Turyści udający się w kierunku Lake Placid prawie nie zauważają grupy rozpadających się budynków w pobliżu wioski Star Lake w stanie Nowy Jork. To pozostałości po niegdyś największej na świecie kopalni odkrywkowej rudy żelaza. 
 

Ale bardziej ciekawskim wycieczkowiczom mógłby się ukazać jeszcze dziwniejszy widok, gdyby tylko zajrzeli na drugą stronę ulicy do ukrytych między drzewami moczarów – od ponad 60 lat na tym opuszczonym terenie z odpadami przemysłowymi kwitną miliony orchidei.
 

Kolorowe kwiaty rosną na szczycie mokradeł powstałych na stercie odpadów – pokruszonych resztek skał - pamiątce po kopalni rudy żelaza. Uczestniczka studiów magisterskich Grete Bader w ramach swojej pracy badawczej podliczyła rośliny z 20 wydzielonych kawałków ziemi.  Według jej obliczeń że dzikie kwiaty pokrywają teraz obszar 100 arów.
 

Teren porastają niesamowite ilości roślin z rodziny storczykowatych, takich jak pogonia różana (Pogonia ophioglossoides) i calopogon (Calopogon tuberosus). Na miejscu można również podziwiać największą w stanie kolekcję zagrożonej gruszyczki (Pyrola asarifolia).
 

- Milion egzemplarzy takiego samego gatunku byłby szaleństwem – twierdzi Bader, która studiuje ochronę środowiska w College of Environmental Science and Forestry (ESF) na uniwersytecie State University of New York. - Ale widziałam setki kwiatów na każdej grządce, więc kiedy się wszystko zliczy, można nawet w to uwierzyć. 
 

Przyjaciele w symbiozie
 

Miejsce po byłej kopalni Benson Mines, oddalone o zaledwie 96,5 km od kanadyjskiej granicy, leży nieopodal ogromnego parku Adirondack Forest Preserve w stanie Nowy Jork. Do grona popularnych mieszkańców należą łoś, bóbr, wydra i jeleń, ludzi spotyka się tu dużo rzadziej. 
 

W latach 40., okresie swojego największego rozwoju, kopalnia Benson Mines rudami żelaza wspierała rządowe działania wojenne, w latach 50. z kolei żelazo wykorzystywane było przy produkcji stali w rozwijającym się przemyśle samochodowym. Stosunkowo niska zawartość żelaza w rudzie oraz odległe położenie doprowadziły jednak do ostatecznego zamknięcia kopalni w latach 70. 
 

Jednak dziesiątki lat aktywności doprowadziły również do wydobycia setek milionów ton skały płonnej. Na miejscu zebrały się też mniej więcej 4 miliony litrów wycieków oleju opałowego, które odkryto w 1988 roku. W 2004 roku ryby łowione w pobliskiej rzece Little River nadal cuchnęły paliwem.  
 

Bader razem ze swoim doradcą i długoletnim profesorem ESF Donem Leopoldem chciała się dowiedzieć, co takiego ma w sobie ta hałda gruzu, że tyle orchidei kwitnie na niej tak blisko siebie – w tym na pierwszy rzut oka mało przyjaznym miejscu. 
 

Prowadzone  w ramach pracy magisterskiej badania Bader pokazują, że na miejscu istnieje wiele mikrosiedlisk, pozwalających na rozwój populacji roślin storczykowatych w małych kępkach. Miejsce obfituje też w różne odmiany grzybów tworzących mikoryzę ze storczykowatymi. Dzięki symbiozie kwiaty stają się bardziej odporne i rosną szybciej.  
 

Grzyby porastają całą powierzchnię korzeni kwiatów, zwiększając tym samym zdolność orchidei do wchłaniania wody i substancji odżywczych. W zamian grzyby korzystają z energii wytwarzanej przez rośliny w procesie fotosyntezy. Grzyby są też niezbędne, by drobne jak pył nasiona kwiatów mogły kiełkować. 
 

- Ludzie z reguły myślą, że orchidee żyją w nieskazitelnych środowiskach, jednak wiele z nich można spotkać na terenach wczesnych stadiów sukcesji, na obszarach dotkniętych pożarami, czymś co otwiera przestrzeń w lesie – tłumaczy Leopold. 
 

W skrócie, anomalie występujące na miejscu po części tłumaczą, dlaczego orchidee kwitną. – Tutejsza woda ma wyjątkowy skład chemiczny, który może być przyczyną takiej ilości kwiatów i grzybów – uważa Leopold. 
 

Ale pytanie dlaczego orchidee kwitną na mokradłach, a nie na pobliskich, praktycznie identycznych terenach pozostaje bez odpowiedzi. 
 

- Nie mogę przez to spokojnie spać – skarży się Bader. 
 

- Mimo wszystko to miejsce jest dowodem na to, że natura sama potrafi się odradzać – dodaje po chwili namysłu. 
 

Niepewna przyszłość
 

A jednak przyszłość tych orchidei stoi pod znakiem zapytania. Istnieje zagrożenie, że cały teren pokryje się inwazyjnym gatunkiem trzciny (Phragmites L.). Na tę chwilę zajmuje prawie 9 arów i poszerza swoje terytorium o 3 procenty rocznie. Choć orchidee z Benson Mines pojawiły się i zakwitły bez ingerencji człowieka, Bader twierdzi, że teraz chyba jej potrzebują, by zachować bogactwo gatunków. 
 

Hałda skały opałowej sama w sobie jest też cennym źródłem dochodów. Miliony ton kruszywa granitowego wydobywane na miejscu mogą być wykorzystywane do różnych celów, np. wypełnień, wykończarek, blatów kuchennych i gruzu wzmacniającego linie brzegowe. 
 

Nie planuje się teraz prac wydobywczych ani wybuchów, ale projekt rewitalizacji linii kolejowej, która kiedyś łączyła kopalnię z miastem Carthage otrzymał od stanu fundusze warte 9.9 milionów dolarów. Prace mają się rozpocząć pod koniec maja, a kolej powinna powrócić w przyszłym roku. 
 

Prawnik Bernard Melewski, wypowiadający się w imieniu właścicieli gruntu, Benson Mine Trust, twierdzi, że zanim naukowcy upublicznili badania o storczykowatych, firma nie była świadoma obecności kwiatów. Melewski utrzymuje, że naukowcy nie mieli żadnej zgody na prowadzenie badań na terenie, którego część znajduje się w rękach prywatnych właścicieli.  
 

Leopold zauważa, że granice miejsca nie są oznaczone i zarówno on, jak i Bader i inni naukowcy myśleli, że cały badany teren jest własnością hrabstwa.
 

Mark Hall, były polityk z pobliskiego miasta Fine, zaangażowany był w sprzątanie miejsca po byłej kopalni i przygotowywania go na nowy przemysł. Twierdzi, że orchidee są cudownym odkryciem, ale ograniczanie tego miejsca tylko i wyłącznie do uprawy kwiatów prawdopodobnie nie należy do priorytetów lokalnej społeczności. 
 

- Nie chciałbym twierdzić, że ochrona środowiska nas nie interesuje, ale żyjemy na obszarze słabo rozwiniętym pod względem przemysłowym, a biedni ludzie potrzebują pracy – tłumaczy Hall.  – Ludzie boją się, że nie uda im się zapewnić jedzenia na kolację, czy kupić dzieciom butów.
 

Bader i Leopold wspólnie wyrazili nadzieję, że miejsce kopalni zostanie przyłączone do pobliskiego rezerwatu Adirondack Forest Preserve nie tylko ze względu na dzikie kwiaty, ale i by ochronić część dziedzictwa kulturowego tego regionu, w którym kopalnia odgrywała tak ważną rolę. 
 

Judy Drabicki, regionalna dyrektorka w stanowym ministerstwie ochrony środowiska w St. Lawrence County, mówi, że jest za wcześnie, by z całą pewnością stwierdzić, czy taka możliwość istnieje. A Benson nie planuje w tym momencie sprzedaży posiadłości. 
 

- Zawsze nam miło pracować z ludźmi, którzy chcą sprzedać, a my priorytetowo traktujemy miejsca, które naszym zdaniem da się chronić – opowiada Drabicki.  
 

– Możemy się przyjrzeć sprawie i przedyskutować ją z właścicielami, ale trudno mi przewidzieć wynik – dodaje.
 

Bader uważa, że co by się nie działo z tymi orchideami, główna lekcja wyciągnięta z sytuacji to fakt, że naturalne odbudowanie krajobrazu jest wykonalne i można by się nad nim zastanowić w jeszcze kilku innych miejscach.  
 

Tekst: Michelle Z. Donahue

Źródło: National Geographic
 

Zdjęcia:

Zdj. 1 Orchidee tworzą krajobraz na tym zdjęciu byłej kopalni Benson Mines. 

 
Zdj. GRETE BADER

Zdj. 2 Widok z lotu ptaka na część obszaru Benson Mines z połowy XX wieku. 

Fot. Dzięki NEW YORK STATE ARCHIVES

Zdj. 3 Pracownicy ładują rudy żelaza do wagonów pociągowych w kopalni odkrywkowej około roku 1910. 

Fot. Dzięki ADIRONDACK MUSEUM