Brunei jest niewielkim sułtanatem leżącym w północnej części wyspy Borneo. Ma powierzchnię porównywalną do dziesięciu stolic Polski, liczy w sumie ok. 400 tys. mieszkańców.

Złoża ropy naftowej i gazu ziemnego uczyniły z niego jeden z najbogatszych krajów świata.

Nie ma w nim podatków, ale szczodrość sułtana (kraj od wieków rządzony jest przez ten sam ród) się na tym nie kończy. Jeśli kogoś z poddanych tego muzułmańskiego państewka nie stać na podróż do Mekki, wszelkie koszta pielgrzymki pokrywa władca. Nie przyniesie to najmniejszego uszczerbku na jego majątku, który oceniany jest na 80 mld dol.

 

1. Złap stopa

Nie znam kraju, w którym jest to łatwiejsze! Nawet jeśli masz obiekcje, obiecuję, że w sułtanacie Brunei nikt nie pozwoli ci stać na drodze pięciu minut. Mieszkańcy zatrzymują się nieproszeni, a na widok tabliczki z wypisanym kierunkiem hamuje naraz kilka aut. I nawet jeśli Brunejczyk będzie musiał nadłożyć drogi, zrobi to z uśmiechem. Ale uwaga, jest pewien haczyk. Taksówki jeżdżą tu nieoznakowane, bez taksometrów, a do tego są bardzo drogie. Zanim wsiądziesz do auta, zapytaj grzecznie, acz wyraźnie, czy kierowca jest taksówkarzem.

 

2. Zażyj kultury

W stolicy Brunei – Bandar Seri Begawan, w okolicy nadrzecznej promenady, w samym centrum, otwiera się nocny market. To dobry adres i nie chodzi o zakupy, ale scenę, która ustawiana jest tuż obok. rezentowane są na niej narodowe pieśni i tańce. W Brunei zakazane jest picie alkoholu, na lokalne piwo nie ma co liczyć, ale warto tam przysiąść ze szklaneczką soku z tamaryndowca. Darmowe przedstawienia są praktycznie codziennie.
 

3. Wpadnij z wizytą

Kampong Ayer jest największym na świecie miastem na wodzie. Kiedy mając za plecami złote kopuły meczetu, patrzysz na domki na palach pośrodku rzeki, może przemknąć ci przez głowę: slumsy. Nic podobnego. Popłyń tam.
Za 1 dol. znajdziesz alejki pełne donic z roślinami, sklepy, szkołę, nawet szpital. A poza tym spotkasz ludzi, którzy będą ciebie ciekawi. W zamian opowiedzą ci o swoim życiu i zostaną przewodnikami po okolicy. Obwiozą cię, a raczej „opłyną” po niej. Poczujesz się jak u starych dobrych znajomych.

 
4. Targuj się

Większość Brunei porasta dziewicza dżungla. Chyba każdy, kto przybywa do sułtanatu, marzy o tym, żeby zobaczyć nosacze sundajskie. Te małpy z wielkimi nosami występują tylko na Borneo. Planując wyprawę łódką z nurtem rzeki, usłyszymy cenę 30 dol. Da się ją stargować do 20 i jeszcze do „małpiego” programu włączyć podpłynięcie pod pałac sułtana – Istana Nurul Iman to największy pałac na świecie. Wybudowany za 1,5 mld dol. Ma 1778 pokoi i garaż z dwoma tysiącami luksusowych aut.

 

5. Zjedz jak u mamy

Zapytaj o Tamu Kianggeh. To targ, który rozkłada się na nabrzeżu u samego ujścia rzeki Brunei. Kupisz tam tropikalne owoce i warzywa, ale też zjesz najtaniej w całym Bandar Seri Begawanie, bo już za jednego dolara. Poproś o nasi katok – ryż z ostrym sosem i kurczakiem. Odważni powinni spróbować ambuyatu. To narodowe danie w sułtanacie. Kleik ze zmiksowanego wnętrza palmy sagowej (podobny w smaku do tapioki), który je się z mięsem i warzywami. Uwaga na małpy. Bywają zdesperowane.

 

6. Napaś oczy

I to w dodatku za darmo. Zaręczam, że takich cudów zebranych w jednym miejscu trudno szukać gdzie indziej. Royal Regalia Building to muzeum poświęcone sułtanowi i jego rodzinie. Zebrano w nim prezenty, jakie od stuleci spływają z całego świata. To zapierająca dech w piersiach kolekcja. W jednej z sal znajduje się rekonstrukcja koronacji sułtana z, uwaga, 1 sierpnia 1068 r.! Można obejrzeć oryginalny rydwan, którym władca się wówczas poruszał. Obok stoją manekiny w szczerozłotych i srebrnych zbrojach.

 
7. A może auto?

W Brunei każdy ma własne cztery koła. Kilka lat temu, z okazji swoich urodzin, sułtan obdarował samochodem każdego z poddanych. Jeśli chcesz poruszać się po kraju autem, możesz je wypożyczyć na lotnisku. Zapłacisz ok. 450 zł za dobę. Do rozważenia, jeśli podróżujesz w kilkuosobowej grupie.