I tak, kilka dni później, piliśmy ziołową herbatę siedząc na tarasie jej azylu. – To moja covidowa chata – śmieje się Ania, z wykształcenia etnografka. Dom ma prawie 40 lat. Zaprojektował go jej tata, architekt z Krakowa. - Powstawał, kiedy ja rosłam w brzuchu mamy.  Ojciec był zafascynowany norweskimi hytte, czyli drewnianymi domkami budowanymi poza miastem, nad morzem, w lesie albo w górach. Razem z przyjacielem zaczęli szukać miejsca blisko Krakowa, ale wciąż dzikiego, by postawić swoje hytte. I marzenie spełnili – opowiada.

fot. Michał Cessanis

Dziewczyna z lasu – pisze o sobie @aniastales na Instagramie. A wcześniej? Szalenie zapracowana obywatelka świata, żyjąca w ciągłym biegu, na walizkach. Przez blisko 15 lat podróżowała po całym świecie pracując dla wyższej uczelni w Australii i rekrutując studentów w różnych zakątkach globu. Niekiedy, jak sama przyznaje, czuła się jak bohater filmu „W chmurach” z Georgem Clooneyem, dla którego domem były lotniska, samoloty i hotele.

fot. Michał Cessanis

– Uwielbiałam to życie, ale w pewnym momencie mój organizm zaczął protestować, aż powiedział stop. Zatrzymałam się więc i zadałam sobie pytanie, co dalej, czy mogłabym spróbować żyć inaczej? I zmieniłam wszystko. Zajęłam się fotografią, remontami i wnętrzami. Razem z przyjaciółmi zajęłyśmy się wynajmowaniem mieszkań w Krakowie. W końcu wynajęłam też swoje mieszkanie, wyprowadziłam się z miasta i zamieszkałam na stałe w chatce. Zresztą od lat żyłam już na dwa miejsca ucząc się i doceniając coraz bardziej życie bliżej natury, bez niepotrzebnych rzeczy.

fot. Michał Cessanis

Halny wieje coraz mocniej, z tarasu przenosimy się więc do środka. W piecu pod blachą napalone bukiem, kot Benek śpi na kanapie. - Przepraszam za pajęczyny, omiatam je, ale pająki kochają to miejsce, tak jak ja – śmieje się właścicielka chatki. Pająki jednak nam w ogóle nie przeszkadzają.

fot. Ania Wyżykowska

Ania oprowadza mnie po domku, pokazuje meble z Cepelii, które kolekcjonowała jej mama, rysunki babci ukazujące życie w Beskidzie Wyspowym, meksykańskie grafiki wiszące na ścianach przywiezione z dalekich podróży ojca, biblioteczkę ukrytą we wnęce na poddaszu i ceramikę z polskich lokalnych manufaktur. – Uwielbiam i promuję polskie rękodzieło i wzornictwo – przyznaje.

fot. Michał Cessanis

Dopytuję Anię, czy trudno było zamieszkać w domku w górach? - Musiało minąć trochę czasu, abym oswoiła to miejsce. W nocy, kiedy na zewnątrz jest czarno, a drewniany dom cały czas pracuje, to każde skrzypienie na początku wybijało mnie ze snu. Pamiętam taką noc, kiedy tak przestraszyły mnie nieznane odgłosy domu, że uciekłam o świcie do miasta. Ale z każdym dniem było już tylko lepiej.

fot. Michał Cessanis

A rozważasz w ogóle powrót do Krakowa? – pytam jako mieszczuch. - Wciąż mnie jeszcze ciągnie do miasta, tam też są moje korzenie, bliscy, no i praca. Ale na pytanie, gdzie mieszkasz, już odpowiadam że w Beskidzie Wyspowym. Uwielbiam spacerować po moich lasach, odkrywać i eksplorować piękno i możliwości tego miejsca. W tym roku zaczęłam zwiedzać Beskid Wyspowy na dwóch kółkach, a w zimowym sezonie, jeśli pandemia pozwoli, rozpocząć przygodę z biegówkami. I nic nie zastąpi wyciszenia jakie daje mi patrzenie na góry, fotografowanie i docenianie wolności jaką daje chatka w lesie.

ZOBACZ WIĘCEJ KLIMATYCZNYCH UJĘĆ BESKIDU WYSPOWEGO