Konieczność dla dobra ogółu?

Lipiec 1934 roku. W rejonie Soliny dochodzi do powodzi, której skutki doprowadzają do podjęcia przez lokalne władze decyzji o uporządkowaniu gospodarki wodnej dopływów Wisły. Sprawa była na tyle poważna, że trzy lata później na zaproszenie ówczesnego rządu w okolice Soliny przybył światowej sławy szwajcarski geolog Maurice Lugeon w celu stwierdzenia przydatności regionu do wzniesienia potężnej tamy w samym sercu Bieszczadów.

Miejsce to zostało wybrane dzięki obecności odpornego piaskowca, który wytrzyma napór wody. Po podjętej decyzji rozpoczęto wielkie wysiedlanie ludności.

 

Tajemnice dna Soliny

Pod wodą miała znaleźć się nie tylko Solina, ale również okoliczne przysiółki jak np. Zadział i Podkaliszcze, Taleśnica Sanna, czy też opuszczony po wojnie Horodek. Wyburzonych zostało kilkaset domów, budynków gospodarczych, nie mówiąc o przepięknych cerkwiach, które były symbolem regionu. Przesiedlonych zostało ok. 3000 mieszkańców.

Ostatecznego zalania dokonano we wrześniu 1967 r. Spróbujmy jednak odtworzyć sobie atmosferę dawnej Soliny, która dla większości była arkadią nietkniętą dobrami cywilizacji. Mieszkanka Soliny – Wanda Matiasik w rozmowie z rzeszowskim dziennikiem Nowiny24 wspomina: „Ciężko było, przyznaję, ale wesoło, od rana praca w polu, pasienie krów, za to wieczorem potańcówki. Do domu ludowego schodzili kawalerowie z całej wsi. I skrzypce przygrywały i harmonia. Przy lampie naftowej, bo nie mieliśmy elektryczności”.

Skutkiem ubocznym projektu zalewania Soliny było pozostawienie wielu szczątków dawnego życia na terenie regionu. Na dnie zbiornika można znaleźć niewykarczowane drzewa, fragmenty nierozebranych budynków, piwnic, a  nawet przedmioty użytku codziennego. Według ustaleń budynki miały być usunięte podczas przygotowywania terenu pod zalanie do jesieni 1963 r., lecz tego terminu nie dotrzymano.

 

Morze atrakcji

Wartym zobaczenia miejscem dla każdego, kto kocha dziką, nietkniętą naturę są położone ok. 45 minut jazdy samochodem na północ od Jeziora Solińskiego, Skałki Myczkowieckie. Ten prawdziwy pomnik przyrody nieożywionej wznosi się 30 metrów ponad tzw. martwą odnogę Sanu.

Unikalna ściana skalna o długości bliskiej 600 metrów znajduje się ok. 1 km poniżej zapory tworzącej sztuczne Jezioro  Myczkowieckie. Na jej powierzchni można zauważyć całą mozaikę rzadko spotykanej w tych stronach roślinności ciepłolubnej, a w szczelinach skalnych swoje schronienie znalazło wiele gatunków ptaków, które żyją tutaj w swoich naturalnych warunkach.

 

Punkt widokowy na Sawinie

To must-see wszystkich bieszczadzkich wędrówek. Miłośnicy zdjęć panoramicznych oraz pięknych, rozciągających się widoków nie mogą ominąć punktu widokowego położonego zaledwie 750m od centrum Polańczyka na wysokości  516 m n.p.m.

To właśnie tu możemy podziwiać jednocześnie panoramę Jeziora Solińskiego na tle bieszczadzkich pasm ze szczytami Smerek, Łopiennik, Magóra Łomiańska, czy Trohaniec. Stąd możemy podziwiać też różnorodność powstałego przez zalanie obszaru czyli liczne wyspy i półwyspy znajdujące się na tafli jeziora.

 

Poznaj bieszczadzką naturę

Region Jeziora Solińskiego to również oderwane od cywilizacji „dzikie” rezerwaty przyrody. Do najciekawszych należy ten nad Jeziorem Myczkowieckim, zajmujący prawie 165 h, gdzie możemy spotkać prawdziwie alpejskie krajobrazy.

Nie da się przejść obojętnie również obok okolic Góry Sobień, na której szczycie znajdują się ruiny zamku Kmitów z przełomu XIV i XV wieku. Na tym terenie stwierdzono obecność nietypowej dla Polski, ciepłolubnej fauny - w rezerwacie napotkamy ciekawe okazy owadów czy pająków.

 

Mural na zaporze

Fenomen Jeziora Solińskiego, czyli przykładu „zarządzania naturą”,  jest również źródłem inspiracji dla artystów. Dowód? W lipcu 2015 r. na zaporze w Solinie powstał największy ekologiczny mural w Europie. Dzieło zostało wykonane bez użycia farby i jest hołdem złożonym sile natury, która przez dziesięciolecia trapiła region Soliny licznymi powodziami. Stworzono go poprzez... wyczyszczenie niektórych elementów ściany zapory wodą pod ciśnieniem.

Jak przyznaje sam autor projektu, Jarosław Truściński, mural jest odwróceniem pracy artysty, który na białą kartkę zaczyna nanosić swoje dzieło czarnym ołówkiem. W solińskim muralu jest odwrotnie. Artysta na czarnej od osadzonego brudu ścianie, odsłania białe - czyste - elementy.

 

Zalew Soliński na sportowo

Fani wszelkich aktywności wodnych również powinni dopisać w swoim letnim kalendarzu wizytę nad Soliną. Szeroki akwen (powierzchnia 2200 ha!) pozwala na uprawianie  wodnych szaleństw miłośnikom wakeboardu, skimboardu czy trickboardu. Dla fanów typowego chilloutu zaplanowano możliwość spokojnego dryfowania łodzią po jeziorze z możliwością podziwiania łudząco alpejskich, bieszczadzkich widoków.

Autor: Paweł Kowalski