Podczas realizacji programu poznałam kobiety z oddziału saperów w Kambodży. Zostawiają dzieci pod opieką rodziny, nie widzą ich po parę miesięcy, a same ciężko pracują od rana do nocy na polu minowym, ryzykując życie za 200 dolarów. Ale te pieniądze pozwolą opłacić naukę i utrzymanie dzieci. Carmen Rojas z Boliwii co tydzień wychodzi na ring i daje się bić, żeby utrzymać rodzinę. Każda kobieta żyje najlepiej, jak umie, walczy i dba o lepszy byt dla swoich dzieci, ja też – i przykro mi, że inne kobiety nie potrafią tego zrozumieć. Poza tym „szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko”. Czy macierzyństwo musi oznaczać koniec naszej zawodowej kariery, koniec marzeń? Nie przyszło mi do głowy, że wywołam taką straszną burzę i usłyszę od kobiet, że nie mogę, nie powinnam wyjeżdżać, nie mam prawa. Naiwnie wydawało mi się, że jeśli tak postąpię, to właśnie kobiety mnie wesprą, bo będę dla niektórych źródłem inspiracji. Powiedzą: ,,Dobrze, że pojechała. Pokaże, że można, że to fajnie, że warto...”.