Położona w Andaluzji, na wybrzeżu słońca – jak tłumaczy się Costa del Sol – Malaga jest dla wielu podróżników ostatnim przystankiem przed podróżą lotniczą np. do Ameryki Południowej. Stąd bowiem linie lotnicze coraz częściej oferują tanie bilety do Brazylii, Peru, Chile czy Argentyny. Można też popłynąć promem do Afryki, np. do Maroka. Ale zapewniam, że Malaga to świetny kierunek sam w sobie. Zresztą przekonajcie się sami!

1. Magia nazwisk

Malaga słynie ze znanych mieszkańców. To właśnie tutaj urodził się malarz Pablo Picasso. Można zwiedzać jego rodzinny dom przy Plaza de la Merced – jednym z głównych placów miasta – a w muzeum przy ul. San Agustín obejrzeć 285 prac słynnego kubisty. Prezentują wszystkie etapy malarstwa, przez które przeszedł (są m.in. portrety, które malował jako 15-latek). Z Malagi pochodzi też inny artysta – hiszpański przystojniak Antonio Banderas. Być może spotkacie go przy  ul. Larios, handlowym deptaku w centrum, albo podczas hucznie obchodzonych w Andaluzji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy – wieść niesie, że odziany w kaptur zasłaniający twarz bierze wówczas udział w nabożeństwach i procesjach.

2.  Zabytki w cieniu palm

Trudno oderwać wzrok od miejskiej architektury. Przechadzając się uliczkami, co chwila trzeba zadzierać do góry głowę, by popatrzeć na barwne fasady kamienic i ukwiecone balkony. Spacerkiem przez Parque de Málaga, ponadstuletni park, w którym podczas upałów można odpocząć w cieniu subtropikalnej roślinności, dojdziecie do wzgórza, u podnóża którego jest forteca La Alcazaba. Mająca 700 lat jest jedną z największych muzułmańskich budowli militarnych, jakie zachowały się w Hiszpanii. Prowadzi do niej brama Puerta del Christo (Drzwi Chrystusa), gdzie celebrowano pierwszą po zwycięstwie chrześcijan mszę. Na górze zaś był Castillo de Gibralfaro, zamek, z którego do dziś zachowały się jedynie baszty obronne. Stąd jest piękny widok na miasto i port, nad którym niczym żyrafy górują portowe dźwigi. A gdy już zejdziecie z góry, wstąpcie np. do renesansowej Katedry Wcielenia – jednego z wielu w Maladze przykładów architektury sakralnej. Będzie więc coś dla ducha, zanim wasze ciała dadzą się ponieść dźwiękom flamenco, którego Andaluzja jest stolicą.

3. Wielka uczta

Na tę w Maladze możecie liczyć. Ślinka cieknie nie tylko na widok tutejszych owoców: bananów, pomarańczy czy fig na Mercado Atarazanas, targu w zabytkowej części miasta. Wręcz do kulinarnej ekstazy doprowadzają zapachy grillowanych niemal w każdej knajpie ryb czy owoców morza: krabów, sardeli, ośmiorniczek, kalmarów czy krewetek. Na wielką ucztę pod okiem świętych – ich obrazy wiszą na wielu budynkach – polecam sieć TragaTapas, gdzie zajada się morskie specjały. Po zjedzeniu kilograma krewetek za 18 euro podawanych z grubo mieloną solą i cytryną oraz wypiciu sporego dzbanka sangrii utwierdziłem się w przekonaniu, że serwowana tu także paella z owocami morza nie ma u mnie szans.

4. Pełny relaks

Plaże ciagną się tu przez 15 km. I to jakie! Z czystą wodą i miękkim piaskiem. Unia Europejska przyznała im nawet błękitne flagi, które dostają tylko najlepsze plaże Starego Kontynentu. Wśród mieszkańców Malagi popularna jest m.in. Playa de la Malagueta na wschodnim wybrzeżu miasta. Gorący Hiszpanie i ponętne Hiszpanki lubią pojechać na plażę Guadalmar – na niej można wystąpić bez figowego listka.

5. Cały na biało

Pueblos blancos to znane w całej Hiszpanii białe miasteczka Andaluzji. Jest ich ponad 30, a nazwa wzięła się od domów bielonych wapnem. Pochodzą z czasów panowania Maurów, leżą na terenie gór Sierra de Grazalema. Po wizycie w nich wpadniecie w szpony uzależnienia od Hiszpanii. O jednym z nich – Rondzie – Ernest Hemingway mówił, że to najbardziej romantyczne miasto w całym kraju. Ronda słynie też z odkryć archeologicznych, m.in.malowideł naskalnych w jaskiniach.

6.  Made in Spain

Dziewczyny, nawet jeśli nie lubicie buszować po wyprzedażach, magia Malagi sprawi, że i tak skończycie w jednym z wielu tutejszych sklepów dla modniś. Wspomniana ul. Larios to niejedyne miejsce na zakupy. Bo w Maladze są lepsze ulice – mniejsze, na uboczu, tak jak ul. Nueva, gdzie pod nr. 14, w butiku Elisa, moja dobra znajoma, wydając kilkanaście euro, miała w torbie sukienkę, trzy pary legginsów i inne modne ubrania.

7. Zabawa do rana

Powiedzenie, że Hiszpanie lubią się bawić, w przypadku Malagi nic nie znaczy. Słowo zabawa trzeba zamienić na szaleństwo. Na dodatek trwające trzy dni, od czwartku do soboty. Trudno zliczyć wszystkie bary, puby i chupiterie (w ich menu jest po kilkaset drinków), do których zaprowadzi nas nocny szlak. Hulanki kończą się zazwyczaj w przybytku, który jest otwarty do ostatniego klienta. Tylko nie spóźnijcie się potem na samolot!