Według ekspertów ONZ, nawet gdyby wszystkie kraje świata zrealizowały obecne cele klimatyczne, i tak oznaczałoby to ocieplenie klimatu o co najmniej 3,2 stopnia do 2100 roku, co wiąże się z globalną katastrofą ekologiczną i zagrożeniem, że będzie już za późno na jakiekolwiek zmiany. 

Dane opublikowane w raporcie rzeczywiście są ponure – poziom emisji gazów cieplarnianych rośnie o 1,5% rocznie od ponad dekady, a w 2018 roku wyniósł rekordowe 55,3 gigaton ekwiwalentu dwutlenku węgla. W praktyce oznacza to, że gdybyśmy chcieli mieć szansę na ograniczenie wzrostu średnich temperatur do 2°C, wszystkie kraje na świecie musiałyby włożyć ogromny wysiłek, by ograniczyć ten poziom o 15 gigaton w ciągu kolejnych 10 lat. 
Gdybyśmy zaś ambitnie celowali w ograniczenie wzrostu średnich temperatur do 1,5°C, ograniczenia w emisji szkodliwych gazów musiałyby wynieść aż 32 gigatony, a wygląda na to, że póki co prawie żaden kraj nie planuje takiej rewolucji. 

 

Eksperci dodają również, że tego rodzaju działania wcale nie dają nam gwarancji sukcesu, lecz około 66% szans na spowolnienie galopującego ocieplenia klimatu. 
Kolejną niezbyt dobrą wiadomością, która wynika z analiz ekspertów, jest to, że najmniejszy zakładany wzrost średniej temperatury, czyli 1,5°C, będzie niósł za sobą natężenie intensywności skutków globalnego ocieplenia, czyli pożarów, huraganów, czy powodzi, ale i wymierania kolejnych gatunków zwierząt oraz całych ekosystemów.


Publikacja wytyka też zbyt mały poziom aktywności w obronie klimatu w przypadku największych światowych gospodarek. Według danych zawartych w publikacji za 78% poziomu emisji gazów cieplarnianych odpowiadają kraje grupy G20, podczas gdy tylko trzy z nich (Wielka Brytania, Włochy i Francja) przyjęły za swój cel obniżenie go do zera.
"Nasza zbiorowa niezdolność do szybkiego i zdecydowanego działania na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym oznacza, że musimy teraz dokonać głębokich cięć emisji – ponad 7% rocznie, jeśli rozłożymy je równomiernie w ciągu następnej dekady" – powiedziała na konferencji prasowej w Genewie Inger Andersen, dyrektorka wykonawcza UNEP – "to oznacza, że kraje nie mogą po prostu czekać do końca 2020 r., kiedy przypada termin na wprowadzenie nowych regulacji w zakresie klimatu. Każdy kraj, każde miasto, region, biznes i jednostka musi działać już teraz".

Według ekspertów ONZ bez poważnych zmian w polityce klimatycznej większości krajów nie ma szans na osiągnięcie celu 1,5°C. "Potrzebujemy szybkich zwycięstw, aby w jak największym stopniu zredukować emisje w 2020 r., a następnie zapoczątkować kluczowe przemiany gospodarcze i społeczne" – dodała Anderson. Specjaliści ONZ szacują, że zmiany mające na celu oddalenie planety od katastrofy klimatycznej mogą kosztować światową gospodarkę niemal 4 miliardy dolarów rocznie. 


W raporcie nakreślono też kilka konkretnych rozwiązań klimatycznych dla różnych krajów grupy G20. Na ten przykład, ONZ zaleca Argentynie, by zmniejszyła ilość aut osobowych na rzecz środków publicznego transportu w dużych miastach, a Chiny wzywa do wprowadzenia zakazu palenia węglem w elektrowniach.

 

 

Główne przesłanie raportu jest jasne: czas ucieka i za chwilę może być za późno na ratunek. Już w przyszłym tygodniu startuje szczyt klimatyczny COP25 w Madrycie, podczas którego prawdopodobnie poznamy nowe ambicje klimatyczne na 2020 i kolejne lata.

Katarzyna Mazur