Z dala od miast i ludzi, mam poczucie, jakbym cofał się do początków świata, gdy cała cywilizacja jeszcze nie istniała. Cisza jest tak absolutna, że chcąc usłyszeć jakikolwiek dźwięk, muszę go sobie zrobić samemu. Przewrócić się na bok, pozwalając zaszeleścić śpiworowi, przesypać piach w dłoni, chrząknąć.

Z każdą minutą moje zmysły się wyostrzają, rejestrując szczegóły, na które zwykle nie zwraca się uwagi – lekkie muśnięcie wiatru na twarzy, szorstki dotyk koca, na którym leżę, kryształki piasku przylepione do dłoni.

Ciemność wyłuskuje z nieba niekończącą się ilość srebrzystych punkcików. Droga Mleczna wygląda, jakby była śladem po pędzlu, którym jakiś nieostrożny artysta maznął niebo. Poczucie tego, że jestem tylko drobinką zagubioną gdzieś we wszechświecie, okazuje się zadziwiająco odświeżające, niosąc radość z poczucia przynależności do natury.

Przed zapadnięciem zmierzchu, co na Saharze dzieje się niemal w jednej chwili, zdążyłem zaparzyć na gazowej kuchence trochę herbaty. Gdy wsuwałem się do śpiwora, mój mózg przez chwilę protestował, podsuwając wizję otaczających mnie w nocy skorpionów i węży.

Jeżeli z obawy przed nocnymi zwierzętami nie zmrużycie oka, możecie się zdecydować na zorganizowaną wycieczkę po Saharze. Płomyk ogniska, bliskość przewodnika i możliwość skrycia się w rozstawionym namiocie powinny rozwiać obawy. Wycieczki na pustynię organizuje mnóstwo biur podróży, godne polecenia jest m.in. Sun Dunes Experience. Targuj się. Średnia cena za trzydniową wyprawę powinna wynieść 60–70 euro. 

Poczucie kameralności i oderwania od codziennego życia zapewnicie sobie jednak, wędrując po pustyni samodzielnie. W Maroku wystarczy wyjść poza małe miejscowości graniczące z pustynią – Merzougę, Zagorę. Przejść kilka kilometrów za wioskę Tata, która niegdyś była targiem niewolników, a dziś pełni funkcję bramy Sahary. W ciemności wyciągnąć przed siebie dłoń i niemal sięgnąć gwiazd.

 Tekst: Michał Głombiowski