Wysoko na La Puna de Atacama, jałowym płaskowyżu, który Argentyna dzieli z Chile, stoi obserwatorium astronomiczne Południowe Optyczne Robotyczne Obserwatorium Przejściowe (TOROS). Znajduje się na ono wysokości 4.660 metrów nad poziomem morza, gdzie połączenie czystego, pustynnego nieba i niskiego zanieczyszczenia światłem daje naukowcom szansę na obserwację niektórych z najbardziej enigmatycznych zjawisk wszechświata, w tym fal czasoprzestrzennych znanych jako fale grawitacyjne. TOROS jest tylko pierwszym z trzech obserwatoriów planowanych na tym terenie; docelowo dołączą do niego obiekty przeznaczone do obserwacji kosmosu w podczerwieni oraz monitorowania potencjalnych zagrożeń pozaziemskich, takich jak śmieci kosmiczne i asteroidy.

Sześć godzin do najbliższego miasta

Na razie jednak TOROS jest samotną placówką badawczą w tej pięknej, lecz dość złowrogiej części argentyńskiej prowincji Salta. Mała, wytrzymała grupa inżynierów, badaczy i personelu pomocniczego w najwyżej położonym obserwatorium w Argentynie porównuje surowe i wymagające warunki do Antarktydy. Do najbliższego dużego miasta, Salta jest około sześciu godzin jazdy samochodem. Teraz pracownicy obserwatorium mają do dyspozycji swój samochód, ale wcześniej byli skazani na korzystanie z lokalnego autobusu, który kursował jeden raz w tygodniu, a podróż około 10 godzin. Naukowcy mieszkają  niedaleko obserwatorium, w wiosce Tolar,  w budynku publicznym, w którym odbywają się zajęcia i spotkania wspólnoty.

Jak mówi Horacio Rodríguez, jeden z pracowników placówki: „Główną zaletą jest jakość nieba. Istnieje tutaj około 90 procent prawdopodobieństwa, że będziemy mieli czyste niebo. W innych obserwatoriach ten odsetek sięga zaledwie 50 procent. Możemy tu prowadzić długie obserwacje, na przykład tranzytów egzoplanet (dochodzi do tego, gdy planeta przechodzi przed swoją gwiazdą), albo słabszych gwiazd i zaglądać głębiej w przestrzeń kosmiczną, z lepszą jakością”.

Argentyna jak...Antarktyda

Gdy nie prowadzą obserwacji, pracownicy obserwatorium lubią podziwiać piękne panoramy roztaczające się z tego miejsca. Na zachodzie widać Andy, na wschodzie widać słone równiny wyschniętych jezior i ośnieżone góry. Jak przyznają, cisza, którą oferują góry jest trudna do opisania, a ciemność nocy jest taka, że gwiazdy lub ich skupiska można obserwować gołym okiem. To jest niemożliwe w innych częściach Argentyny i większości miejsc na świecie zamieszkanych przez ludzi. Rodríguez opowiada: „Pracowałem również na Antarktydzie i mogę powiedzieć, że warunki panujące tutaj, na argentyńskiej pustyni, często nie różnią się zbytnio pod względem surowego klimatu. Niewątpliwie najtrudniej jest, gdy musimy wykonywać prace fizyczne, takie jak kopanie studni. Brak tlenu na tej wysokości odbiera nam wiele możliwości fizycznych, jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do pracy na niższych wysokościach. A w niektóre noce musimy pracować na zewnątrz z przenośnym instrumentem przy temperaturze kilku stopni poniżej zera”.

Wyzwań nie brakuje

Innym wyzwaniem w pracy w obserwatorium położonym na południowo–amerykańskiej pustyni jest to, jak bardzo zmęczenie może wpłynąć na psychikę, dlatego wszyscy starają się zapobiegać jego skutkom. To jednoczy grupę w chwilach napięć. Pracownik naukowy obserwatorium Matías Schneiter opowiada o historii którą zapamiętał: „Pewnej nocy usłyszeliśmy alarm LIGO [który ostrzega zespół o możliwości wykrycia fal grawitacyjnych] i skierowaliśmy teleskop we wskazaną strefę. To była zimna noc. Kominki w wiosce były rozpalone, a z kominów małych domków wydobywał się dym. Odpędzaliśmy dym, przykrywając niektóre kominy tekturą, ale był większy problem: światła w wiosce, a w szczególności jedno na szczycie posterunku policji, dokładnie w kierunku, w którym skierowaliśmy teleskop. Poprosiłem o zgaszenie tego światła, ale nie było to możliwe. Pożyczyłem więc drabinę i za pomocą nylonowych worków zasłoniłem każde światło w pobliżu naszego celu. W końcu udało nam się zrobić zdjęcia i było to naprawdę pamiętne wydarzenie z naukowego punktu widzenia”. Praca w obserwatorium astronomicznym wiąże się z pokonywaniem wyzwań, o których mało kto myśli, wyobrażając sobie obserwacje astronomiczne nieba. Nie bez znaczenia jest też zażyłość jaka często wiąże personel obiektu z okoliczną ludnością. Dużo mówi o tym przykład przytoczony przez Rodrígueza: „Pewnego razu musiałem pomóc mieszkańcowi tego obszaru dotrzeć do jego domu, pokonując wiele kilometrów z Tolar Grande na małą równinę w pobliżu Stożka Arita na słonej równinie Arizaro. Głęboko poruszył mnie widok małego domku tego człowieka, w którym mieszkał z żoną i 7-letnim chłopcem. Uderzyła mnie samotność tego miejsca. Spędziliśmy poranek w ich domu, a oni zaprosili nas na obiad, na danie o nazwie „asado de llama”. To był pierwszy raz, kiedy je jadłem i do dziś pamiętam ten miły gest”.