Galaktyka Drogi Mlecznej - ten strumień gwiazd lecący przez bardzo ciemne nocne niebo - od zarania dziejów była źródłem inspiracji. Starożytni Egipcjanie postrzegali ją jako kałużę krowiego mleka, a z kolei w mitologii indyjskiej galaktyczne ramię w kształcie łuku było porównywane z delfinem przepływającym przez niebo. Niezliczeni naukowcy, filozofowie i artyści, w tym Galileusz, Arystoteles i Vincent Van Gogh, widzieli w tej galaktyce swoją muzę.
 

Nowy atlas nocnego nieba na świecie pokazuje, że ponad 80 procent lądów na naszej planecie – i 99 procent populacji Stanów Zjednoczonych i Europy – ma nad sobą niebo tak przepełnione sztucznym światłem, że Droga Mleczna staje się praktycznie niewidoczna.
 

Fabio Falchi, badacz we włoskim Instytucie Nauki i Techniki Zanieczyszczeń Świetlnych w Thiene, ogłosił w zeszły piątek ukazanie się nowego pomiaru, który mierzy jakość nocnego nieba dla każdego regionu świata. Atlas powstał przy użyciu 35 tysięcy obserwacji naziemnych i sześciu miesięcy zbierania danych w 2014 roku przy pomocy satelity Suomi National Polar-orbiting Partnership (NPP). Atlas jest aktualizacją publikacji z 2001 roku i pokazuje najciemniejsze i najjaśniejsze miejsca planety w ostrym kontraście.
 

Niedobrze wypada Singapur, gdzie panuje wieczny półmrok, a cała populacja żyje pod niebem tak jasnym, że oczy nigdy nie mogą się do końca przyzwyczaić do nocnego widzenia, nie mówiąc już o dostrzeżeniu Drogi Mlecznej. W Kuwejcie, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich sytuacja jest prawie tak samo zła.
 

Z drugiej strony ponad 75 procent populacji Czadu, Republiki Środkowoafrykańskiej i Madagaskaru żyje pod prawie nieskazitelnym niebem, albo w miejscach gdzie światło w tle stanowi mniej niż jeden procent całej jasności nieba. Z analizy Falchiego wynika też, że mieszkańcy Azorów mają przywilej żyć najdalej od miejsca z nienaruszonym niebem – musieliby podróżować ponad 1700 kilometrów, do zachodniej Sahary, by doświadczyć tak ciemnego krajobrazu jak u naszych przodków (chyba, że wypłyną na ocean).
 

- Przy pierwszym atlasie podejrzewaliśmy, co się dzieje, ale te liczby i tak są szokujące – mówi Falchi. – Straciliśmy kontakt z naszymi korzeniami, a przecież literatura, filozofia, nauka, religia – wszystkie są związane z kontemplacją nocnego nieba. Nowe pokolenie nie jest już w stanie docenić jego piękna.
 

Współautorem badania jest Dan Duriscoe, naukowiec w Dywizji Dźwięków Natury i Nocnego Nieba w amerykańskim National Park Service. Duriscoe pracował tam przez 36 lat i zbierał pomiary światła w parkach narodowych od 1994 roku. Na wschodnim wybrzeżu USA, poza kilkoma rozsianymi miejscami w Zachodniej Wirginii, Pensylwanii i Nowej Anglii, bardzo trudno jest znaleźć miejsce z dobrym widokiem na gwiazdy.
 

- Ludzie mogli się cieszyć widokiem gwiaździstego nieba kilkadziesiąt lat temu, teraz musieliby się udać do Utah, Doliny Śmierci albo Yellowstone, gdzieś z dala od domu – wyjaśnia Duriscoe. – Wzrasta społeczna świadomość rzadkości tego zjawiska, za którego podziwianie będzie trzeba płacić […].
 

Ochrona naturalnych cykli
 

Swego czasu miejsca z dużymi teleskopami, jak Obserwatorium Palomar w pobliżu San Diego w Kalifornii, szczyciły się wysiłkami, by chronić nocne niebo. Taka postawa w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat raczej zanikła – zauważa Duriscoe. Teraz kiedy powstaje coraz więcej badań o negatywnych dla ludzi skutkach nadmiernej ekspozycji na światło, pojawił się wzrost zainteresowania walką z 24-godzinnym aktywnym trybem życia.
 

Falchi osobiście próbował w swoim otoczeniu zmienić podejście do zewnętrznego oświetlenia. Jako aktualny przewodniczący organizacji non-profit walczącej o ciemne niebo CieloBuio, pod koniec lat 90. organizował akcje, by wprowadzić reformy oświetlenia w Lombardii – regionie, w którym żyje i pracuje. Dzięki kontrolowaniu typów nowych opraw oświetleniowych i limitach intensywności świateł na danych obszarach, poziom zanieczyszczenia świetlnego w regionie pozostaje taki sam od 2000 roku, pomimo podwojenia liczby nowych świateł.
 

Choć podobne prawa funkcjonują teraz w większości Włoch, to nadal dopiero początek – podkreśla Falchi.
 

 - To nie wystarczy do kontrolowania zanieczyszczenia świetlnego, służy raczej do powstrzymania jego wzrostu – dodaje. – W przypadku prawie wszystkich pozostałych substancji zanieczyszczających – chemicznych, drobnocząsteczkowych, tlenku węgla i innych - wykresy pokazują ich spadek w ciągu ostatnich 20 lat. Teraz musimy również zmniejszyć zanieczyszczenie pochodzące od światła.
 

Pełna wersja artykułu znajduje się tutaj.
 

Tekst: Michelle Z. Donahue

Źródło: National Geographic News

 


Zobacz przygodę ekipy Traveler Adventure Team w Szwajcarii! Tym razem kamera towarzyszy im podczas zjazdu z góry First.