie wszyscy zwracają się do niego, używając męskich zaimków. Ojciec nie był zdziwiony, że Ray utożsamia się z byciem chłopcem, ale nie wiedział, czy potrwa to 6 tygodni, 4 lata, czy
tak już zostanie. Kolejny etap to zastanowienie się nad lekami opóźniającymi dojrzewanie.