Przez niemal dwa miesiące Turcja walczyła z ogromnymi pożarami szalejącymi wzdłuż jej południowo-zachodniego wybrzeża określanego często jako Riwiera Turecka. Wiele miasteczek i wsi zostało ewakuowanych albo opuszczonych przez ich mieszkańców z własnej woli. Ponad 2000 pożarów strawiło obszar równy blisko 200 000 hektarom. Bardzo ucierpiała lokalna przyroda, w tym ekosystem unikalnych pszczół miodnych. W Kotlinie Konya, utracone zostały plony pszenicy, pola uprawne wyschły (oprócz pożarów do problemów dołożyły się jeszcze najniższe opady deszczu od dziesięcioleci). W lipcu, z powodu braku wody, zginęły też tysiące młodych flamingów.

 

Aż 60% powierzchni Turcji jest narażone na pustynnienie

Według Międzyrządowego Zespołu ONZ ds. Zmian Klimatu (IPCC), aż 60% powierzchni Turcji jest narażone na pustynnienie. Postępujące szybko zmiany klimatu i intensywne wykorzystanie gruntów mogą zniszczyć glebę i zamienić ją w pustynię. Mimo oczywistego kryzysu, jak alarmują eksperci, prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdoğan, nadal koncentruje się na rozwoju kosztem środowiska. Jak twierdzi Karim Elgendy, ekspert ds. zrównoważonego rozwoju, zajmujący się regionem Morza Śródziemnego w Chatham House, instytucie politycznym z siedzibą w Londynie: „Władze Turcji zachęcają do wzrostu populacji i budowy budynków na dużą skalę. Jednak środki adaptacyjne Turcji pozostają znacznie poniżej tego, co jest potrzebne, aby sprostać zagrożeniom klimatycznym, przed którymi stoi to państwo".

Turcja jest jednym z zaledwie sześciu krajów, które wciąż nie ratyfikowały porozumienia paryskiego z 2015 r., które zobowiązuje sygnatariuszy do podjęcia kroków w celu ograniczenia globalnego ocieplenia do poziomu między 1,5 a 2 stopniami Celsjusza w stosunku do czasów przedindustrialnych. Faktem jest, że niektóre tureckie miasta i ministerstwa walczą ze skutkami katastrofalnych upałów poprzez własne programy ochrony środowiska i rozwiązania problemu niedoboru wody. Eksperci twierdzą jednak, że to niestety zbyt mało i działania podejmowane są zbyt późno.


 

Punkt zapalny

Najnowszy raport klimatyczny ONZ wyróżnia obszar Morza Śródziemnego jako jeden ze światowych punktów zapalnych, które poniosą nieproporcjonalnie duży ciężar globalnego ocieplenia. W raporcie stwierdzono, że Morze Śródziemne stanie się najprawdopodobniej „stopniowo bardziej suche i drastycznie cieplejsze przy postępującym globalnym ociepleniu". Co gorsza, ekspansja urbanistyczna i rolnicza Turcji odbywa się kosztem łąk i terenów podmokłych, czyli ekosystemów, które pomagają pochłaniać dwutlenek węgla, łagodzą skutki intensywnych opadów lub suszy oraz filtrują wody gruntowe. 

Od 1950 roku w Turcji znikło od 1,3 do 2 milionów hektarów terenów podmokłych, które zostały przekształcone w pola uprawne, zabudowane przez autostrady, lotniska, fabryki i dzielnice miast. Jednocześnie, wraz z coraz większymi niedoborami wody, pożary lasów stają się coraz bardziej większym problemem. Od mniej więcej lat 70–ych ubiegłego w Turcji zasadzono bardzo dużo lasów sosnowych, które stanowią doskonałą pożywkę dla pożarów. Jak mówi Barış Karapinar, profesor nadzwyczajny zajmujący się polityką zmian klimatycznych i główny autor Piątego Raportu Oceniającego Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu: „Pożary lasów nie są oczywiście w Turcji niczym nowym, ale sadząc sosny zamiast drzew bardziej odpornych na ogień, przyczyniamy się do powstawania znacznie większych pożary".

Aby walczyć z pustynnieniem kraju i odnawiać lasy spalone w pożarach, już w 2003 roku tureckie ministerstwo środowiska uruchomiło działania, których celem jest posadzenie 7 miliardów drzew do 2023 roku. Wśród odmian są sosny, ale także cedr, brzoza, orzech włoski, morwa i jesion, które nie tylko są bardziej odporne na działanie ognia, ale też wymagają do życia mniej wody.

Sytuacja jest tragiczna, ale...

Eksperci przyznają, że sytuacja w Turcji jest tragiczna, ale wciąż nie beznadziejna. Według nich Turcja musi wreszcie przeznaczyć znaczne środki na działania, które dostosują ten kraj do wyzwań jakie niosą ze sobą ekstremalne temperatury i niedobory wody. Trine Christiansen, zajmująca się oceną stanu wód w Europejskiej Agencji Środowiska mówi: „Obecny system funkcjonujący w Turcji jest pozbawiony wydajności i nieopłacalny. Drobne poprawki go nie naprawią. Musimy, jako ludzkość, zmienić sposób, w jaki produkujemy żywność i energię. Jeśli nie uporamy się z logiką stałego podnoszenia wydajności i produkcji za wszelką cenę, nie osiągniemy żadnego postępu w kierunku poprawy środowiska."

Aby uchronić się przed najgorszym, Turcja musi przemyśleć swoje strategie wzrostu. W przeciwnym razie Turcja i sąsiadujące z nią kraje (również borykające się z podobnymi problemami) będą musiały stanąć przed faktem dokonanym: wkrótce, ogromne połacie ich terytorium po prostu nie będą nadawały się do życia.