I ryby trzymane w klatce na pełnym morzu, i te w zbiorniku z filtrowaną wodą na lądzie trzeba karmić. Ryby mają jednak wielką przewagę nad ssakami: jedzą dużo mniej. Nie potrzebują tylu kalorii, bo po pierwsze są zmiennocieplne, a po drugie żyją w środowisku, które je podtrzymuje, więc nie muszą nieustannie walczyć z siłą ciążenia. Na uzyskanie kilograma masy ryb hodowlanych trzeba zużyć około 1 kg paszy. W przypadku kurcząt mięsnych jest to dwa kilo, w przypadku wieprzowiny trzy, a wołowiny nawet 7 kg karmy. Jeśli chce się zapewnić źródło białka zwierzęcego dla 9 mld ludzi przy jak najmniejszym zużyciu zasobów naszej planety, to ryby hodowlane, zwłaszcza wszystkożerne, jak tilapia, karp czy sum – wyglądają bardzo obiecująco.

Ale nie dotyczy to wszystkich gatunków. Niektóre z nich, a są to m.in. ryby uważane za przysmaki, to drapieżcy, których trzeba karmić odławianą drobnicą rybną i skorupiakami. Tylko takie pożywienie dostarcza im substancji pokarmowych w odpowiednich proporcjach – w tym ulubionych przez kardiologów kwasów tłuszczowych omega-3. Rzecz w tym, że pozbawianie ekosystemów organizmów stanowiących podstawę morskich łańcuchów pokarmowych tylko po to, by uzyskać tanie źródło paszowego białka, to ekologiczne szaleństwo.
W majowym numerze National Geographic Polska poświęcamy sporo uwagi problemom związanym z żywnością. Czy za kilkadziesiąt lat będziemy mieli co jeść? Jak wykarmić ludzkość? Na te pytania staramy się odpowiedzieć w najnowszym wydaniu magazynu.