Tak, każdy z nas bywa koszerny i kupuje koszerne produkty: słodycze, soki, wyroby mleczne, alkohole, a nawet orzeszki ziemne. Mogą pochodzić z fabryk międzynarodowych koncernów lub z małych lokalnych wytwórni. Większość z nas sięga po nie nieświadomie, bo w Polsce mało kto chwali się przyznawanym przez rabina certyfikatem.

A szkoda, bo taki stempel czasem niełatwo zdobyć. Co roku Rabinat Rzeczypospolitej Polskiej, podobnie jak rabinaty w innych krajach, aktualizuje listę koszernych produktów powszechnie dostępnych w sklepach i niekoniecznie oznaczonych jako koszerne (wyjątkiem jest mięso, na którym znak certyfikatu jest bezwzględnie wymagany). U nas moda na koszer dopiero się tworzy. Tymczasem na Zachodzie – zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych – znak koszerności jest przez konsumentów odbierany jako wiarygodny znak jakości, dużo lepszy niż symbol „eko” lub „produkt naturalny”. W północno-wschodniej części USA więcej niż połowa produktów na półkach sklepowych ma taki certyfikat, a całą tę gałąź rynku spożywczego w Stanach szacuje się na blisko 7 mld dol. rocznie.

Co ciekawe, tworzą ją głównie muzułmanie, wegetarianie i weganie, adwentyści dnia siódmego, osoby cierpiące na różne alergie. Oraz tacy, którzy po prostu ufają, że żywność ta jest zdrowa, sprawdzona i wolna od niepotrzebnych substancji dodatkowych. Żydzi stanowią zaledwie 20–30 proc. kupujących.

 

Skąd się bierze siła przyciągania koszeru?

Jego zasady reguluje kaszrut – zbiór praw religijnych opisujący, co i w jakiej postaci wolno jeść pobożnemu żydowi. Najtrudniejsze reguły stosuje się do mięs, najłatwiej jest z roślinami. Produkty roślinne nieprzetworzone teoretycznie certyfikatu nie wymagają. Teoretycznie, bo kiedyś owoce, warzywa czy ziarna były koszerne z założenia, pod warunkiem że nie łaziły po nich robaki. Te z nadprogramową wkładką białkową automatycznie tracą swoje koszerne walory. – Teraz jednak nawet czasem nie wiadomo, czy zwykłe zdrowe jabłko jest koszerne – mówi naczelny rabin Polski Michael Schudrich. – W USA owoce czasem pokrywane są woskiem nabłyszczającym i trzeba sprawdzić, czy ma on certyfikat koszerności – dodaje.