Od pierwszej edycji KFG minęło 17 lat. Pamiętacie jeszcze pierwsze kroki?

Wojciech Słowakiewicz: Pamiętamy, ale było to tyle lat temu, że jak przez mgłę (śmiech). Piotrek wpadł na pomysł, aby zorganizować festiwal dla wspinaczy i alpinistów.

Piotr Turkot: To prawda. Ale ten pomysł był konsekwencją naszej pracy. Od kilku lat pisaliśmy o wspinaniu, pod koniec lat 90. zaczęliśmy wydawać portal wspinanie.pl. i dosyć szybko zdaliśmy sobie sprawę, że w Krakowie brakuje wydarzenia kulturalnego związanego z górami.

WS: Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, przy tak dużej liczbie festiwali, ale w tamtych czasach takie imprezy były rzadkością. Artur Hajzer zorganizował na początku lat 90. świetne wydarzenie w Katowicach, w Lądku odbywał się już festiwal Zbyszka Piotrowicza…

PT: …a w Krakowie, mieście pamiętającym dobrze złotą erę himalaizmu, związanym silnie – chociażby przez samą bliskość skał i gór – ze wspinaniem skalnym, sportowym oraz alpinizmem, takiej imprezy nie było. Postanowiliśmy to w 2003 roku zmienić.

 

Jak wyglądały początki?

PT: Zaczęliśmy od znalezienia miejsca. Okazało się, że na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie działa Rafał Ziobro z Klubem Wagabunda i organizuje co tydzień slajdowiska. To był punkt zaczepienia – wstępna logistyka została zagwarantowana. Współpracowaliśmy wtedy z magazynem Góry, z Piotrkiem Drożdżem, Jackiem Tokarskim i Markiem Obarą – wszystko szybko się skrystalizowało. Oczywiście pierwszy festiwal był dosyć komiczny, nie brakowało potknięć. Zbyszek Piotrowicz pomógł nam wtedy, przywożąc filmy, jeszcze na kasetach VHS. Pomimo tego, że pierwsza impreza została przygotowana trochę amatorsko, na kolanie, udało się nam ściągnąć kilkaset osób.

 

Kiedy zaprosiliście pierwszego gościa z zagranicy?

PT: Już na drugą edycję, w 2004 roku, zaprosiliśmy niemieckiego wspinacza Alexa Hubera, który zrobił ogromne wrażenie. Na jego świetnie przygotowanej, profesjonalnej prelekcji (to była nowość na naszym podwórku) aż pociły się ręce (śmiech). Na sali zasiadło wtedy około 1500 osób. Zrozumieliśmy, że to właśnie takie osobowości tworzą niesamowitą atmosferę. To pokazało też, że wspinacze, i nie tylko – po prostu miłośnicy gór, chcą słuchać podobnych historii. Również wtedy, z pomocą Krzyśka Tretera, zaczęliśmy pokazywać filmy górskie z najbardziej prestiżowego festiwalu na świecie, czyli Banff Mountain Film Festival. To połączenie wybitnych zagranicznych gości i świetnych filmów – działa do dziś.

 

Od tamtych czasów sporo się zmieniło?

WS: Zmieniła się skala. Festiwal przyciąga ludzi z całej Polski, na scenę zapraszamy dużo więcej gości (szczególnie zagranicznych), przeszliśmy proces profesjonalizacji festiwalu. Mam nadzieję, że nasza wierna publiczność to dostrzega (śmiech). Przez lata na znaczeniu zyskał Międzynarodowy Konkurs Filmowy. Jego specyficzną cechą dzisiaj jest to, że to my dokonujemy selekcji filmów i staramy się zaprosić najważniejsze filmy z danego roku. Nagrody przyznawane są przez niezależne Jury (przez lata jednym z naszych jurorów był legendarny twórca filmu górskiego Jerzy Surdel, który zmarł w zeszłym roku). Od dwóch lat grono to wzbogacają również goście z zagranicy. To była bardzo dobra decyzja i w tym roku podtrzymujemy ten zwyczaj. Od zawsze ważnym elementem był dla nas również Polski Konkurs Filmowy – przez te lata gościliśmy wielu świetnych twórców i pokazaliśmy wiele wartościowych, ciekawych filmów. Staramy się wpływać na rozwój tej części kulturalnej.

PT: Co istotne, w pewnej chwili festiwal nabrał charakteru swoistego podsumowania roku w polskim wspinaniu i alpinizmie. Od momentu krystalizacji tej idei staraliśmy się zapraszać wspinaczy i alpinistów, którzy zrobili coś wartościowego podczas miesięcy poprzedzających imprezę. Myślę, że to jest też element, który formułuje merytoryczną stronę festiwalu.

 

Na festiwalu regularnie pojawiają się również legendy – wspinacze i alpiniści z różnych okresów historii rozwoju tej dyscypliny.

PT: Tak. I tych legend w Krakowie było już kilkadziesiąt. Przez festiwal przewinęło się bardzo wiele niezwykłych postaci: Chris Bonington, Catherine Destivelle, Steve House, Alex Huber, Lynn Hill, Tommy Caldwell, Robert Jasper, Marko Prezelj, Mick Fowler, Ines Papert, Steph Davies, Rafał Sławiński, Adam Ondra czy świętej pamięci Marc-Andre Leclerc, Ueli Steck, Dean Potter i John Bachar. To goście ze świata, a przecież KFG to także nasi wybitni himalaiści i wspinacze. Trudno wyobrazić sobie festiwal bez Krzysztofa Wielickiego, Piotra i Adama Pustelników, Janusza Majera, Marcina Tomaszewskiego, Janusza Gołąba, a w latach 2000 – śp. Piotrka Morawskiego… Długo by wymieniać.

Równie ważnym elementem (oprócz podsumowania sezonu) jest dla nas to, co uważamy za swoisty fundament alpinizmu: często zapraszamy gości, których dokonania są bardzo blisko związane ze stylem alpejskim, małymi wyprawami, wyborem trudnych technicznie dróg. Interesują nas ludzie wyznaczający nowe trendy. Staramy się je przedstawiać, uwypuklać i w ten sposób inspirować nasze polskie środowisko. Oczywiście, zdarzają się też postacie, które wychodzą poza samo wspinanie – ludzie, którzy pokazują magiczną i duchową stronę gór poprzez działania w innych dyscyplinach.

 

Co jeszcze charakteryzuje KFG?

PT: Wyjątkowa publiczność – zarówno ta z samego Krakowa, swoisty rdzeń środowiskowy, ale także po prostu ludzie zafascynowani górskim światem. My oczywiście pilnujemy strony merytorycznej, ale podczas projekcji filmów czy na spotkaniach często okazuje się, że to właśnie ta istota gór – pasja, przygoda, eksploracja – wysuwa się na pierwszy plan. A to są wartości bardzo uniwersalne.

WS: KFG było też prekursorem części edukacyjnej – nie przypominam sobie, by takie elementy były wyraźnie obecne na wcześniejszych festiwalach. W zasadzie już od początkowych edycji zaczęliśmy umieszczać w programie warsztaty wspinaczkowe czy elementy edukacyjne dotyczące lawin, poruszania się po górach i sprzętu. To darmowa i bardzo atrakcyjna dla publiczności część – okazuje się, że głód wiedzy górskiej jest bardzo duży.

 

W środowisku wspinaczkom KFG kojarzone jest głównie z zawodami bulderowymi. Jak ten element ewoluował przez lata?

PT: Dość szybko dodaliśmy do programu małą część sportową. Małą, bo na początku był to konkurs skoku do chwytów. Taka formuła utrzymała się przez 2, 3 edycje i trzeba przyznać, że była atrakcyjnym elementem. Dlatego poszliśmy krok dalej i zorganizowaliśmy zawody bulderowe. Od samego początku cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Organizowane na normalnej hali sportowej – z kamerami, ekranem, DJ-em, muzyką i oświetleniem – dawały możliwość stworzenia prawdziwego widowiska. To się dobrze rozwijało, duża w tym zasługa dyrektora zawodów, Maćka Oczko. Kulminacją były chyba Mistrzostwa Polski, które oglądało z bliska około 1700 osób. Ważnym elementem tamtego wydarzenia była współpraca PZA z adidasem, który wspierał budowę ściany bulderowej. Takie zawody to jednak olbrzymie wyzwanie dla organizatorów. Na pewnym etapie trudności techniczne i budżet, przekraczający nasze możliwości, zmusiły nas do rezygnacji z organizowania finałów na KFG. Przez lata ważnym elementem towarzyszącym festiwalowi były oczywiście zawody KFG Krak’em All, odbywające się na partnerskiej ścianie, czyli w Centrali Ruchu Avatar.

 

W tym roku finał zawodów powrócił na główną scenę.

PT: Tak, bardzo się z tego cieszymy. Zawody Kraków Boulder Contest organizujemy wspólnie z bulderownią Cube i KS Korona, klub obchodzi w tym roku 100-lecie. Eliminacje w dwóch kategoriach będą odbywały się na tych dwóch ściankach. Na finał kategorii PRO zapraszamy w niedzielę 8 grudnia na główną scenę festiwalową (Uniwersytet Ekonomiczny, start 17:30). Połączenie imprezy kulturalnej z wydarzeniem sportowym wpisuje się w naszą ideę i jest potrzebnym dodatkiem –  stanowi świetne zakończenie festiwalowych dni. Z pewnością nie zabraknie walki, emocji i unikalnego dopingu ze strony nieprzypadkowej, liczącej ponad tysiąc fanów wspinania, widowni.

 

Jakie jeszcze nowości przygotowaliście dla uczestników festiwalu w tym roku?

PT: Przede wszystkim zupełnie zmienił się festiwalowy piątek. Dzięki wsparciu Miasta Kraków otrzymaliśmy nowe lokum na ten dzień - Centrum Kongresowe ICE Kraków. Mamy nadzieję, że nowa lokalizacja okaże się atrakcyjna dla uczestników festiwalu. Do dyspozycji mamy pięć nowoczesnych sal konferencyjnych co pozwala zorganizować nie tylko więcej warsztatów i projekcji, ale również spotkań i dyskusji (także tych z wykorzystaniem tłumaczenia symultanicznego). Nowościami są sekcje poświęcone przygotowaniom do wypraw górskich oraz ekologii. Zwłaszcza to drugie zagadnienie jest dla nas ważne - staramy się być pośrednikiem pomiędzy miłośnikami gór (i natury w ogóle), a branżą outdoorową, która ma niestety swój czynny udział w jej zanieczyszczaniu.

WS: Wszyscy zawsze pytają o coś nowego. Ale my przede wszystkim chcemy utrzymać wysoki poziom, chcemy, żeby goście byli interesujący, a selekcja filmów jak najlepsza. Chcemy, żeby jury było kompetentne, ciekawe i międzynarodowe. W zeszłym roku zmieniliśmy trochę formułę spotkań w salach wykładowych, rozwinęliśmy część literacką i przygotowaliśmy cykl spotkań z autorami, za który odpowiedzialna jest w tym roku Beata Słama.

 

W zeszłym roku zdecydowaliście się również wprowadzić na KFG nagrodę. Dlaczego?

PT: Wolimy chyba określenie „wyróżnienie”. Ale tak, oficjalna nazwa to Krakow Mountain Award i Krakow Climbing Award (Krakowska Nagroda Górska i Wspinaczkowa). Postanowiliśmy zrobić w ten sposób ukłon wobec tych, którzy mają wizję, konsekwentnie ją realizują i robią przy tym wspaniałe, często przełomowe dla historii wspinania rzeczy. Na tegorocznym Krakowskim Festiwalu Górskim wręczymy trzy nagrody. Nagrody mają być wyróżnieniem i przede wszystkim docenieniem wybitnych sportowców. Chcielibyśmy – organizatorzy festiwalu i redakcja wspinanie.pl – podkreślić w ten sposób to, co we wspinaniu pozytywne, inspirujące i twórcze. Trzeba podkreślić, że ideę krakowskich nagród wsparło Miasto Kraków, dzięki temu obok satysfakcji laureaci otrzymają również pokaźny czek – z pewnością wykorzystają dodatkowe fundusze na kolejne wyprawy.

WS: W tym roku przyznamy po raz pierwszy nagrodę Kraków Mountain Award – Values / Góry Wartości. Otrzymają ją nasi ratownicy górscy z TOPR-u. W tym roku obchodzimy 110-lecie ich służby, ponadto było to rok wyjątkowo trudnych akcji ratunkowych (na Giewoncie i w Jaskini Wielkiej Śnieżnej). Chcemy w ten sposób - w imieniu środowiska górskiego - okazać im wdzięczność i podziw za ich poświęcenie i chęć niesienia pomocy nawet w najtrudniejszych warunkach.

 

Na koniec chciałem Was zapytać, czy są jakieś momenty z poprzednich edycji, które wspominacie z wyjątkowym rozbawieniem, zgrozą lub wzruszeniem?

WS: Jednym z najbardziej wzruszających i zapadających w pamięć momentów była dla mnie wizyta Chrisa Boningtona, który okazał się niezwykle czarującym i ciepłym człowiekiem. Z racji chociażby swojego wieku i doświadczenia życiowego, jako gość festiwalu był olbrzymim autorytetem, a do tego emanował niesamowitym spokojem. Chwile spędzone w jego towarzystwie – okraszone może nie tyle brytyjskim dowcipem, co raczej zrównoważeniem – były niezwykłe.

PT: Organizacja takiego wydarzenia jest przedsięwzięciem niesamowicie stresującym i absorbującym. Cały czas jesteśmy w stu procentach zaangażowani, a w pewnym momencie, już w trakcie festiwalu, przychodzi zmęczenie. Trudno mi przytoczyć jakąś anegdotę, bo na tym etapie stres miesza się z zadaniowością i na pewne rzeczy nie zwraca się już uwagi. Pamiętam jednak dokładnie sytuację związaną z drugą wizytą Alexa Hubera na KFG. Jego prelekcja miała odbyć się o 21:30, wszystko było oczywiście przygotowane, a ja o 12:00 dostaję telefon od Alexa z lotniska w Wiedniu, który oznajmia mi, że nie dostał się na pokład samolotu do Krakowa… Okazuje się, że nie ma szans, by tego dnia dotarł do Krakowa. Prawie dostałem zawału. Jazda autem nie wchodziła w grę, interwencja w liniach lotniczych nic nie daje, więc zacząłem już układać w głowie komunikat dla publiczności. Na szczęście 15 minut później okazało się, że Alexowi jednak udało się dostać na pokład samolotu, zadecydował status Frequent Flyer. Odetchnąłem… A tych drobniejszych komicznych zdarzeń, stresów, potknięć czy problemów nie brakowało podczas żadnej z edycji..

 

Życzę Wam w takim razie, aby 17. Krakowski Festiwal Górski dostarczył Wam wiele momentów wzruszających, jak najmniej poważnych problemów, a przede wszystkim – jak najwięcej powodów do dumy.

Nie dziękujemy, aby nie zapeszać… A zakończenie rozmowy wykorzystamy, aby podziękować tym wszystkim, którzy mieli swój wkład w historię KFG: Rafałowi Ziobro, Piotrowi Drożdżowi, Markowi Obarze, Jackowi Tokarskiemu, Adamowi Zychowi, śp. Anecie Żukowskiej (zmarłej w tym roku szefowej biura prasowego oraz najpogodniejszej i najspokojniejszej postaci KFG), Piotrowi Pustelnikowi, Krzysztofowi Wielickiemu, Adamowi Pustelnikowi, Krzyśkowi Treterowi, Marcinowi Koszałce, Dariuszowi Załuskiemu, Joannie Turkot, Dorocie Dubickiej, Kacprowi Tekielemu, Piotrowi Sztabie, Andrzejowi Mecherzyńskiemu-Wiktorowi, Jackowi Kudłatemu, Tomaszowi Przesmyckiemu, Bogusławowi Kowalskiemu, Ewie Lazar, Agnieszce Śmiałek, Pawłowi Marchlewiczowi, Marcinowi Męczyńskiemu, Katarzynie Gaczorek, Joannie Biernackiej-Goworek, Jarkowi Dziedzickiemu, Bartkowi Zegarskiemu, Joannie Świątek, Paulinie Kipie, Adeli Jakubiak, ekipie KW Kraków, i last but not least, wolontariuszom Wagabundy, bez których trudno wyobrazić sobie festiwal. Nie sposób też nie podziękować naszym wieloletnim sponsorom, którzy utożsamiają się z ideą festiwalu i rozumieją, jaką odgrywa rolę w naszym środowisku. Znajdziemy wśród nich firmy (marki) takie jak: PZU, Marmot, Petzl, ISPO, Polar Sport, Region Tyrol, Namaste, Himal Sport, Red Bird, Aura by Yeti. No i oczywiście wielkie ukłony dla Rektora i Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, który gości festiwal od samego początku.

 

Program: kfg.pl

Bilety: ekobilet.pl/krakowski-festiwal-gorski