Aby zdobyć grymaśne samice, samce altanników puszą się, śpiewają i… budują dekoracje. Ta posesja należy do ogrodnika brunatnego. U tego gatunku tylko posiadaczom najbardziej okazałych obejść udaje się przekazać geny kolejnym pokoleniom.

Wieża Donalda jest najwyższa w całym lesie

Robi imponujące wrażenie, zwłaszcza że została wzniesiona za pomocą jedynego narzędzia, jakie miał do dyspozycji mistrz – dzioba. Donald, ogrodnik długoczuby, żyje w mrocznym lesie Gór Adelberta w Papui- Nowej Gwinei. Na porośniętym mchem podeście wokół młodego drzewka utkał iglicę z patyczków i gałązek. U podstawy zgromadził stosy orzechów, żuków i grzybów w kolorze kremowym. Do niższych gałęzi podwiesił połyskujące rosą girlandy z odchodów gąsienic. Tak przystrojona wieża wznosi się niemal metr ponad poszycie lasu, celując w niebo. Donald na pobliskim drzewie zwraca dziób w tym samym kierunku. Rat-a-tat-tat! – woła ku górze. Rat-a-tat-tat! Wymyślna wieża, piękne podarunki i wojownicze okrzyki mają jeden cel: przekonać samiczki, że to właśnie on, Donald, a nie facet z sąsiedztwa jest najlepszym samcem w okolicy. Tym, którego dziewczyny powinny wybrać na partnera. Czy wieża Donalda sprosta temu zadaniu? – To najważniejszy sprawdzian – mówi Brett Benz, ornitolog, który nazwał Donalda imieniem magnata nieruchomości. – No dobrze, jego wieża jest najwyższa w rejonie. Zobaczmy zatem, czy zdoła złowić na nią jakąś Marysię (w miejscowym narzeczu „Mary”, czyli Marysia, jest określeniem płci pięknej).

Aby przywabić samice, samce 17 z 20 znanych gatunków altanników wznoszą budowle, często przypominające szałasy lub altanki, z pomysłowo zdobionym dziedzińcem. Benz zmierzył wszystkie konstrukcje ogrodników długoczubych, jakie znalazł w tym lesie, na temat osiągnięć Donalda może więc wypowiadać się jako ekspert. Zwłaszcza że sporo wie też o tym, co samce robią w swoich altankach. Poukrywane przezeń kamery filmują każdy ruch ptaków, łącznie z zalotami. Altanniki fascynują naukowców, bo są świetną ilustracją potęgi doboru płciowego. Tą siłą napędową ewolucji Darwin wyjaśniał istnienie rzucających się w oczy cech samców, takich jak pieśni godowe, jaskrawe kolory czy wielkie rogi. Badacz zauważył, że u większości gatunków zwierząt to samice dokonują wyboru partnera. Swe decyzje opierają właśnie na bogactwie samczych ozdób i ostentacji, z jaką potencjalni partnerzy starają się je przyciągnąć. Altanniki pozwalają zweryfikować tę teorię, bo większość gatunków to ptaki poligyniczne (jeden samiec jest partnerem dla kilku samic). Panowie nie pomagają partnerkom w wiciu gniazd, wysiadywaniu jaj ani wychowaniu piskląt, dają im tylko swoje geny. Nic dziwnego, że samice są w wyborze partnera bardzo wybredne.

 

Ludzie badają altanniki także dlatego, że… są niezwykle podobne do nas. Słynny biolog ewolucyjny Jared Diamond nazwał je „najbardziej ludzkimi spośród ptaków”. Potrafią budować chatki przypominające domki dla lalek. Umieją układać kwiaty, liście i grzyby w sposób tak artystyczny, że można by pomyśleć, iż to martwe natury komponowane przez samego Matisse’a. Niektóre są w stanie wyśpiewywać jednocześnie żeńską i męską linię melodyczną piosenki innych ptasich gatunków. Jeszcze inne bez trudu naśladują chichot kuzynki zimorodka, kukabury (Dacelo novaeguineae) albo warkot piły łańcuchowej. Do tego wszystkie tańczą. A wracając do stosu żuków zebranych przez Donalda: zabił je wyłącznie w celach dekoracyjnych. Poza altannikami tylko ludzie wykorzystują zwierzęta w ten sposób.

Zważywszy na wszystkie ich talenty, niektórzy naukowcy przypisują altannikom zmysł estetyczny i przebłyski kultury – cechy, których istnienie rzadko sugerowane jest u jakiegokolwiek gatunku poza naszym. (Obecnie uważa się, że niektóre naczelne, jak szympansy i orangutany, mają swoją kulturę i tradycję, ale nie estetykę). – Sędziami są samice – przypomina mi Benz, otwierając wejście do kryjówki. Jest tuż po świcie i lekko mży. To pogoda, jaką ogrodniki długoczube wprost uwielbiają w okresie godowym. Z kryjówki widzę Donalda na jego gałęzi. Na oko to dość niepozorny ptaszek wielkości sójki błękitnej, z jednolitym upierzeniem w kolorze khaki i pojedynczą pomarańczową smugą na głowie. Przez dobrą chwilę wydaje z siebie okrzyk przypominający terkot karabinu maszynowego. Nagle na trawnik z mchu przy jego wieży spada szmatławy, żółty listek. Donald natychmiast sfruwa na dół, żeby go usunąć. Myślę, że Marysiom by się to spodobało.

Wszyscy skrzydlaci budowniczowie są pedantycznymi konserwatorami, grymaszą przy wyborze elementów i niezwykle dbają o całość kompozycji. W Australii, przed alejką z patyczków i trawy, samiec altannika lśniącego, z uderzająco niebieskimi oczyma, prezentuje błękitne pióra papug, białe muszle ślimaków oraz żółte i fioletowe kwiaty. Pod względem czysto obsesyjnego zbieractwa niewiele altanników może się równać z jedwabnicą szarą z otwartych terenów leśnych w północnej Australii. Samce tego gatunku gromadzą tysiące białych i szarych otoczaków, muszli ślimaków, owczych kręgów, szkiełek, łusek po nabojach, pasków plastiku, drutu, kapsli od butelek, cynfolii, lusterek – wszystkiego, co jaskrawe i lśniące. Takie zbiory oczywiście podobają się samiczkom, ale ptaki używają ich także do konkurowania między sobą. – Walczą, kradną sobie nawzajem ozdoby i niszczą altanki – mówi Natalie Doerr z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, dokumentująca przedmioty znajdowane w ptasich altankach. – Nie mają rogów, więc biją się o swoje kolekcje. Samce ogrodników długoczubych odbywają podobne wojny terytorialne, ale przy wieży Donalda nie pojawiają się rywale. Siedząc na swej grzędzie, ptak zaczyna śpiewać coraz szybciej, co świadczy o tym, że dostrzegł samicę. Ale wpadła ona w oko także innym samcom w pobliżu. One również zatracają się w miłosnej pieśni, rywalizując o względy jedynej damy w koronach drzew. Rozpadało się. Donald śpiewa coraz głośniej, a ja, jak każda miłośniczka romansów, chcę się dowiedzieć, kogo wybierze ta Marysia. Trzymam kciuki za Donalda.

On tymczasem prezentuje imponujący repertuar ptasich i żabich treli, po czym zeskakuje na dywan z mchu. Przycupnąwszy za swoją wieżą, kieruje dziób w górę i delikatnie poćwierkuje. Nagle po drugiej stronie budowli pojawia się inny ogrodnik długoczuby – ubarwiony jak Donald, ale z okrąglejszą główką. Samiczka! No dobrze, Donald potrafi znęcić partnerkę. Ale czy umie ją zatrzymać? Ptaki rozpoczynają zabawę w chowanego. Donald rozwija swój marchewkowopomarańczowy grzebień i mknie ku samiczce z opuszczonymi ukośnie skrzydłami, po czym nagle cofa się i chowa. Fryzurą – zawadiacko nastroszonym „jeżykiem” – jako żywo przypomina Roda Stewarta. Ściskając mech, kiwa się i kołysze, świergocze i śpiewa jak gwiazda rocka. Potem pędzi dookoła wieży i wyskakuje na samiczkę z drugiej strony. Oba ptaki ganiają się niczym w tańcu, przy czym Donald stara się dopaść Marysię, podczas gdy przedmiot jego pragnień biegnie na drugą stronę, próbując dokładniej przyjrzeć się gospodarzowi altany i jego płomiennemu grzebieniowi.

Gdyby samica wybrała Donalda, odbyliby gody na omszałym tarasie, ale po 10 minutach Marysia staje na skraju mchu i odlatuje. Najwyraźniej nie dała samcowi sygnału, by leciał za nią, bo Donald zostaje przy swojej wieży, krzycząc raz po raz, coraz cieniej i cieniej. Co zrobił nie tak? – Może nic – mówi Benz po moim powrocie do obozu. – Przypuszczam, że to nie była jej pierwsza wizyta u Donalda. I założę się, że ta Marysia jeszcze tu wróci. Być może Donald też tak sądzi. Albo ma nadzieję, że zjawi się inna Marysia. W każdym razie nie rozpacza. Chowa galowy grzebień i rusza wokół podstawy wieży, wynosząc kawałki wyrwanego mchu i nadłamane gałązki. Przekłada orzechy, wyrównuje stos żuków, poprawia girlandy z odchodów gąsienic. Robi krok do tyłu i spogląda na swe dzieło. Chyba uznał, że jest gotowe do kolejnej wizyty, bo z powrotem wskakuje na grzędę. Rat-a-tat-tat! – woła. Rat-a-tat-tat!

Virginia Morell